czwartek, 10 września 2009

"Mroczny rycerz" reż. Christopher Nolan


Nigdy nie byłem fanem komiksów ze stajni DC Comics, ani ich ekranizacji. Nie fascynowała mnie historia sieroty z Kryptona, który nie mogąc przyswoić, że na Ziemi panują inne zwyczaje, z uporem godnym lepszej sprawy zakładał bieliznę na wierzch. Nie porwała mnie również historia Catwoman, mimo że w jednej z filmowych odsłon grała ją, ubrana w megaobcisły lateks, Halle Berry. I podobnie ma się rzecz z Człowiekiem Nietoperzem. Parę przeczytanych przypadkiem komiksowych zeszytów oraz filmy obejrzane dla efektów i dobrej zabawy, ot co.
Tak więc, bez oczekiwań i nadziei na coś więcej niż rozrywkowe kino, przystąpiłem do obejrzenia tytułowego filmu, mając za sobą cały zgiełk, który towarzyszył jego promocji oraz emocje rozpalające widzów po jego obejrzeniu. Jednym słowem, gdy na forach filmowych opadł wojenny kurz, ja spokojnie usiadłem przed moimi skromnymi 29''. I cóż zobaczyłem?
Mocno zaziębionego Batmana (Christian Bale), który co prawda rozwala dwudziestu zbirów, ale który zmęczon ustawiczną chrypą, pokonan jest przez średniej wielkości dobermana. Jokera, świetnie, a nie jak fani trąbili (a Akademia potwierdziła Oscarem), kongenialnie, zagranego przez, świętej pamięci, Heatha Ledgera, który jednak mógłby sobie darować tik z oblizywaniem ust, bo mi się jednoznacznie kojarzył. Harveya Denta, potencjału postaci którego nie potrafił w pełni wykorzystać grający go Aaron Eckhart. Rachel (Maggie Gyllenhaal), niewiele wnoszący, acz cieszący oko, ozdobnik filmu. I pierwszoligowych drugoplanowców, czyli Luciusa Foxa (Morgan Freeman) i Alfreda (Michael Caine), którego rola lokaja, najbardziej mi się w "Mrocznym ..." podobała.
Poza tym? Świetna oprawa muzyczna w wykonaniu tuzów muzyki filmowej: Jamesa N. Howarda i Hansa Zimmera. Efekty specjalne, które pozwoliły zobrazować różne nieprawdopodobieństwa, ale to w końcu historia oparta na komiksie, więc się nie czepiajmy. I na koniec, żeby nie było za fajnie, strasznie napuszona i mdła końcówka. W sumie, naprawdę niezła rozrywka.

10 komentarzy:

  1. Hmm... Dla mnie temat-rzeka. Ale zacznę może od pytania. Oglądałeś Batmany Burtona? Albo/i "Batman początek" Nolana? Bo ja generalnie też nie znoszę ekranizacji komiksów. Ale! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogólnie się z Tobą zgadzam, tylko jedno ale - nie wiem, może dlatego że lubię Heatha Ledgera, ale jego rola była dla mnie naprawdę świetna.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy Bardzo dawno temu i jedyne co mi się kojarzy to wymalowany Nicholson, więc jego Joker musiał mi się podobać. Ogólnie wolę chyba ironicznego Burtona od poważnego do bólu Nolana, ale żeby to stwierdzić w 100% musiałbym zasiąść, obejrzeć i porównać, bo na razie to tylko złudne wrażenie :D
    Caitri Ja nie mówię, że nie była świetna, bo była, ale żeby Oskar...? Chyba jednak okoliczności pomogły w zdobyciu nagrody.

    OdpowiedzUsuń
  4. Już nie pamiętam kto wtedy był również nominowany do Oscara, średnio się tymi nagrodami interesuję, ale zapewne masz rację, że okoliczności "dopomogły", jednak sama rola rewelacja.

    OdpowiedzUsuń
  5. Moim zdaniem Ledger jest siłą tego filmu, gdyby nie jego rola, wyszłoby... hmm, no mdło. Nutkę szaleństwa wprowadził, tak jak czasem potrafi to Al Pacino czy Johnny Depp, a Jack Nicholson zawsze :) ale że Oscar to całkowite przegięcie.
    Tylko ten... Maggie Gyllenhaal miłym dla oka dodatkiem? Boże, muszę zrewidować poglądy o kobiecej urodzie :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. liritio Witam! A co jest z Maggie nie tak? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak można przez przypadek przeczytać parę (rozumiem jeden) komiksów - czyli - czytać, byle tylko coś czytać? A może wstyd się przyznać?

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy Nigdy nie zdarzyło Ci się czytać, byle coś czytać? A że parę? Miałem na studiach znajomego, który podrzucał mi, acz bardzo przypadkowo przeróżne komiksy nie uwzględniając ich "seryjności", a że była to rzecz na wagę złota na nudnych wykładach ... I do czego niby wstyd się przyznać? Do czytania? To już tego doczekaliśmy?

    OdpowiedzUsuń
  9. To już wiem dlaczego krystalografia była nie do przejścia.
    A wstyd się przyznać, że się podobało.

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy Krystalografia? :D Biograf jaki, czy co? :D Po pierwsze, nie było z niej wykładów, a po drugie nie te studia. A wstydzić się swoich gustów...? Nie. Po prostu komiksowy Batman nie zapadł w mej pamięci i już. Za to Lobo na ten przykład już tak i chętnie obejrzałbym ekranizację :D

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."