piątek, 2 stycznia 2009

"Nowa policyjna opowieść" reż. Benny Chan


Czasem nawet telewizyjna Jedynka na coś się przydaje. Ot, choćby wczoraj, emitując "Nową policyjną opowieść", czyli najnowszą, choć nakręconą w 2004 roku, piątą część cyklu "Police story". Tym, którzy już zdążyli się skrzywić, śpieszę donieść, że lubię akcyjniaki rodem z Hongkongu, a jak jeszcze są udekorowane wisienką, czyli popisami mojego ulubionego Jackiego (Chana, oczywiście), no to już, jak mówi młodsze pokolenie, wypas. I nic na to poradzić nie mogę, że gust mój gminny i lubię jak się ładnie, dobry ze złym, po pyskach młócą.
"Opowieść ...", to historia policjanta, który zawiódł w akcji, następstwem czego była śmierć powierzonych jego dowództwu funkjonariuszy, w tym, żeby wzmocnić późniejszy efekt, brata narzeczonej. Inspektor Wing (Chan), nie mogąc sobie poradzić z poczuciem winy, idzie w ostry "rejs", z którego wyrywa go pewien młody człowiek, na którym Wing kilkanaście lat wcześniej zrobił wielkie wrażenie. A dalej? Sami wiecie. Jak już człowiek przetrzeźwieje i włączy się lampka "zemsta", to nie ma przeproś. I rzeczywiście nie ma. Walki wręcz, demolka miasta przy pomocy piętrowego autobusu, popisy stunt mastera jakim jest Jackie, czyli spadanie, przeskakiwanie i inne, z pozoru niewykonalne, cuda.
Mimo wszystko film mnie znudził. Zbyt dużo miejsca poświęcono wewnętrznym przeżyciom Winga, co przy, powiedzmy sobie szczerze, niewysokich lotów aktorstwie Chana, rozwlekło tylko niepotrzebnie, dość dynamiczny w pozostałych scenach, film. Ba, nawet pijaka, mimo solidnej zaprawy w filmach o pijanym mistrzu, gra niezbyt dobrze. Ale w końcu od 1994 roku ("Legenda pijanego mistrza") minęło 10 lat, więc może wyszedł z wprawy. Poza tym działała mi na nerwy nachalność reklam. Zupełnie jak w pierwszych polskich, "kapitalistycznych" serialach, z finezją cepa, uderzają widza po oczach, loga znanych firm. Jak dzwonią to z Nokii, jak się naparzają, to albo w składzie Bonaquy, albo na stoisku z klockami Lego. Ech!
Mimo powyższych zarzutów, nie żałuję, bo choreografia walk przednia, a o ich obejrzenie tak naprawdę mi chodziło. No i zawsze miło popatrzeć, jak 50-latek z powodzeniem robi taaaakie sztuki. Czego i sobie w tym wieku życzę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."