środa, 4 listopada 2009

"Burzliwe dzieje pirata Rabarbara" Wojciech Witkowski

Dawno, dawno temu, kiedy słowo pirat nie kojarzyło się z nielegalnymi ebookami, divxami, mp3 i softem, Wojciech Witkowski powołał do życia jedną z bardziej charakterystycznych postaci polskiej literatury dziecięcej - pirata Rabarbara. Ta, kultowa już dziś, postać, dorobiła się na przestrzeni lat licznego grona fanów, którzy czytali jej dzieje w "Płomyczku", czy słuchali ich w radiu. Dzięki wydawnictwu BIS, możemy naszym pociechom zaprezentować tego nietuzinkowego bohatera, którego przygody w idealny i niepowtarzalny sposób zilustrował Edward Lutczyn.
Jeśli spodziewacie się krwawych jatek, zombie i ludzi z głowami ośmiornic, to znaczy, że trzy części "Piratów z Karaibów" urobiło Waszą opinię o przygodach tychże ludzi morza i czeka Was srogi zawód. Rabarbar to bowiem pirat niezwykły. Nie rzeza, nie pali z bandoletów, nie sieka, nie gwałci. Za to: zjada wielkie ilości grochówki na wędzonce, strzela do wrogów z pomidorów i arbuzów, a jak pali, to nie wrogie okręty, a jedynie przedni tytoń, bądź, w czasach kryzysu, grochowiny. Nawet piratem Rabarbar zostaje z musu, bo nie mogąc wytrzymać pod jednym masztem z kapitanem Octem, którego wredota przejawia się choćby w przemianowaniu statku na "Kaczy Kuper", wypowiada służbę i zostaje bez zajęcia. I dopiero małżonka poddaje mu zbawczą myśl, dzięki której nasz bohater staje się tym, kim dziś jest.
Humor sytuacyjny, zabawy słowem (Bretończyk po fasolsku, he, he), wyraziste postacie, ilustracje i tematyka czynią z tej pozycji prawdziwą gratkę dla małoletnich fanów korsarskich opowieści. I choć nie wiem jak książkę przyjmuje płeć piękna (w końcu to o piratach), to mogę powiedzieć, że my z Bartim mamy w planach kupno kolejnej części.

5 komentarzy:

  1. Rabarbar to ulubiony pirat mojego dzieciństwa. Pamietam, że jakaś gazetak drukowała jego historie w odcinkach i z wielkim zapałem sledziłam ją w kazdym numerze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. W ogóle nie znam, w ogóle!
    Pewnie się zapoznam, jak Krzyś dorośnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No popatrz, a my to własnie z Młodym czytamy wieczorami :-) Młody rechocze jak dziki podczas lektury. Dialogi z Barbarą: "Jak by ci kto pomógł, to by ci dopomógł" - przednie.

    OdpowiedzUsuń
  4. peek-a-boo A ja już niestety jak przez mgłę :)Ale trafiła się okazja...
    Agnes, hanyszka Między innymi po to są dzieci, żeby poczytać to na co się nie miało czasu, albo czego nie było, jak sami nimi byliśmy :D

    OdpowiedzUsuń
  5. O! my go też kochamy. Nie wiem co mi odbiło i kilka lat temu wydałam Burzliwe dzieje siostrzeńcowi. Ażeby mnie pokręcił reumatyzm za karę, noo. Ale drugiej części NIE DAMY! NIE!

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."