piątek, 21 listopada 2008

"Śledztwo" Dorothy Uhnak


"Śledztwo" to klasyczny kryminał na podbudowie wątków obyczajowych i z dość rozbudowaną (czasem do przesady) psychologią postaci. W kryminale jak to w kryminale, mamy zbrodnię. W tym konkretnym przypadku - zabójstwo dwóch małych chłopców. Mamy główną podejrzaną, którą, zgodnie z zasadą, że mordercy szuka się najpierw w środowisku ofiary, jest zjawiskowo piękna i niesamowicie inteligentna matka, Kitty Keeler. Mamy w końcu przedstawiciela prawa. Mądrego życiową mądrością, doświadczonego życiowym doświadczeniem i gnębionego przez wrzód i problemy rodzinne - detektywa, Joe Petersa. No i mamy miejsce i czas akcji, czyli Nowy Jork, pięknego, 1975, roku. Pięknego, bo wtedy właśnie przyszedłem na świat :D
Czytało mi się całkiem nieźle, ale mam do książki kilka zastrzeżeń. I to pomijając fatalną jakość tłumaczenia*, w którym pojawiają się językowe dziwolągi w stylu "Pociągnął papierosa, (...) zakasłał się i wyrzucił go (...)".
Po raz pierwszy wydane w '77 roku "Śledztwo" wydaje się być odrobinę anachroniczne. Rozbudowane i szczegółowe do przesady opisy spowalniają akcję, nie wnosząc do niej niczego istotnego. No bo jak facet wygląda przez okno, to czy ja muszę wiedzieć, co widzi na przestrzeni 10 przecznic? Czy muszę znać rodzaj materiału, z którego uszyte są sukienki oskarżonej? Owszem, pozwala to rysować w głowie szczegółowe obrazki, jak kadry z filmu, ale czasem ma się ochotę na metodę "nadniemnową". Opisy omijać. Poza tym denerwowały mnie postaci. Superdetektyw, który daje się podejść jak przedszkolak, ale żeby nie było, że dupa, to na skutek żmudnej analizy wszystko udaje mu się wyprostować. Przekombinowana w swej niejednoznaczności Kitty. Szablonowi policjanci i złodzieje. Etc., etc. Na dodatek postaci te zawsze wędrują w kierunku, który czytelnik, znający choć parę kryminałów, bez trudu odgadnie.
Niemniej jednak jest to książka dobra. Pokazuje żmudną robotę detektywów niższego szczebla i rozgrywki "góry", która to "góra" wykorzystuje tytułowe śledztwo do walki o stołki, za nic, tak naprawdę, mając ostateczny jego efekt. Uhnak zna się na rzeczy, bo sama przez kilkanaście lat była nowojorską policjantką. Polecam, choć z zastrzeżeniem, że debiutancka powieść "Policjanci" podobała mi się bardziej.

* "Śledztwo", Dorothy Uhnak, tłum. Zofia Uhrynowska - Hanasz, "Książnica", Katowice 2003

5 komentarzy:

  1. To jest właśnie ta książka, której kompletnie nie pamiętam, choć czytałam stosunkowo niedawno.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie jakaś wymierna korzyść z czytania Śmieciuszka? :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście. Jakby mnie kto pytał, o czym to jest, to ja szybki rzut oka na bloga - po czym parę informacji podlewam sosem erudycji i już mogę brylować w towarzystwie wszechstronnym oczytaniem ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Żebyś wiedziała jak często przy wrzucaniu starych [P] ogarnia mnie zdumienie. "To ja to czytałem?". "To było o tym?!". Skleroza. I ponoć lepiej już nie będzie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dlatego doceniam ten blog, te wszystkie [p], te recenzje i opinie na biblionetce, dyskusje i tak dalej. Pamięć ludzka jest zawodna...
    Nawet zaczynam coraz większą uwagę przywiązywać do tego, by spisać, w kilku zdaniach choćby, opinię o dopiero co przeczytanej książce, albo wyłapać cytat i wpisać go w zeszyt.

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."