piątek, 15 lipca 2011

"Gra o tron" George R. R. Martin


Oż Ty Martinie! Tak, George R. R., do Ciebie mówię, do Ciebie! Nie wiem łajać Cię, czy dziękować. Za co łajać? A za to, że przez kilka dni zrobiłeś ze mnie jeszcze gorszego ojca i męża niż normalnie jestem. Tak, tak, przyznaję, że włączałem dzieciom bajki wideo i komputer, by jeszcze na trochę, na te marne pół godzinki, wskoczyć do świata Siedmiu Królestw z przyległościami. I że oganiałem się jak od much, od członków mojej rodziny, rzucając jakieś zniechęcające pomruki jako odpowiedzi na bardzo ważne dla moich synów pytania oraz bezczelnie migając się od przyziemnych prac domowych, zbywając żonine prośby tymi znienawidzonymi przecież przeze mnie: "Później." i "Za chwilę.". Bo tam intrygi, wojna za progiem, bo zabili ..., bo co z nią..., a z nim? No i za to właśnie wypada Ci podziękować, jako że już dawno tak totalnie nie “wpadłem” w żadną książkę, jak w Twoją “Grę o tron”.
Powiecie, że phiphifantazy. A ja odpowiem: “Ale, kurka, jakie?!” Wchodzisz bracie/siostro, rozglądasz się. Troszkę niepokoju, bo nikogo nie znasz i nagle, po kilkunastu stronach, od razu wiesz kto jest kto. I już, panie dziejku, masz swoje antypatie i sympatie oraz, żeby nie było b&w, grupę trzecią, co to nie wiadomo lubić czy opluć. I już mrukolisz pod nosem przekleństwa pod adresem tej lafirydny w trwałe ondulacje czochranej. Już ronisz łezkę nad losem sierot i bękartów. Już wznosisz oczy do nieba nad głupotą manipulowanych dziatek. Znaczy, postacie dobre.
A akcja? Panie kochany, pewnie, że jest. Na tony, na pudy, na kamienie, czy tam inne cetnary. Mnóstwo! Dworskie intrygi, turnieje, przepychanki o władzę, bitwy, namiętności, tragedie i, i, i... No tyle, że, jak widzicie, idzie się zacukać.
Stop! O “Grze o tron” pisano już tyle, że moje trzy grosze nie mają większego znaczenia. Ja, jak widać, jestem mocno pro. Bardzo mocno. Z niecierpliwością czekam co dalej, ale na razie - przerwa. Gary trzeba omyć, prysznic wziąć. Ale jakbym mógł, to w ciemno bym się z wszystkimi dostępnymi częściami “Pieśni Lodu i Ognia” zamknął w jakiej gawrze i dotąd bym nie wychodził, aż bym zmógł. Bo ja mam przeczucie, że reszta jest równie dobra jak część pierwsza. I niech to będzie podsumowanie i rekomendacja.

13 komentarzy:

  1. Twoje "trzy grosze" cenniejsze od wszystkich recenzji razem wziętych. Entuzjazm czytelnika jest najlepszą rekomendacją ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytam na pewno, jak tylko dostanę nagły zastrzyk gotówki i w końcu będzie mnie stać bez wyrzutów sumienia na zakup całej serii od razu. Twój entuzjazm jest zachęcający :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, jak ja Cię doskonale rozumiem:) Rodzinę wyrzuć na wczasy, najlepiej dość długie, wyłącz telefon i czytaj dalej:) No może w okolicy drugiej części czwartego tomu włączysz radio na chwilę:D
    PS. Zakładam, że masz wszystkie tomy wydane po polsku, bo inaczej Cię skręci i zaczniesz chodzić po ścianach:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pękłam ze śmiechu po przeczytaniu recenzji. Szczególnie przy: "I już mrukolisz pod nosem przekleństwa pod adresem tej lafirydny w trwałe ondulacje czochranej". Na razie obejrzałam tylko serial, ale i tak mam zamiar przeczytać całą serię. Na szczęście już czekają na mnie zarezerwowane w bibliotece. Odrobinkę przeraża mnie ROZMIAR tych książek, ale tylko odrobinkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ha, kolejny trafiony zatopiony!

    Ja "Grę o tron" czytałam nad jeziorem, i jak normalnie nie cierpię kiedy mąż na całe dni na rybach znika, tak go na siłę wręcz wypychałam, żeby sobie trochę chłopak połowił, a potem jeszcze całe to skrobanie sporo czasu mu zajmowało, więc mogłam spokojnie czytać :)

    Gorzej było, jak się książka skończyła, a ja z ostrym syndromem odstawienia, pojechałam kolejnej części do Augustowa szukać. Nie było. Może i dobrze, bo wróciłam do realnego świata na resztę wyjazdu ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. ~ Bazyl
    Wyboru wielkiego Twoja recenzja nie pozostawia. :) Zastanawiam się tylko nad wydaniem, to z okładką filmową wydaje mi się poręczniejsze w lekturze, ale to chyba i tak większego znaczenia nie ma, skoro świat powieściowy bezlitośnie wsysa. :)

    ~ grendella
    Twoja opowieść o rybach to jedna z lepszych książkowych anegdot, jakie słyszałam. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No to po Tobie:) Według mnie reszta jest równie dobra, więc lepiej najpierw rodzinę na jakieś wyjątkowe wakacje wyślij.
    Najgorszy jest syndrom odstawienia, o którym pisze Grendella. Ja w chorobie uruchamiałam sieć kontaktów i szukałam kogoś, kto mi przywiezie jak najszybciej "Starcie królów". Jak już się zacznie czytać Martina, najlepiej mieć na półce całą sagę:)

    OdpowiedzUsuń
  8. U mnie księga czeka, "sczytana" już przez mojego współmieszkalnika, na półce i kusi. Skusił mnie też, po odkryciu Twojego bloga, "Kyś" i nie wiem czy nie pójdzie pierwszy. Z tą sagą aż strach zaczynac ;-/ W końcu nie da się na kilka tygodni uciec od rodziny, pracy i prysznica ;)


    z obietnicą częstych blogo-wizyt,
    Twój najnowszy czytelnik,
    POLA

    OdpowiedzUsuń
  9. Agnesto Niestety, dzięki temu entuzjazmowi, w domu zagnieździł się drugi martinowy zombi. Na gwałt muszę chyba organizować następne części i wygląda na to, że to nie ja będę je pierwszy czytał :)
    Immora Książka zacna, ale żeby od razu kupować. Raz - spora kasy, dwa - mnóóóóóstwo miejsca. Wystarczy znaleźć fajną bibliotekę :)
    zacofany.w.lekturze Chętnie bym, ale mamy w domu ospę i jesteśmy upupieni. Zatem zostaje TV i komputer. Teraz mam więcej możliwości szkodzenia synom, bo Święty Krzyż zaczął emitować naziemny sygnał cyfrowy i w moim telejajku pojawiły się takie egzoticzne programy jak np. TV Puls, gdzie wieczorem jest godzinny maraton bajek :D
    sabriel89 Z rozmiarem radzimy sobie tak, że wypożyczamy papier, a z netu ściągamy pdfa piracika i wrzucamy na czytnik :) Wiem, wiem. Zły Bazyl, zły!
    grendella Kitek nie łowi, więc odpada. Ja co prawda syndromu odstawienia nie mam, ale podejrzewam, że byłoby tak jak z fajkami. Wziąłbym trzy dziesiątki stron i pooooooooszłoooooo!! :)
    Lirael Przepis na poradzenie sobie z cegłą powyżej. Ale i z papierem da radę, tylko trzeba mieć piwny fałd jako podstawkę o co u kobiety może być trudniej :D
    milvanna Ja sobie mantruję: "Nie obchodzi cię co u Starków. Nie obchodzi cię ...", ale skuteczność jest żałosna :)
    POLA Oj tam! Nie da się! Po kilku dniach bez prysznica to rodzina ucieknie od Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Od stu lat mam to w polecankach biblionetkowych na 99%, hehe. Ale nie kupię, nie kupię, nie kupię. Podpuszczę znajomego, niech sobie kupi, a potem pożyczę :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wiele dobrego słyszałam i gdyby jeszcze książka była ciut tańsza to chętnie był się z nią zamknęła w domu i czytała, ale kurcze droga strasznie jak na kieszeń studenta więc musi jeszcze trochę poczekać. Chociaż boję się konfrontacji książki z serialem.

    OdpowiedzUsuń
  12. @Bazyl: współczuję ospowatych:( Idź na całość i zamontuj jakąś cyfrówkę z MiniMini, masz progeniturę z głowy od bodajże 6.30 do 21.30:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Aj, aj - obejrzłam serial na HBO - i niestety nie tylko ja i moim mieście powiatowym Martin ze swoją Sagą w ciągłym czytaniu... nie wiem kiedy się dorwę ... Kupić nie kupić, nie chcę ... koszty, miejsce ... ale jak nie wytrzymam to znaczy że na terapię uzależnień trza się zapisać ! I jeszcze TY "Et tu, Brute, contra me ...". Ech ...

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."