piątek, 26 marca 2010

"Rynna" Roksana Jędrzejewska - Wróbel


Dzieci lubią słuchać opowieści o zwierzętach, rycerzach, piratach, smokach... Że co? Że księżniczki? No tak, u mnie, ojca dwóch łotrów, księżniczki nie są na topie, ale odnotujmy również je, a także wróżki, kucyki i inne postaci przemawiające do dziewczęcej wyobraźni. A gdzie w tym całym natłoku bajkowych ulubieńców umieścić rynnę? Tak, tak, rynnę. I nie, nie piłem przed południem. Chodzi mi dokładnie o rynnę, czyli metalową rurę odprowadzającą nadmiar wody z dachu, bo to ona jest bohaterką świetnej książeczki autorstwa Roksany Jędrzejewskiej-Wróbel.
O książce miałem napisać jakiś czas temu, kiedy wielkie sople i hałdy zlodowaciałego śniegu niszczyły rynny budynku, w którym mieszkam. Żal mi się ich zrobiło, ale całe szczęście Bartek odgrzebał na półce "Rynnę" i okazało się, że martwiłem się zupełnie niepotrzebnie, bo rynny (a przynajmniej bohaterka książeczki), uwielbiają zimę, lód i sople. Dlaczego? Bo lód to jedna z postaci rynnowego przyjaciela, czyli deszczu, który "uziemiony" przez temperaturę może snuć swej blaszanej kumpeli opowieści o szerokim świecie. Nie tak jak wiosną kiedy, co prawda ładnie pachnąc, przelatywał szybko, albo w lato, kiedy odstępy między kolejnymi odwiedzinami były bardzo długie, o jesieni nie wspominając, bo wtedy zimny i zacinający, był nie w humorze. Zima to czas prawdziwej przyjacielskiej nasiadówy.
Uważam, że ożywienie tak niedostrzegalnego na co dzień przedmiotu jak rynna, nadanie mu indywidualnych cech i przedstawienie przyjaźni ze spersonifikowanym deszczem, to pomysł karkołomny i wymagający dużej dozy wyobraźni. Całe szczęście nie zabrakło jej ani autorce książeczki, ani Agnieszce Żelewskiej, która tę piękną historię "ubrała" w, niemniej piękne, kredkowe ilustracje. Polecam, bo pozwoli zarówno Wam jak i Waszym dzieciom spojrzeć na przedmioty koło których na co dzień przechodzimy obojętnie, w zupełnie innym świetle.

5 komentarzy:

  1. Faktycznie bardzo dobry pomysł z tą rynną. "Ubajkowienie" otaczającej codzienność rozbudza w dzieciach wyobraźnię. Intryguje i uczy patrzeć inaczej na zwykły świat.

    Szkoda, że my dorośli nie umiemy wierzyć w bajki. To pozowoliło by mi łagodniej potraktować rynnę przy okiennym wykuszu, która zatrzymała cały zimowy lód. Po roztopach cały skos przy oknie do remontu.

    OdpowiedzUsuń
  2. A czy w tej rynnie też mieszkają mukle? ;-) "Blaszana kumpela" lodu -- ale mnie to ujęło. :-)) Moja Tatiana niekoniecznie przepada za księżniczkami, ale za Kubusiem Puchatkiem, Prosiaczkiem, panem Kuleczką, Findusem... -- to i owszem. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak na zwyczajną rynnę, jest bardzo... urocza:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. O wiele bardziej podoba mi się pomysł pisania bajek o rynnach niż jakieś księżniczki z Marsa. Zgodzę się z Motą - jeśli zauważymy magię wkoło nas, od razu żyje się lepiej, łatwiej i przyjemniej :-)

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."