środa, 15 października 2008

"Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów" Antoni Ferdynand Ossendowski


"Życie tu płynęło tem samem łożyskiem, którem płynęło również tysiąc lat temu."

Ferdynand Ossendowski, był jednym z najbardziej płodnych i najchętniej czytanych autorów Międzywojnia. Kiedyś tłumaczony na 15 języków, dziś prawie zapomniany, trafił w me łapki zupełnie przypadkiem, na zasadzie luźnego skojarzenia, że "gdzieś już to nazwisko słyszałem".
"Przez kraj ..." to barwna, autobiograficzna opowieść o ucieczce autora przed wkraczającymi do Syberii oddziałami bolszewickimi. Ucieczce, która zawiodła Ossendowskiego do Mongolii i dalej do Chin. Największa część historii rozgrywa się jednak w tym pierwszym kraju i to do niego odnosi się tytuł.
Czyta się bardzo dobrze, tym lepiej, gdy człowiek uświadomi sobie, że rzeczy opisywane przez narratora zdarzyły się naprawdę (no, może w paru miejscach pan Ferdynand troszkę podkoloryzował).
Wraz z autorem poznajemy nietuzinkowe postacie: lamów, wojskowych, ale również zwykłych ludzi. Przybliża nam autor zwyczaje, legendy, florę, faunę, historię (którą
sam również tworzy), stron, w których w danej chwili się znajduje. To wszystko dzieje się na tle walki o wpływy w Mongolii. Rosja (bolszewicy i "biali"), Chiny oraz miejscowi "niepodległościowcy" walczą o władzę. Polityka miesza się z religią, postęp z zabobonem. Pełno intryg, spisków i krwi. Dzięki temu czyta się "Przez kraj ..." jak powieść sensacyjną.
Podsumowując. Wspaniały obraz z awanturniczego życia Ferdynanda Ossendowskiego, dostarcza nam wiedzy o Mongolii lat 20-tych. Wart przeczytania, nie tylko przez interesujących się szeroko pojętym "Wschodem".
PS. Może razić anachroniczny język, którego próbka znajduje się na początku wpisu.

4 komentarze:

  1. Jeśli takie staro-awanturnicze powieści cię interesują, to gorąco polecam Sygurda Wiśniowskiego i jego dwie książki "Na kraj świata po złoto i przygody" oraz "W pogoni za nową przygodą". Tyle że przenosimy się na antypody, aż do Australii. Znakomite, szkoda, że zapomniane pozycje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Poszukam.
    A książek zapomnianych jest całe cmentarzysko. I jak u Zafona zdałoby się, żeby każdy czytelnik jakąś pozycję z tego cmentarzyska wyciągnął. U mnie był to Ossendowski oraz Antoni Marczyński, o którym być może wkrótce :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś czytałam Marczyńskiego, ale tak dawno, że nie pamiętam, czy to był kryminał, thriller, czy jeszcze coś innego.

    ps. Wiśniowskiego mogę pożyczyć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak nie znajdę w swoim pobliżu, to się zgłoszę do Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."