poniedziałek, 7 września 2009

"Dominium" Bentley Little


Już pierwsza, przeczytana przeze mnie, książka pana Little'a powinna mi powiedzieć, w jakim gatunku horroru gustuje autor. A prawda jest taka, że jest to gore, z dużą ilością flaków i juszki lejącej się hektolitrami. Wyrosłem. Nie przepadam. Ale dałem szansę "Dominium". Dałem i poległem na około dwusetnej stronie, co i tak uznać należy za szczyt mojej dobrej woli, bo tych stron jest coś koło trzystu.
Pamiętacie Mastertona z jego indiańskimi demonami? Jeśli tak, to wiedzcie, że na podobnym pomyśle opiera się "Dominium", z tym że autor podszedł do sprawy bardziej klasycznie i zamiast Manitou postanowił do kalifornijskiej Napa Valley sprowadzić... Ale sza, choć tropy jakie zostawia autor są tak wyraźne jak odciski słonia w miękkim piasku i już po pierwszych stronach nie da się nie domyślić, któż, ach któż, jest głównym sprawcą zamieszania.
A reszta? Powiem tak. Jeśli komuś wpadłby do głowy pomysł sfilmowania tej, pełnej przemocy i seksu, powieści, najwięcej kasy poszłoby na: wagon mięsa mielonego, wagon ketchupu oraz solidną beczkę śmietany. Przydałby się też ciągle sztywny penis, bo w książce strona bez erekcji, to strona stracona, ale ten akurat rekwizyt mogliby twórcy pożyczyć od Czarka Pazury, bo a nuż mu się ostał po nakręceniu "Nic śmiesznego".
Co oczywiste, nie polecam, bo książka miast grozy budziła we mnie jedynie odruch wymiotny. A jak już koniecznie chcecie mieć z jakimś Dominium do czynienia, kupcie sobie pizzę.

4 komentarze:

  1. W ogóle szacun dla Ciebie, że mimo wiesz, czym to pachnie, to i tak dajesz szansę autorowi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Agnes Poleca go King, to raz. Horrory lubię, to dwa. Raczej nie oceniam po jednej książce (każdy może mieć wpadkę), to trzy. A poza tym, to jeśli o książki chodzi, to ja jestem jak optymista z dowcipu, który czyta kichę dalej z nadzieją, że "gdzieś tu musi być ten kucyk". :D

    OdpowiedzUsuń
  3. nie no, chyba mam zlasowany umysł, bo jak dla mnie to aż tak dużo tego mięsa nie było. To znaczy było dużo, ale na mnie nie sprawiało wrażenia przesady.

    Dla mnie podstawową wadą tego horroru jest to, że jest nudny. Ale nadal uważam, że prolog był bardzo, bardzo dobry.

    A ja chyba i tak go będę czytał dalej, bo mimo wszystko lubię "Pociąg śmierci".

    OdpowiedzUsuń
  4. cedro A ja sobie daruję na rzecz choćby interesujących kreacji Ł. Orbitowskiego :)

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."