niedziela, 17 lipca 2011

"Akademia pana Brzechwy" red. Antoni Marianowicz


“Wszyscy kochali tego jasnego, świetlanego człowieka o uśmiechu pogodnym jak letnie niebo.” - Jarosław Iwaszkiewicz


Chciałbym być Brzechwą! Tym z Was, którzy już zaczęli kręcić kółka na czole, spieszę donieść, że mam się dobrze i nie zrobiło mi się kuku od książek, tylko przeczytałem zbiór wspomnień o autorze “Kaczki Dziwaczki”, zredagowany przez Antoniego Marianowicza. I mam mocne przeczucie, że kiedy skusicie się na opisywaną pozycję i sięgniecie po te memuary skreślone rękami przyjaciół, znajomych i współpracowników poety i adwokata, Jana Lesmana, też zechcecie być Brzechwą.
Któż by bowiem nie chciał być człowiekiem wesołym i dysponującym “inteligentnym” poczuciem humoru, które my możemy odnaleźć w jego wierszach dla dzieci (i nie tylko), a ci co znali go osobiście, doświadczali na co dzień. Dodajmy jeszcze inne cechy: uczynność, koleżeńskość, altruizm, dobre wychowanie, elegancję, opanowanie, brak zawiści (co w środowisku twórczym, było prawdziwym ewenementem) i sto innych, pozytywnych, składających się na obraz człowieka, którego nie dało się nie lubić. Miłośnika kart, pięknych kobiet i dobrego jedzenia. Bon vivanta, który umiał brać z życia to co najlepsze i to w pięknym stylu.
Wiecie, że nie lubię długich notek, a zachwyt tą książką sprawia, że mógłbym o człowieku, który napisał najlepsze strofy poezji dziecięcej (pewnie by się dobrodusznie obruszył, bo nie uznawał rozróżnienia na literaturę dla dzieci i dorosłych), pisać i pisać. Lepiej jednak oddam głos Igorowi Sikiryckiemu, cytując fragment jego tekstu na zachętę (pokaże on, co próbuję Wam przekazać), a Wy sobie ewentualnie doczytacie.

“Pewnego dnia Janek zaprezentował mi niezwykłe widowisko. Do “Klubu Pickwicka” wchodziło się przez salę restauracji hotelu “Savoy”, na pierwsze piętro. U szczytu schodów znajdował się niewielki taras z widokiem na całą salę. Kiedy znaleźliśmy się na tarasie, Janek zatrzymał się i oparł dłonie na balustradzie.
- Spójrz na ten stolik, ostatni z prawej strony,
- Ten, przy którym siedzi szpakowaty pan w towarzystwie dwóch pań?
- Tak, ten.
- Nie widzę nic ciekawego.
- A teraz?
- Teraz bierze jakąś książkę i coś pisze.
- A wiesz, kto to jest?
- Nie wiem.
- To jest Jan Brzechwa.
- Jaki Brzechwa, twój kuzyn?
- Nie. Jan Brzechwa, czyli ja.
Widząc osłupienie w moich oczach, Janek uspokoił mnie zaskakującym wyjaśnieniem:
- Otóż pan, którego tam widzisz, podaje się za Jana Brzechwę i w dodatku składa autografy na moich najnowszych książkach.
- Skąd o tym wiesz?
- Od znajomego kelnera.
- No dobrze, ale cóż on na tym zyskuje?
- Jak to co? Wdzięczność mamuś obdarzonych autografem, a może i coś więcej.
- Moim zdaniem faceta trzeba natychmiast zamknąć.
- Nie masz racji. On mi wyświadcza ogromną przysługę. Wiesz przecież, że nie lubię podpisywać moich książek, a jemu widocznie sprawia to ogromną przyjemność. Poza tym robi to bardzo dobrze. Ma ładny charakter pisma i całkiem niezłą prezencję. Jednym słowem, nie przynosi mi wstydu. (...)”

Widzicie? Nie tylko ja chciałem być Brzechwą. Polecam!!!

16 komentarzy:

  1. Nie słyszałam o tej książce, lecz spodobały mi się twe wrażenia, więc chętnie ją poznam.

    OdpowiedzUsuń
  2. mam ją, czytałam ze względu na postać Jana Marcina Szancera, rewelacyjne anegdoty :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja z przyjemnością sięgnę gdy nadarzy się ku temu okazja :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też, ja też chcę być Brzechwą! Fragment cudny. Zaraz sprawdzę czy książka jest dostępna w mojej bibliotece:) Dobrze, że są takie smaczki literackie na świecie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie chciałbyś być Brzechwą, bo gdyby dzieci chciały Twoim nazwiskiem nazwać swoją szkołę, to ksiądz by powiedział, żeś Żyd, a wójt by dorzucił, żeś pisał wiersze ku czci Stalina. I niech się wypchają dzieci swoim Ambrożym Kleksem. Niestety:( W pięknym kraju żyjemy:P Przepraszam, że tak mi się ulało, ale swego czasu szlag mnie jasny trafił przy takiej okazji.

    OdpowiedzUsuń
  6. zacofany.w. lekturze Pan Jan byłby pewnie ponad to i dlatego właśnie chciałbym ... :) A zresztą, to nie pierwszy i nie ostatni przypadek kłopotów z patronowaniem -> TU

    OdpowiedzUsuń
  7. Kupiłam za ... nieprzyzwoitą cenę na allegro:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Fantastyczny fragment:) Chyba przestanę czytać Twojego bloga, bo czuję się zachęcona do każdej książki, o której tylko przeczytam u Ciebie i życia mi na nie zabraknie;)

    OdpowiedzUsuń
  9. @ zacofany.w.literaturze

    Niektórzy rodzice mogliby jeszcze się oburzać, że stary Kleks niezdrowo interesuje się chłopaczkami - czytałam i takie zarzuty.

    @ Bazyl

    Podziękowania za oświecenie, o Brzechwie chciałam od dawna poczytać, a ww. książka całkowicie umknęła mojej uwadze. Pamiętam wspomnienia jego redaktorki z PIW-u (Szymańskiej) - b. ciekawe opowieści.

    OdpowiedzUsuń
  10. @Czytanki.Anki: też to czytałem i powtórzę, że żyjemy doprawdy w ciekawym kraju:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja jeszcze raz:) Zapraszam tzn. typuje (typ,typ), tzn. nominuję do zabawy One Lovely Blog Awards. Info na moim blogu (się pojawi za chwilę).
    A "Akademia pana Brzechwy" jest dostępna w mojej bibliotece! Jutro się tam przerowerkuje:)) Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja zwykle odnajduję w sobie chęć bycia Kermitem, ale Brzechwą...? Z cytatu i Twoich zachwytów wynika, że Brzechwa był kimś znacznie ciekawszym, niż mi się wydawało, może jednak jakieś pokątne kojarzenie go z Tuwimem nie jest wcale aż tak strasznie pokątne :) książkę przeczytam, jak dorwę, szczególnie, że Antoniego Marianowicza darzę ogromną sympatią i cenię, więc jego redakcja tylko pogłębia chęć czytania o Brzechwie.

    OdpowiedzUsuń
  13. liritio Jak się okazuje, nie tylko Ty :) A Brzechwa zaimponował mi tyloma cechami, których u mnie ze świecą szukać, że po prostu uznałem, że łatwiej niż adaptować od, byłoby zostać :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Po tej płomiennej recenzji zakupiłam książkę i ja też chciałabym być Brzechwą! pozdrawiam Jola

    OdpowiedzUsuń
  15. Jola Prawda? Być człowiekiem, który teoretyczne nie miał wrogów, czyż to nie piękne?

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."