środa, 8 lipca 2009

"Po śniadaniu" Eustachy Rylski


Jeżeli pisarz pisze o swoich fascynacjach literackich, to już jest ciekawie. Jeżeli tym pisarzem jest kunsztowny w swym pisaniu, ale również mocno apodyktyczny i w swych poglądach solidnie okopany, Eustachy Rylski, rzecz nabiera dodatkowych rumieńców. Jeżeli w zbiorku esejów o literaturze, bo tym jest opisywane "Po śniadaniu", jest szansa na odrobinę życiowej konfesji, od której autor dotychczas stronił, trzeba się za lekturę zabrać.
Przyznam szczerze, że spodziewałem się czegoś innego, ale to co dostałem również, mniej lub bardziej, mi się spodobało. Pan Rylski z panteonu literackich sław wybrał, ważne dla siebie, postaci Hemingwaya, Turgieniewa, Camusa, Błoka, Iwaszkiewicza, Malrauxa i Capote’a i każdej z nich poświęcił kilka stron. A ponieważ te miniaturki pisał, jak sam nieskromnie przyznaje "nie byle jaki czytelnik", to i teksty są właśnie takie - nie byle jakie. I choć zdarza im się wtórność, jak choćby w przypadku omówienia "Dżumy" Camusa, to jednak są naznaczone rysem indywidualizmu, a przez to ciekawe.
Rylski mówi nam o tym jak czytelnik buduje ołtarzyki dla literackich ulubieńców i jak sam te ołtarzyki na skutek nabywania życiowego i czytelniczego doświadczenia burzy (vide Hemingway). Jak rzecz, która zachwycała, po latach kilkudziesięciu odstręcza, bo czytający ją człowiek jest już po prostu inny (vide "Śniadanie u Tiffany'ego" Capote'a). Mówi też o wielu innych, ważnych dla czytelnika sprawach.
Jednocześnie jest to książka bardzo smutna, wręcz sentymentalna. Przebija z jej kart tęsknota za światem minionym: „Rzecz dzieje się w połowie XIX wieku, a więc w czasach, kiedy świat nie był lepszy od naszego, ale miał ręce i nogi, przód i tył, to znaczy każda rzecz miała swoją przynależność, większość wypadków była przewidywalna, relacje między ludźmi, sprawami, żywiołami proporcjonalnie do ich znaczeń, a więc lata były upalne, a zimy siarczyste.”. Ta tęsknota obejmuje również wspomnienie dawnego, wielce uważnego, czytelnika, dla którego lektura książki była ucztą i niejednokrotnie wpływała na jego życie i za którego, jak podejrzewam, sam autor się uważa.
To dobra książka o książkach i ich czytaniu.

4 komentarze:

  1. Agnes Ale lojalnie ostrzegam, że możesz być, hmm, zdegustowana stanowczością niektórych sądów :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie Rylski zachwycił bo mniej więcej w tym samym czasie czytałam te książki i miałam podobne refleksje a nie umiałabym ich tak pięknie opisać.Bardzo żałuję, że tak krótko trwała ta przyjemność.
    Każdą książkę Rylskiego biorę do ręki z przekonaniem,że będzie pięknie i mądrze.

    OdpowiedzUsuń
  3. jak czytałam Rylskiego, to miałam taką myśl, że bym chciała, żeby pisał bloga o książkach

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."