czwartek, 11 lutego 2010

Moja wirtualna brzózka.


Pewnie to dziecinne, ale postanowiłem zasadzić wirtualne drzewko, które z czasem zamienić się może (oby), w prawdziwy, zielony skarb. Spośród dostępnych gatunków wybrałem brzozę i to nie dlatego, że jak twierdzą radiesteci, promieniuje dobrą energią i warto się do niej przytulić. Dlaczego zatem? Wypunktuję.
1. Oszczędny kolorystycznie dualizm, który codziennie mogę podziwiać z mego miejsca pracy, obramowany obskurnym plastikiem okiennej ościeżnicy. To prawie jak koleżanka, więc czy dziwić się trzeba, że smutek mnie ogarnął, kiedy połamały się jej gałęzie pod nawałem śniegu i lodu. Trwa jednak, a ja chcę żeby gdzieś w świecie zaczęła rosnąć jej bratnia dusza.
2. Pyszny sok zwany oskołą, który oczyszcza organizm i którego pięciolitrowe butle goszczą czasem w naszym domu. Pychotka, zwłaszcza zaprawiony jakimś dodatkowym smaczkiem. Żurawiną, na ten przykład. I tak, wiem, że trzeba drzewo zranić, żeby się nim delektować, więc może troszkę w ramach zadośćuczynienia za ból... A na pewno za nazwisko, sugerujące, że przodkowie moi niejedną brzózkę mogli siekierką potraktować.
3. Synów dwóch, budowa domu wciąż tylko w sferze rozważań, więc może chociaż wirtualne drzewko. Zawsze to będzie dwa z trzech punktów i, choć troszkę oszukańczo, doprowadzi może do szybszego urzeczywistnienia tego ostatniego. Siedliska.

TU można drzewko poprzez kliknięcie "podrastać".
Uczulonych na brzozowy pyłek z góry serdecznie przepraszam.

10 komentarzy:

  1. Zajrzałam na stronę, zobaczyłam Twoje drzewko, pomimo alergii na różne pyłki czuję się dobrze, a zatem wizyta nieszkodliwa! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajrzałam – drzewko rośnie. :-) Niedługo będzie tak gigantyczne, że może zamiast w siedlisku zamieszkacie w domu na drzewie. :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Matylda_ab Cieszę się, tym bardziej, że uczulony na kurz i trawy, wiem jaka to jest upierdliwość. Cieknący nos i zapuchnięte oczy. I kichańsko seryjne. Fuj!
    Jolanta Jak film i literatura pokazują, nie jest to taki głupi pomysł. Tylko pewnie chcąc być dżezi, kaczi, cool, czy jak tam się tam to teraz zwie, musielibyśmy pomalować buźki na niebiesko :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam:-) Kliknęłam a dla siebie wybrałam małego dąbka. Jakie szczęście, że uczulona jestem "tylko" na trawy, kuch i grzyby.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo przyjemne to Twoje drzewko. I jak żaby kumkają ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam. Zapraszam w wolnej chwili do siebie na bloga. Mam małą niespodziankę:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Też kiedyś miałam takie drzewko, ale wtedy jeszcze nie można było wybierać sobie rodzaju :) Wszystkie były dębami. Sympatyczny pomysł, propagowanie zieleni w każdej formie jest zacne :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Chciałabym zaprosić Ciebie do nas na bloga. Mam małą niespodziankę :) w poście "Homo internetus rozmyśla o blogowaniu i nagrodach". Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. A czy w latach Twojej niedawnej przecież młodości jeżdziliście ze szkoły na sadzenie lasu ? Ja tak! I wykopki zaliczyłam .... ech a teraz to tylko wirtualnie można zażyć...

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."