wtorek, 17 listopada 2009

"Nacja" Terry Pratchett


Gdybyśmy w grze w skojarzenia, po udanym połączeniu "mleko - krowa" krzyknęli: "Pratchett", chór głosów odpowiedziałby: "Świat Dysku". Jedynie jeden, góra dwa, cienkie głosiki bąknęłyby o Nomach, bądź Johnnym, a gdyby w tłumie znalazł się zapalony kociarz, to o "Kocie w stanie czystym". Nie oszukujmy się jednak, PTerry, to twórca specyficznego uniwersum i autor jednego z dłuższych cyklów fantasy - Świata Dysku właśnie. Ze zdziwieniem zatem zanotowałem wydanie "Nacji", książki, która z Rincewindem i resztą ekipy nie ma zupełnie nic wspólnego.
Wydawać by się mogło, że to wszystko już było. Światy równoległe opisywano w dziesiątkach książek, spotkanie przedstawicieli dwóch kultur, technicznej i prymitywnej, też (choćby Tarzan i Jane), książek zaś o dorastaniu nie sposób zliczyć. A jednak jest w "Nacji" coś, co sprawia, że z przyjemnością przewraca się jej kolejne karty. Bo Pratchett proszę Państwa, napisał świetną, odrobinę nostalgiczną, powieść o życiu, którą doprawił odrobiną filozofii i szczyptą swego, przez niektórych nielubianego, a przez innych uwielbianego, humoru.
Jednocześnie czytałem "Nację" z nieodpartym uczuciem, że na jej powstanie duży wpływ miała choroba autora. Kataklizm, który dotyka "Nację", odebrałem jako symbol informacji o Alzheimerze, która z pewnością wstrząsnęła światem pisarza i zakończyła pewien rozdział jego życia. Filozoficzne rozprawy o tym, dlaczego wszystko wokół nas się dzieje i okrzyk Mau "Nie dzieje się!" jako znak negacji dotykających nas nieszczęść, jak również dysputy o istnieniu bądź nie Boga/ów, również odnoszę do tej sytuacji. Całe szczęście koniec świata, okazuje się tak naprawdę jego początkiem, w nowej, lepszej formie. Miejmy nadzieję, że przykład ze stworzonego przez siebie świata weźmie pan Pratchett i pozwoli nam, czytelnikom, posmakować wspomnianej wyżej formy w kolejnych swych powieściach.

10 komentarzy:

  1. "Nacja" to moja grudniowa lektura, więc każda pozytywna recenzja mnie cieszy. Pod niejakim przymusem, ale w końcu poznam słynnego Pratchett'a ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam, bardzo dobra książka :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Lilithin Wiedz jednak, że nie jest to próbka reprezentatywna jego twórczości. Czuj się ostrzeżona :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam pisać recenzję, ale teraz to już chyba nie napiszę.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja jeszcze nic Pratchetta nie czytałam choć to nazwisko co i rusz rzuca mi się w oczy i chyba czas nadrobić zaległości:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Agnes A to niby czemu?
    m Ja, mimo że półki w domu uginają się od Pratchetta, bo Kitek jest fanką, przeczytałem dopiero kilka sztuk. Bo uważam, że Pratchett fajnym jest, acz nie ciurkiem i pod rząd :D Jak już przeczytasz coś ze ŚD (tylko nie przestawaj na "Kolorze magii", bo to IMO wprawka i jeszcze niezbyt udana), to zobaczysz, podobasie czy nie. Jeśli to pierwsze, to masz przed sobą mnóstwo stron :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie napiszę, bo zbyt dawno przeczytałam, żeby na świeżo pamiętać wrażenia i emocje.
    A Kapuściński miał taką śliczną metodę, głupia jestem, że jej nie stosuję, no ale cóż.

    OdpowiedzUsuń
  8. Agnes Szczegóły metody poproszę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Napiszę na blogu, będzie w kategoriach "cytaty", obiecuję!

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."