środa, 10 grudnia 2008

"Mroczna połowa" Stephen King


Myślę, że autor powinien wziąć sobie do serca strawestowane powiedzenie jednego z premierów, którejś tam (wybaczcie, ale takiemu przeciętniakowi jak ja, już się to wszystko miesza), Rzeczpospolitej - "(...) prawdziwego pisarza poznaje się po tym, jak kończy (...)". Piszę to nie tylko z myślą o przeczytanej właśnie "Mrocznej połowie", ale i o paru innych, dobrze zaczynających się i zepsutych w końcówce, książkach Kinga.
Pomysł na opisywaną powieść świetny. Mamy oto bowiem Thada Beaumonta -
pisarza, który mimo niewątpliwego zarodka geniuszu i wydania książki nominowanej do National Book Award, cierpi na pewien rodzaj niemocy twórczej. Wydaje jeszcze jedną powieść pod własnym nazwiskiem (pozostaje bez echa w szerokim świecie), a następna "ambitka" rodzi się w bólach. Tymczasem, jak to mówią, trzeba coś do gara wrzucić, a pieniążków ani, ani. Nasz bohater robi zatem to, co setki pisarzy przed nim i, podejrzewam, setki po nim - zaczyna chałturzyć. Pod pseudonimem George Stark publikuje szereg krwawych kryminałów, które, o dziwo, przynoszą mu szaloną popularność i spore pieniądze. Co się jednak stanie, kiedy stworzone specjalnie na potrzeby produkowania kolejnych "starków" alter ego zacznie żyć własnym życiem? Kiedy przestanie być tylko wyimaginowaną postacią i z buciorami wejdzie w życie swego stwórcy i jego rodziny? Tym bardziej, że Thaddeus nie wie o pewnej tajemnicy, związanej z operacją mózgu, którą przeszedł mając 11 lat. Odpowiedź na te i inne pytania znajdziecie w książce ;)
"Mroczna połowa" to podejrzewam swego rodzaju spowiedź autorska człowieka, który, bądź co bądź, parę ładnych książek pod pseudonimem napisał. Mało tego, geneza powstania i "śmierci" Richarda Bachmana jest identyczna jak opisana w "Mrocznej ...". Co więcej, również w przypadku Kinga krytycy pokusili się o stwierdzenie wyższości literatury tworzonej przez jego drugie "ja", nad tą, którą sygnował swoim nazwiskiem, a którą uznali za "kiczowatą". Dlatego też można uznać opisywaną powieść za rozprawienie się pisarza z jakimiś demonami przeszłości i od tej strony jest jak najbardziej ok, przynajmniej we fragmentach, które dotyczą dylematów w rodzaju: "pisać ambitnie i głodować, czy pisać poczytne "produkcyjniaki" i zbierać finansową śmietankę" oraz jeśli chodzi o konsekwencje tych wyborów. Natomiast jeśli chodzi o stronę czysto rozrywkową, to "Mroczna połowa" wciąga tylko do pewnego momentu. Gdzieś koło setnej strony, a może 50 stroniczek dalej, czytelnik wie już wszystko, a autor prowadzi tzw. wyścig z czasem, który nie dość, że nudny i momentami jakby żywcem zerżnięty z "Ptaków" Hitchcock'a, to jeszcze przewidywalny do bólu.

2 komentarze:

  1. Alex też pisał poczytne kryminałki dla chleba...

    ps. Co ty tak tego Kinga czytasz i czytasz? Lubisz go czy co?

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię. A kumulacja jest dlatego, że Kinga w ogóle sporo przeczytałem i się nazbierało [Starych]. :D

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."