środa, 10 września 2008

"Kuba Rozpruwacz. Portret zabójcy" Patricia Cornwell


Pani Patricia Cornwell podjęła się sztuki nie lada. Postanowiła rozpracować nierozwiązaną do dziś zagadkę, XIX-wiecznego zabójcy prostytutek, który przez kilka lat terroryzował londyński East End i znany był w swym kraju jako Jack the Ripper, a w kraju na Wisłą jako Kuba Rozpruwacz. Autorka "Portretu ..." przeprowadziła gruntowne dochodzenie "wspierając się osiągnięciami współczesnej nauki", a następnie spisała swe wnioski na kartach opisywanej powieści.
Niestety mimo, że pełen jestem podziwu dla zaangażowania pani Patricii w prowadzone badania, to ich rezultat, po przeczytaniu książki, traktuję bardzo sceptycznie, i nie podzielam
samozachwytu pani Cornwell.
Postawiona teza jest następująca: Kubą był, żyjący na przełomie
poprzednich dwóch wieków, wiktoriański malarz - Walter Richard Sickert. A reszta książki to, moim zdaniem, usilna próba przypasowania szczątków informacji oraz wolnych wniosków i domysłów autorki w taki sposób, by ową tezę udowodnić.
Oto moje zarzuty wobec "Portretu zabójcy":

  • Książka jest o wszystkim. Tzn. zamiast skupić się na udowadnianiu, że Sickert był słynnym zabójcą, Cornwell opisuje życie w XIX-wiecznym Londynie i to tak namiętnie, że w pewnym momencie zacząłem się zastanawiać, czy nie jest to jednak przypadkiem "Portret Londynu". Pisarka zasypuje poza tym czytelnika masą nieistotnych szczegółów, które nie wnoszą nic nowego do sprawy. Za takie uważam na przykład opis nowoczesnych technik kryminalnych i utyskiwanie, że nie dysponowano nimi w czasach Kuby.
  • Materiał dowodowy zebrany przez autorkę jest śladowy i opiera się głównie na analizie mrocznej twórczości malarza. Jak wiadomo, przy pomocy analizy obrazów można wiele udowodnić (vide "Ostatnia wieczerza" Vinciego w pewnym, cieszącym się wielkim powodzeniem, bestsellerze) i dlatego trudno ją uznać za głos "za".
  • Chęć udowodnienia swojej racji popycha autorkę również do takiej argumentacji: "(...) Choć nie mam żadnych dowodów na to, że Sickert grał na wyścigach konnych, nie znam też żadnych faktów, które zaprzeczały by takiej tezie. (...)", co sugeruje naginanie faktów do własnych potrzeb i jest, wg mnie, praktyką karygodną.
Długo by jeszcze wymieniać. Ogólnie rzecz ujmując uważam, że książka jest chaotyczna, przeładowana i pełna gdybań i pobożnych życzeń autorki, która pisze w zadufaniu, że inne teorie na temat morderstw w Whitechapel są "bezpodstawne". Uważam, że jej podstawy do nazywania Sickerta mordercą są równie nikłe, a zdania kończące podziękowania, "Został wreszcie schwytany. Zrobiliśmy to razem" są po prostu podkreśleniem puchnięcia z dumy.

2 komentarze:

  1. Jakie piękne kwiatuszki! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Żeby to jeszcze moje. Szablon w ten sposób przerobił listę punktowaną. Zauroczyły mnie i zostawiłem :D

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."