środa, 6 maja 2009

"Pokój umarłych" Franck Thilliez


Wzorem Smerfa Marudy mógłbym zakrzyknąć: "Jak ja nie cierpię... porównań!". Mógłbym, ale nie zakrzyknę, bo przecież swój rozum mam i jak na tylnej okładce pisze: "nazywany francuskim Stephenem Kingiem", to przecież nie znaczy, że Franck Thilliez, autor "Pokoju umarłych", tymże jest. Utwierdziłem się zaś w przekonaniu, że jednak nie, po przewróceniu ostatniej kartki w rzeczonej książce. Ale po kolei.
"Pokój umarłych", to krwawy thriller osadzony we współczesnej Dunkierce. Dotkniętym plagą bezrobocia, pełnym baraków, bunkrów, hałd węgla, porzuconych fabryk, postindustrialnym molochu, który sam w sobie budzi dreszcz grozy. To właśnie tam splatają się losy Bestii, która zaczyna porywać osoby, by urzeczywistniać swoje chore fantazje, ściśle, dodajmy, związane z taksydermią, czyli sztuką preparowania skór i wypychania oraz dwóch pozostających bez pracy informatyków, którzy znalazłszy się w niewłaściwym czasie i miejscu, przechwytują przeznaczone dla niej pieniądze, przy okazji zabijając człowieka. Naprzeciw nim staje samotna matka bliźniaczek, brygadier Lucie, zafascynowana mrocznymi stronami ludzkiej duszy policjantka. Jaki będzie wynik starcia? Hmm...
"Pokój ..." to poprawnie napisany przedstawiciel swego gatunku. Z tym, że mnie osobiście nie podobały się w nim co najmniej dwie rzeczy. Zamiłowanie autora do, czasem dość ryzykownych, porównań i pozerskich opisów ("Ani jednego dźwięku. Audytywna monochromia.") oraz wykorzystanie jako ofiar, chorych dzieci, dla podbicia bębenka grozy i wyciśnięcia dodatkowych emocji z czytelnika. Poza tym, niezła proza wagonowa.

P.S. "Zielona Sowa" była dla mnie do tej pory wydawnictwem kojarzącym się przede wszystkim z wydawaniem lektur i książek dziecięco - młodzieżowych. Tymczasem serią "Dobry kryminał", zdaje się rozszerzać swój asortyment. Szkoda tylko, że w tak beznadziejny sposób, bo kryminał niby dobry, ale redakcja, a i mam wrażenie (bo nie znam oryginału) tłumaczenie ... Oto przykłady:
1. "Ten gość to niezła szycha. (...) Z kolei jego żona (...) Tych dwóch musi zarabiać (...)"
2. "(...) jak gdyby magnez jego przeznaczenia przyciągał (...)"
3. "Jego tętnica szyjna zwiększyła trzykrotnie swoją objętość, dotleniając mózg i zdwajając czujność."
Nie wspominam o licznych literówkach oraz fakcie, że na jednej ze stron dwa miliony euro stają się dwoma milionami dolarów(??).
Ech!

2 komentarze:

  1. Przez biblionetkę i inne wnikliwe recenzje też zaczęłam zwracać na takie drobiazgi uwagę. Błędy rzeczowe, gramatyczne, literówki...
    A kiedyś tak fajnie mi się czytało, płynnie! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Również utożsamiałam Zieloną Sowę głównie z tanimi i marnymi wydaniami lektur, dlatego spotkanie z ich serią kryminalną było dla mnie niemałym zaskoczeniem. Obejmuje ona trzy tomy - dwie powieści Thillieza i jedną Lynn Abercrombie, i właściwie nie prezentuje sobą nic specjalnego. "Pokój umarłych" to przy "Lesie cieni" Thillieza wręcz majstersztyk jeśli chodzi o gatunek thrilleru. "Ślepy strach" określiłabym najlepszą powieścią serii, ale bynajmniej nie należy sobie po nim wiele obiecywać. Ot, takie tam czytadło (z podobnymi zresztą błędami, korekta sprawdzała chyba te teksty po ciemku ;)

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."