piątek, 7 maja 2010

"Szczury i wilki" Grzegorz Gortat


"Szczury i wilki" Grzegorza Gortata, to książka pisana ku przestrodze. Przestrodze przed powtarzaniem błędów historii. Oto, grupa młodzieńców i ich przywódca o znamiennych inicjałach A.H., który sączy do głów nastoletnich naiwniaków jad, prawo do życia dając tylko "prawdziwym" Polakom. Bo w końcu ten prawdziwy A.H. miał, jakby to pewnie ci chłopcy ujęli, zajebisty plan. Żydów, karłów, degeneratów i resztę tałatajstwa do gazu i do pieca. Wtedy na świecie będzie super. A kto decyduje o tym kto jest kto? Kto jest z nami, a kto przeciw nam? No przecież, że oni. Silni i lojalni, wierni wodzowi jak psy, napchani do wypęku cytatami z "Mein Kampf" i pozbawieni własnej woli, faceci w glanach i esesmańskim pasie podtrzymującym czarne bojówki. Taki właśnie jest Heniek (pseudo w organizacji - Heinrich), chłopak z patologicznej rodziny, który szuka swojej życiowej drogi i znajduje ją w neonazistowskiej grupce.
Autor podzielił powieść na dwa plany czasowe. Pierwszy to współczesność, z której główny bohater na skutek wypadku i specyficznej wędrówki dusz, trafia do konzentrationslager Birkenau, by tam pod psią postacią obserwować to, co ludzie zatruci hasłami, którymi z takim zapałem szermował, zgotowali jego "wrogom".
I tu mam żal do pana Grzegorza, który większość książki poświęcił na wymyśloną historię osadzoną w obozowych realiach. Bo mimo, że jest w niej wszystko to co przeraża w opisach hitlerowskich zbrodni, wszystko to co powinno wstrząsnąć młodym czytelnikiem, który, być może po raz pierwszy, styka się z problematyką wojennego ludobójstwa i Holokaustu, to jednak w stosunku do tu i teraz, i kwestii "zaczadzenia" Heinricha współczesnym nacjonalizmem, jest tej treści zbyt dużo i w zbyt uproszczonej formie. Ale być może wynika to z mojego wieku i kilkunastu przeczytanych książek o tematyce obozowej. Wracając do treści, podobny żal mam też za zakończenie, zbyt szybkie, zbyt cudowne i jakieś takie... pobieżne.
Pomijając jednak moje marudzenie "Szczury ...", to książka ważna. Podsunięta w porę nastolatkowi, który nagle zaczyna biegać na siłownię, strzyc się do skóry i który na grillu z przyjaciółmi ubranymi we "fleki" macha łapą wrzeszcząc "Heil!", może pozwoli spojrzeć mu na pewne sprawy w innym świetle. Rodzica, choć może kręcić nosem, że o obozach lepiej pisano, być może wyczuli na pewne niepokojące sygnały. A poza tym warta jest przeczytania, by uzmysłowić sobie, że mimo upływu ponad półwiecza, niektórzy nadal dają posłuch Führerowi i jego chorym rojeniom.

5 komentarzy:

  1. Masz rację... Przerażające, ale winno się przyuczać, że tamto nadal jest żywe w myślach wielu pustych pokoleń, że czas i wiatr przemian niczego tak naprawdę nie zmieniły w świadomości i mentalności wielu. Chyba najważniejszym grzechem jest: głupota!

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaciekawiłeś mnie... nie znałam tej książki, a tematyka holokaustu mocno mnie nurtuje ostatnimi czasy. I mimo Twoich kilku krytycznych uwag jestem skłonna sięgnąć po tę powieść.

    OdpowiedzUsuń
  3. Podziwiam rozpiętość tematyczną, ja bym nie sięgnęła, jakby stało na półce (nie mojej, oczywiście). Ktoś Ci polecał?

    OdpowiedzUsuń
  4. Anhelli "By czas nie zaćmił ...". Pewnych rzeczy nie powinno się grzebać. Powinny być stale przypominane jako przestroga dla następnych pokoleń.
    Jolanta Ale nastaw się na spore uproszczenia.
    Agnes Gdzieś o Gortacie czytałem. Pewnie na blogach. I co za rozpiętość? W jakim sensie?

    OdpowiedzUsuń
  5. W sensie, po jakie książki sięgasz, ale przemyślałam i cofam, przecież nikt z nas, moli, nie zamyka się w jednej ciasnej skrzynce ulubionego gatunku.

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."