czwartek, 20 listopada 2008

"Biały kapitan" Antoni Ferdynand Ossendowski


Wymieniona w temacie książka, może pretendować do miana polskiego "Hrabiego Monte Christo". Arystokrata, który dopuścił się kradzieży, by spłacić swe długi, trafia do więzienia. Po wyjściu, przepełniony goryczą i nienawiścią do swych najbliższych, którzy odsądzili go od czci i wiary oraz nie udzielili mu żadnej pomocy, postanawia się zemścić. O ile jednak dumasowski bohater dostał środki finansowe służące temu celowi, można by rzec, do ręki, o tyle bohater "Białego kapitana" musi, czy pragnie, zdobyć je sam. Zaciąga się więc na statek i postanowiwszy być uczciwym, po wielu kolejach losu, zostaje bogatym człowiekiem. Ba, mało tego, do wspomnianych: uczciwości i bogactwa, przywodzi również sporą grupkę życiowych wykolejeńców.
Tak, w wielkim skrócie, można by opowiedzieć fabułę powieści. Jest to okraszona potężną dawką "smrodku dydaktycznego", przygodowa powiastka dla młodzieży, mająca za zadanie "bawiąc - uczyć". Wyeksponowano w niej: uczciwość, przyjaźń, odwagę, pracowitość, potępiono zaś prawie wszystkie złe człowiecze cechy. Mimo, że nie aż tak "edukacyjna" jak "Tomki" Szklarskiego i nie napisana z takim rozmachem jak "Hrabia ...", warta jest przeczytania. Znaleźć w niej można zarówno opis nieszczęśliwej miłości, jak i lania się po gębach w tawernianych burdach. Ale to już kto co lubi....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."