poniedziałek, 24 maja 2010

"Ja i moja siostra Klara" Dimiter Inkiow


Pamiętacie "Julka i Julkę" Annie M. G. Schmidt? Śpieszę donieść, że rodzeństwo ma godnych siebie następców w osobie Klary i jej młodszego brata, głównych bohaterów cyklu "Ja i moja siostra Klara", autorstwa mało u nas znanego, a chętnie czytanego w Niemczech, Dimitera Inkiowa. Całe szczęście wydawnictwo Tatarak postanowiło to karygodne zaniedbanie nadrobić i tak nasze pociechy mogą cieszyć się już dwiema książkami traktującymi o młodocianych myślicielach i usprawniaczach życia domowego.
Tak, tak. Rodzice wiedzą najlepiej, że logika postępowania progenitury, choć za jasną Anielkę nijak początkowo niezrozumiała, wyłuszczona przez dziecko krok po kroku, cechuje się argumentacją nie do zbicia. I choć skutki tych iście sherlockowskich przemyśleń są najczęściej opłakane, to wobec postawienia rodziców pod ścianą i rozstrzelania ich zdaniem: "Ale mówiliście ...", nie pozostaje im (rodzicom) nic innego jak wzruszyć ramionami i przemyśleć na przyszłość sposób przekazywania pewnych informacji. Nie wiecie o co mi chodzi, już śpieszę z przykładem z książki.
Klara i jej brat, pouczeni przez rodzicieli o potrzebie pomagania innym, decydują się przekuć myśl w czyn. W związku z tym pakują do PCKowskich worków najlepszą kieckę mamy i najlepsze laczki taty. Kiedy wyżej wymienieni orientują się w zakresie udzielonej przez swoje dzieci pomocy i próbują odzyskać części garderoby, jest już za późno. Na nic jednak połajanki, bo przecież... No właśnie: "Ale mówiliście ...". I nawet ojcowskie: "Ale dlaczego nowe rzeczy?" zostaje zaszachowane stwierdzeniem, że w starych ciuchach wygląda się do kitu, więc dlaczegóż tak właśnie mają wyglądać bezdomni i potrzebujący? Trudno się nie zgodzić. Choć ja akurat stare ciuchy lubię.
Książeczka Inkiowa to skarbnica takich właśnie historyjek, z których rodzic uczy się, że jego dorosłe, poukładane widzenie świata, to nie jedyny sposób w jaki może być on postrzegany. Uzmysławia, że dzieci niektórych rzeczy nie robią złośliwie, a opłakane skutki dobrej woli, no cóż... Buty można kupić, jamnika wymyć z farby, a brat wkrótce przestanie być żółty, po kąpieli w zalewie z cebulowych łupin. A my z nostalgią, bujając się w fotelu na werandzie, wspominać będziemy jakie to odjechane pomysły rodziły się w dziecięcych główkach.
A, właśnie! Grzechem byłoby nie wspomnieć o świetnych ilustracjach Justyny Mahboob, które będąc kwintesencją "dziecięcoobrazkowej" prostoty, doskonale uzupełniają tekst Inkiowa. Kurczę, choćbym użył stu mądrych słów, nie wyrażę o co mi chodzi. No, po prostu pasują.
Polecam z całego serca, bo lektura była i dla mnie, i dla mojego starszego dziecka okazją do zdrowego pośmiania się przed snem. I nie bójcie się rodzice, że Wasze szkraby znajdą tam pomysły, które przyprawią Was o palpitacje. Jak to mówią, życie pisze nie takie scenariusze, a inwencja twórcza kilkulatków przekracza czasem wszelkie granice. Palpitacje czekają Was zatem i bez instruktażu Klary i jej brata.

3 komentarze:

  1. Fajne. :) Już się czuję zachęcona.Zwłaszcza po lekturze artykułu
    http://biznes.onet.pl/wolny-i-beztroski-czy-da-sie-zyc-bez-pieniedzy,18491,3227166,1,news-detal
    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka świetna i śmieszna!
    Dzieci były zachwycone!

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy Strasznie się cieszę, że ksiązecka się podobała :)

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."