czwartek, 10 marca 2011

"Na Szkarłatnych Morzach" Scott Lynch


“– Wiesz co, Locke? – rzucił lekkim tonem Jean, jakby to były towarzyskie pogaduszki. – Lubię wyobrażać sobie, że gdzieś w świecie są złodzieje, którzy ładują się tylko w absolutnie zwyczajne i nieskomplikowane przygody. Powinniśmy przemyśleć, czy ich nie poszukać i nie zapytać, na czym polega ich sekret.”

Co Wy mi tu, Wiadern..., znaczy Jean, pitolicie, jak na jakich skrzypkach z gontu i końskiego włosia?! Jakie “zwyczajne”, jakie “nieskomplikowane”?!! Mają być kozackie, ekstraordynaryjne i z wykopem! Taa, o przygodach Waszych mówię. O przekrętach, niebezpieczeństwach, walkach na lądzie i na morzu i innych akcjach, do których, po części, przyzwyczailiście mnie w pierwszym tomie cyklu o Niecnych Dżentelmenach. Że co? Że “Na Szkarłatnych Morzach”? Poczytamy, zobaczymy, a tymczasem …, eee, co robią te toporki w Twoich dłoniach? Nie!!! Arghh!
Rzadko się zdarza, żeby sequel przerósł, czy choćby dorównał poprzednikowi, ale są chlubne od tej reguły wyjątki i druga część cyklu autorstwa pana Lyncha zajmuje wśród nich poczesne miejsce. Mógłbym co prawda zarzucić temu tomowi pewne przegadanie, ale tak się akurat składa, że lubię teksty dwójki złodziejskich przyjaciół. A że są gadułami? No cóż, nikt nie jest doskonały.
Drugi tom to kolejna szalona galopada, która na początku pozwoli nam się zorientować, co Locke robił przez cały ten czas, który upłynął od zakończenia “Kłamstw …”, a potem uzmysłowić sobie, że poprzednie problemy, to w porównaniu z tymi dopiero nadchodzącymi, były tylko pierdnięciem grzechotnika. Albo bułką z masełkiem. Albo kaszką z … Ech, po prostu, po stu stronach orientujemy się, że nasi ludzie (bo tak zacząłem o chłopakach myśleć), mają naprawdę przerypane. I, choć może to dziwnie zabrzmi, to jest super! Bo inaczej nie byłoby tych kilkuset stron, na których autor zawarł opis wyplątywania się z tarapatów, a przez które leci się jak burza.
Czekam z niecierpliwością na trzeci tom, który rodzi się w bólach. Czemu czekam? A choćby po to, żeby posmakować takich soczystych tekstów prosto z rynsztoka: "– Prędzej urodzi pan hipopotama, (...) niż najlepszemu złodziejowi uda się przechytrzyć kordon wokół mego skarbca. Ale to niemądre, moglibyśmy siedzieć tu całą noc i licytować się długością fiutów. Ja mówię, że mój ma pięć stóp, a pan, że pański ma sześć i na rozkaz pluje ogniem. Wróćmy do sedna sprawy. (...)” i dowiedzieć się co dalej, bo autor zakończył w takim miejscu, że ... I tylko mam nadzieję, że korekta będzie lepsza, bo o ile mogę wybaczyć literówki (choć nie powinienem), to jednak pomylenie imienia, to już delikatne przegięcie.

12 komentarzy:

  1. Znowu się zgraliśmy z czytaniem, bo ja też właśnie "Na szkarłatnych morzach" skończyłam i pewnie za parę dni coś skrobnę. Też się bałam, że druga część będzie kiepściejsza, a nie jest :) Podoba mi się, że i Locke i Jean "ewoluują", że są postaciami dynamicznymi. I tak jak Tobie podoba mi się, że są gadułami :) I czekam, czekam, czekam na "Republikę złodziei" ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tu jest więcej takich, co czekają :)

    OdpowiedzUsuń
  3. grendella, Agnes Piszemy do gościa?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jeszcze jakiś czas wstrzymam się z przeczytaniem drugiego tomu, chociaż już od dłuższego czasu stoi u mnie na półce. Chcę poczekać na spokojniejszy okres i dłuuugo delektować się jego czytaniem ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Darzę ten cykl histerycznym wręcz uczuciem, ale obawiam się , że niedługo kogoś udszę, jak po raz setny zobaczę zmianę daty premiery trzeciego tomu!
    No i te mizerne okładeczki....grafik powinien dostać w łeb...

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie no, widzę, że Lynch zbiera same owacje na blogach, muszę się do niego dobrać ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Piszmy :) Ale co będziemy błagać, grozić, czy próbować przekupić?

    OdpowiedzUsuń
  8. "Pierdnięcie grzechotnika" ostatecznie mnie powaliło;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ta sylwia to była grendella :) Mieszają mi się już te wszystkie konta, hasła, i przepisywane literki...

    OdpowiedzUsuń
  10. To sobie ludziska wyobraźcie, że kiedy czytałam w wakacje drugi tom, byłam zmuszana wbrew woli uczyć się żeglować. I siedząc na pomoście rechotałam jak głupia, gdy Locke klął wszystkie odzywki żeglarski, których się od niego wymagało. Też czekam z niecierpliwością na tom trzeci. Niecni Dżentelmeni zajmują ważne miejsce w moim sercu

    OdpowiedzUsuń
  11. http://tramwajnr4.blogspot.com/2013/03/scot-lynch-republika-zodziei.html?showComment=1363285998482#c7891998948364757529

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."