To mój pierwszy Lodge i powiem wprost i od razu, z pewnością nie ostatni*. Zawsze twierdziłem, że najlepiej czyta się o zwykłych ludziach i ich problemach. Jest w tym coś z zakodowanego gdzieś w człowieku podglądactwa, chęci zobaczenia jak pewne rzeczy wyglądają u innych. Można co prawda zaglądać przez okno do sąsiada, można też kupić "Sukcesy i porażki", czy inne "Z życia wzięte", które to sposoby tę chęć zaspokoją, ja jednak proponuję czytać tych, którzy dobrze piszą i do tzw. pieprznych kawałków dorzucą coś nad czym można podumać. Takim jawił mi się Irving, takim jawi się i Lodge.
Historia jest prosta. Grupa turystów leci na Hawaje. Dwie młode dziewczyny, żeby znaleźć jednej z nich faceta. Profesor uniwersytetu (w końcu to Lodge ;) ), żeby napisać dysertację o turystyce. Małżeństwo w średnim wieku, na swój drugi miodowy miesiąc, a dwójka skłóconych młodych Anglików - na pierwszy. Jest w końcu główny bohater, dla którego poczynań reszta towarzystwa stanowi tło. Upadły duchowny, ponad czterdziestoletni wykładowca teologii, który zrzucił sutannę i ciągle nie może nauczyć się normalnie żyć. Wraz z ojcem lecą zobaczyć się z umierającą krewną, którą rodzina dawno temu zepchnęła na margines życia rodzinnego. Ten wyjazd będzie dla Bernarda okazją do wielu zmian w dotychczasowym sposobie życia.
Naprawdę przyjemnie było śledzić przepoczwarzanie się Bernarda, który z dużego chłopca, będącego pod wpływem ojca (mówi do niego per "tatusiu") i bojącego się starszej siostry, staje się samodzielną jednostką. Poza tym Lodge porusza tu wielość tematów związanych z religią, wiarą oraz co wiąże się z miejscem akcji - turystyką.
Polecam, bo to naprawdę przyjemna, czwórkobilioNETkowa, lektura.
* Z perspektywy czasu okazało się, że miałem rację :D
Logde czwórka?
OdpowiedzUsuńIle dostał Irving?
Jak widać nie szafuję wysokimi ocenami :D A Irving? Nie pamiętam, a NETka znów w odwrocie :( Zresztą to też zależy który.
OdpowiedzUsuń