czwartek, 20 maja 2010

"Proces" Franz Kafka


Po lekturze "Lalki Kafki" obiecywałem sobie spotkanie z twórczością tegoż pisarza i w końcu stało się, w moje ręce trafił "Proces". Wstyd przyznać, ale najbardziej znane dzieło Kafki, jakoś, mimo zaleceń polonistki, nie trafiło w LO w moje ręce i dopiero teraz miałem okazję się z nim zapoznać. Zapoznawanie trwało dość długo, bo za nic nie mogłem się wciągnąć, a nawet były momenty, kiedy chciałem dziełem Franza pierdyknąć w kąt. W końcu dobrnąłem do finiszu i mogę parę słów skrobnąć.
Nie wypada się nie zgodzić, że powieść, urodzonego w Pradze pisarza, jest wielowymiarowa, pełna symboli i dość przygnębiająca. Próbuje w niej autor zawrzeć swoje przemyślenia na temat roli jednostki, a właściwie jej osamotnienia wobec społeczeństwa. Jedni twierdzą, że zbiurokratyzowanego, inni - totalitarnego. Jeszcze jedna grupa dopatruje się w "Procesie" paraboli ludzkiego życia w opozycji do Siły Wyższej. Cóż, przy tak "zaplątanej" książce wielość interpretacji jest jak najbardziej uzasadniona, a sam fakt tej wielości świadczy o klasie dzieła. Niestety, z pewnych powodów poczułem się lekturą znużony. Bohater mnie drażnił, absurdalność sytuacji przywoływała w pamięci, podobne do przytrafiających się Józefowi, sytuacje z życia, o których wolałbym zapomnieć, a końcowa rozmowa z kapelanem więziennym stała na tak wykręconym poziomie abstrakcji, że choć były to ostatnie strony, chciałem się z oskarżonym K. pośpiesznie pożegnać.
Kafka trafił u mnie w zły czas. Z pewnego rodzaju literaturą powinno się bowiem obcować:
- po pierwsze, w sprzyjających okolicznościach przyrody i pogody, by ciepełkiem i słoneczkiem przemóc przygnębiającą atmosferę emanującą z tejże i nie dać się jej uwięzić,
- po wtóre, z wypoczętym ciałem i umysłem, z których ten ostatni pozwoli właściwie skupić się na dość poplątanej, nasyconej filozofią i absurdem fabule,
- po trzecie wreszcie, w realnym życiu nie powinno się mieć do czynienia z opisywanymi w książce absurdami, bo taka kumulacja może jednak wpłynąć na chęć odwracania kolejnych stron.
Nie odbieram tej książce wielkości, ale dla mnie jej lektura, ze względów o których powyżej, była drogą przez mękę. Tak więc "Zamek" musi poczekać na lepsze czasy. I słoneczko.

10 komentarzy:

  1. W taką pogodę jak teraz to trzeba czytać książki-pocieszycielki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja pamiętam, że moją pierwszą książką Kafki był "Zamek". Czytałam ją bodajże pod koniec podstawówki, nic nie wiedząc o egzystencjalizmie, paraboliczności i tym podobnych wytworach z teorii literatury. Pamiętam, że książka tak mnie zafrapowała absurdalnością opisanej sytuacji, że dla mnie wówczas, całkowicie nieświadomej tych wszystkich podtekstów i odniesień, było to coś niesamowitego i nie mogłam się od tej powieści oderwać. Pamiętam absurd i grozę jako dominujące odczucia, coś, co mnie całkowicie zahipnotyzowało. :) "Proces" czytałam znacznie później, z podobnymi doznaniami, ale już bardziej świadomie. I książka mnie również zaintrygowała. Choć jest bardziej przygnębiająca niż "Zamek". I może bardziej abstrakcyjna.

    OdpowiedzUsuń
  3. Agnes Racja, ale uwierz, przeszukałem wczoraj bibliotekę i nic rozweselającego nie rzuciło mi się w oczy. A czytana właśnie Tokarczuk też nie pomaga :( Rzuć optymistycznym tytułem, a jak go nie będzie pod ręką, to wypożyczę "starą" Chmielewską, albo okurzę Wilta :D
    Jolanta Absurd jest wielce ok, ale jeśli masz z biurokratycznymi odjazdami do czynienia na co dzień, to uwierz, "Proces" nie jest Ci potrzebny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Polecam Jurandota i jego "Sodomę" na rozweselenie. Albo niech i Chmielewska będzie, "Lesio" i spółka. Albo Calvin! O właśnie, Calvin, czytałeś Calvina?

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie ma to jak łyk starej klasyki... Prawda? Od razu wszystkie "niuanse" polskiej reality show stają się jasne i klarowne ];]-

    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Podejrzewam, że z "Zamkiem" może być jeszcze gorzej ;)

    Kafka jest jednak pisarzem niesamowitym.
    Lecz zgadzam się: nie byłoby dobrze gdybyśmy - wzorem niektórych "wielkich" pisarzy, typu Kafka, czy Beckett -zaczęli patrzeć na świat jak na jeden wielki absurd (choć nie twierdzę, że niekiedy wydaje się to aż nazbyt łatwe ; ) )

    PS. Ciekaw jestem wrażeń z "Pługa" Pani Tokarczuk.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Przypomniałeś mi czasy szkolne. I ten fakultet z języka polskiego (podwójny), na którym musiałam streścić książkę, bo tylko dwie osoby pofatygowały się przeczytać. Myślałam, że dostanę żylaków języka.

    Mnie najbardziej utkwiła w pamięci ta ostatnia scena...

    OdpowiedzUsuń
  8. Kolejna świetna ksiązkowa diagnoza!

    OdpowiedzUsuń
  9. "Proces" czytałam kilka miesięcy temu i rzeczywiście lektura mocno przygnębiająca. Ale drogą przez mękę dla mnie na szczęście nie była ;).

    PS. Wróciłam do prowadzenia bloga po półrocznej przerwie, więc zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Agnes Calvina mam jednego, ale komiks się chyba nie sprawdzi.
    Anhelli Przygnębiające jest to, że świat od czasów Kafki tak mało się zmienił. Na plus, oczywiście :(
    Logos Amicus Dlatego też odłożę na razie :) PS. Na info o "Prowadź ..." musisz poczekać, bo to DKK i musimy się najpierw zebrać :D
    Joanna_Czytelnik Chyba coraz częściej zadajemy sobie te pytania: "Kto to był? Przyjaciel? Dobry człowiek? Ktoś, kto współczuł? Ktoś, kto chciał pomóc?", bo coraz bardziej się od siebie oddalamy.
    m Proszę mnie nie popychać w stronę pychy :D
    madit Dzięki za wizytę. Odwiedzę.

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."