piątek, 26 listopada 2010

"Urodziłem się pewnego błękitnego dnia. Pamiętniki nadzwyczajnego umysłu z zespołem Aspergera." Daniel Tammet

Oglądaliście “Rain Mana”? Pamiętacie autystycznego Raymonda Babbitta zagranego z wielką maestrią przez Dustina Hoffmana? Ja pamiętam. Pamiętam też, jak bardzo zazdrościłem facetowi jego niezwykłych matematycznych umiejętności. Bo filmowy Babbitt jest sawantem, czyli osobą, którą przed epoką poprawności politycznej nazywano po prostu genialnym głupcem.
Czemu służy to zagajenie? O istnieniu tychże i samym filmie przypomniałem sobie bowiem właśnie przy okazji lektury pamiętników Daniela Tammeta. Sawanta, doświadczonego w dzieciństwie przez ataki epileptyczne, cierpiącego na zespół Aspergera, synestetyka i geja. Słowem, człowieka - zagadkę.
“Urodziłem się …”, to z jednej strony dość monotonna w stylu i sposobie narracji historia pewnego życia, z drugiej zaś fascynująca wycieczka w głąb genialnego, ale i ograniczonego chorobą, umysłu. Jeżeli nie będziecie zwracać uwagi na to pierwsze, a skupicie się na drugim, otrzymacie okazję poznania niezwykłego faceta, który co prawda potrafi nauczyć się obcego języka w siedem dni, a liczby do 10.000 wizualizuje sobie jako kształty i dzięki temu jest w stanie przeprowadzać skomplikowane obliczenia matematyczne w pamięci, ale równocześnie zwykła interakcja z otoczeniem sprawia mu wielki kłopot.
Lektura, oprócz niewątpliwej przyjemności wirtualnego poznania Daniela, zmusiła mnie do zastanowienia się nad tym, jaką umiejętność ja sam gotów byłbym poświęcić na rzecz niewyobrażalnego rozwoju innej. Czy chciałbym mieć, dajmy na to, fotograficzną, prawie nieograniczoną pamięć, ale nie mógłbym płakać albo śmiać się? Ciężki byłby to wybór, a przecież sawanci zostali go pozbawieni. Oni po prostu mają, tak jak mają. Zmarły w ubiegłym roku Kim Peek, będący pierwowzorem postaci granej przez Hoffmana, znał na pamięć 12.000 książek, ale nie był zdolny do samotnej egzystencji. Coś za coś? Ale dlaczego?
Warto sięgnąć po “Urodziłem się …”, żeby przekonać się, że inność nie oznacza bycia gorszym. Nie jest to może książka porywająca (trzeba pamiętać, że napisał ją, co prawda wysokofunkcjonujący, ale jednak autystyk), ale ma swój urok. Noż kurka, jakże ciężko pisze się o rzeczach, które się podobają. Polecam. Przeczytajcie.

7 komentarzy:

  1. Ciekawy problem poruszyłeś - z czego zrezygnować, żeby być w czymś innym geniuszem. Myślę, że podjęłabym taką decyzję tylko, gdybym musiała bo nie wyobrażam sobie życia z takim ograniczeniem.
    Samą książką też mnie zaciekawiłeś, choć zazwyczaj nie sięgam po taką tematykę, i będę jej szukać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam, jak tylko wyszła. Ja jestem zachwycona i pełna podziwu. Po książce dotarłam do filmu o Danielu. Polecam, tym bardziej,że Daniel odsłania w książce kulisy dokumentu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja już przeczytałam i byłam pod naprawdę miłym wrażeniem. Z czystym sercem polecam tą książkę innym

    OdpowiedzUsuń
  4. Z pewnością przeczytam, oglądałam o nim program w tv, podjął wyzwanie nauczenia się islandzkiego w tydzień. Inną fascynującą osobą może być dla Ciebie - Bazylku, kobieta: Temple Grandin, która mimo autyzmu została profesorem i wykłada na Colorado State University. Niezwykła postać - w Polsce prawie nieznana, za to w internecie można przeczytać mnóstwo jej artykułów i wywiadów. Pisał o niej Oliver Sacks w jednej ze swych książek - wszystkie gorąco polecam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Do poprzedniego komentarza - Temple Grandin jest rzeczywiście ciekawą postacią, i również napisała książkę o sobie pt "Byłam dzieckiem autystycznym". Polecam, dla zainteresowanych tematem.

    Akurat książki Daniela Tammeta nie znałam, więc dziękuję za recenzję. Przeczytam na pewno, bo autobiografia osób w jakiś sposób odmiennych, autystycznych, niepełnosprawnych zawsze mnie interesują, fascynują wręcz. Chociaż zgadzam się, że często nie są porywające czy napisane w sprawny sposób, nie zawsze też są dobre pod względem literackim, ale przecież nie o to tu chodzi. Chodzi raczej o to, by poznać nieco "od wewnątrz" świat takiej osoby, a któż to może przekazać lepiej, niż ona sama.

    OdpowiedzUsuń
  6. Slyszałam fragmenty w radiowej dwojce, wlasnie te o wizualizacji liczb. W trakcie sluchania zaczałam sie w myslach bawic w odgadywanie niektorych obrazow jakie nasuwaja konkretne cyfry i co ciekawe moja wizja zgodzila sie z ksiazkowa! nie wiem czy sie cieszyc czy udac do specjalisty ;). A na ksiazke miałam wielka ochote niestety stala sie trudno dostepna.

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."