środa, 27 lipca 2011

"Jutro" John Marsden

Czekałem z tą notką, aż przycichnie promocyjne tornado związane z odgrzewanym kotletem jakim jest “Jutro” Johna Marsdena, bo podejrzewam, że stofefnasty tekst na temat tej książki nie zainteresowałaby wówczas nikogo, a tak być może … A! I niech nie zwiedzie Was pejoratywny wydźwięk “odgrzewanego kotleta”, bo, choć książce się trochę dostanie, w tym przypadku moją intencją było zwrócenie uwagi na fakt, że Znak wydał pozycję, która na Antypodach ukazała się w 1993 roku. Dzięki wydawnictwu możemy zatem zobaczyć, czym jarali się australijscy nastolatkowie blisko dwie dekady temu. Bo o tym że się jarali, świadczy, jeśli już nie ilość przyznanych autorowi nagród, to wyeksponowana na okładce rodzimego wydania, idąca w miliony, liczba fanów.
Grupa dobrze wychowanej (tych paru rysek charakteru u każdej z postaci nie liczę) i zaprawionej do życia w małokomfortowych warunkach (wiadomo, Australia), młodzieży, wyrusza na biwak w odludzie, by tam zacieśniać więzy interpersonalne*. Po powrocie do domów, nastolatkowie orientują się, że ziścił się czarny scenariusz, o którym politycy od dawna gadali w TV i nieznany wróg dokonał inwazji na farmerską krainę szczęśliwości. Rodziców nie ma, trzeba się więc zorganizować i …
No właśnie. I … To nieszczęsne “i”, o którym tu mowa, to opis wspaniałej partyzantki jaką grupa małolatów uprawia beztrosko pod nosem nienazwanego wroga, a który pozostawi nastoletniego czytelnika z otwartą paszczą i spowoduje, że natychmiast sięgnie po następną z siedmiu części. Natomiast mnie, starego szpaka, powiedzie dokładnie w drugą stronę. Tak, tak. Bo niestety opis poczynań grupki przyjaciół, mimo że ze świetnym przesłaniem na temat mocy przyjaźni, siły współpracy, zalet logicznego myślenia i korzyści płynących z survivalowego stylu życia, jest tak głęboko niewiarygodny, że aż momentami śmieszny**. I tylko nie wiem czemu ten stan rzeczy przypisać. Najprościej byłoby głupocie przeciwnika, ale jak w takim razie wyjaśnić jego błyskawiczną, udaną napaść na, bądź co bądź, wielki kraj.
Jeśli jesteście ciekawi czy sięgnę po “dwójkę”, to odpowiedź brzmi - tak. Chcę zobaczyć czy Marsden dalej będzie zasuwał kawałki w stylu Rambo zmiksowanego z MacGyverem, czy też pójdzie inną drogą. Drogą wiarygodności. Liczę też na zmianę narratora, bo Ellie, połączenie nastoletniej infantylności i twardej traperki, czasem działała mi na nerwy. Ale to pewnie tylko dziadki, którym idzie czwarty krzyżyk tak mają. Reszcie może się podobać.

* gadając o pierdołach, które młodym ludziom wydają się Super Ważnymi Sprawami, jedząc, pijąc, całując się i ... no wiecie, takie tam, o których człowiek w życiowym kieracie zdążył już zapomnieć, a które za młodego burzyły mu krew :)
** scena z bydłem i cysterną

5 komentarzy:

  1. Bazylu byłam ciekawa twojej opinii i widzę, że "dorosły" przez ciebie przemawia. Zresztą masz do tego prawo, wcale go tobie nie odbieram. Ta książka ma trafiać do młodzieży i jak na razie trafia skutecznie. To co nas irytuje, dla nich jest normą, ale muszę przyznać, że tej trochę wiarygodności, fakt - brakuje. Tyle że książka ma wlać w młodych wzorce poprzez superbohaterstwo, więc stad pewnie taka jej rola jak w USA film z Supermenem. Inna sprawa że to dopiero początek cyklu i nie wiadomo jak autor poprowadzi dalszą fabułę, dlatego podobnie do ciebie chętnie sięgnę po dalsze części.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. !!! MOŻLIWY SPOILER !!! clevera Jeżeli chodzi o wiarygodność działań, że tak rzecz ujmę, militarnych, to nawet nie dorosły, a nastolatek wiedzący (z innych książek, filmów, wspomnień) jak wygląda prawdziwa okupacja. Taka, w której przeniesienie torby granatów było sporym wyzwaniem i częto, gęsto kończyło się pod najbliższym murem. A tu proszę, można przez okupowane miasto przeprowadzić ciężarówkę, która nie dość że wydaje specyficzny dźwięk przy cofaniu (kto słyszał wie o jakim hałasie mówię), to jest wielka jak stodoła. Przepis? Wystarczy, że czujka wyjrzy zza każdego narożnika i da znak - sygnał czapką. Dla mnie lipa :( Podobnie jak pościg za nią i sto innych patentów. Marsden nieźle daje radę z opisem uczuć i powiązań między bohaterami, ale wojenka mu nie wychodzi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przypomina mi to trochę "Gone". Ja się nie zdecydowalam i nie zdecyduję:)
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Polecam drugą część według mnie zdecydowanie lepsza. Mnie jakoś pierwsza nie porwała, ale i nie znudziła, więc mały plus. Teraz czekam na trzecią i zobaczymy, czy będzie trzymać poziom.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ehh, jeszcze nie czytałam ale od dawna się przymierzam do lektury. Same pozytywne opinie. Troszkę przypomina Gone, ale w sumie ta seria bardzo mi się podobała wiec na pewno sięgnę po Jutro :)

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."