poniedziałek, 15 września 2008

"Zabić drozda" Harper Lee


"(...) Myślę, że jest tylko jeden rodzaj ludzi. Ludzie."

Prozę Harper Lee, nazwałbym zaangażowaną. Jednak w przeciwieństwie do innych książek traktujących o rasizmie i nietolerancji, ta jest o tyle niezwykła, że osobą prowadzącą narrację i jednocześnie "zaangażowaną", jest kilkuletnia dziewczynka, Smyk. To jest to co zrobiło na mnie największe wrażenie. Jak gdyby autorka chciała powiedzieć: "Widzicie. Nawet dziecko dochodzi do pewnych oczywistych wniosków, a Wy stare byki nie. Jesteście ślepi".
Smyk wraz z bratem mieszkają w małym miasteczku, w stanie Alabama. Są lata 30-te XX wieku. Ojciec obojga, adwokat Atticus Finch, podejmuje się obrony Tima Robinsona - czarnoskórego, który rzekomo zgwałcił białą kobietę. Wywołuje to rozłam wśród mieszkańców Maycomb (część potępia, część cichutko pochwala mecenasa) i stawia dzieci w obliczu zupełnie nowej dla nich
sytuacji.
Świat dziecięcych przemyśleń na ważne tematy i opisanie procesu poznawania są wielkim atutem książki. Nieskażony umysł dziecka potrafi bowiem spojrzeć na pewne sprawy inaczej, niż wiecznie czujny, by nie popełnić nietaktu, dorosły. Ta książka pozwoliła mi zrozumieć dlaczego dzieci potrafią być okrutne. Po prostu są szczere, a my w miarę upływu lat chowamy się za
kolejnymi parawanami sztucznej uprzejmości i podejmujemy decyzje "bo tak wypada", podobnie jak 12-tu "zacnych" przysięgłych w sprawie Tima Robinsona.
Polubiłem Smyka i jej sposób myślenia. Zaimponował mi Atticus stałością swych przekonań. Książka wywołała we mnie sporo emocji, od śmiechu przy "balsamowaniu wiekuistym" po bezsilną złość.
Polecam.

4 komentarze:

  1. To jedna z książek, którą powinien przeczytać każdy. Banał, no banał, ale tak jest.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, czy wiesz, ale weszła w skład cyklu "Cała Polska czyta dzieciom", tylko nie wiem z zaznaczeniem od jakiego wieku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weszła, weszła, od lat 14, tylko czemu rekomendują ją w takiej okropnej wersji? Nie wiem, czy brałeś do ręki to wydanie z serii "Polityki" - ja pomijam zgrzebność całej serii, w tym okropny papier, na jakim jest wydana (ja rozumiem, że ekologiczny, lecz nie mógłby być ładniejszy?), ale czy koniecznie trzeba było robić eksperymenty tłumaczeniowe? Nie mam jej teraz u siebie, ale jeszcze kiedyś napiszę, co o tym myślę (dotyczy to też "Momo" w tym właśnie wydaniu). Jako posiadaczka prawie całej serii czuję się zrobiona w bambuko!

      Usuń
    2. Coś tam mi się obiło o uszy, że seria ma swoje słabe strony. Ja Lee czytałem w starym wydaniu z fotosami z filmu, a "Momo" mam ze Znaku, kupiłem za grosze (9,90 PLN) w promocji na kumiko.pl :) Przy czym jeśli chodzi o tłumaczenie, to właśnie znakowe wydanie "Momo" jest w nowym, a z serii w starym. Z powieścią Lee jest chyba odwrotnie :)

      Usuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."