wtorek, 26 lipca 2011

"Skazani na ciszę" David Lodge

Pretekstem do piątkowej herbatki z Żoną i Sąsiadką, byli “Skazani na ciszę”, kolejna książka mistrza powieści uniwersyteckiej, Davida Lodge’a. I od razu zaznaczam, że zawiedzie się ten, kto napalił się na, zapowiedziane przez wydawcę na okładce, pieprzne kawałki z "intrygantką i mitomanką o niecodziennych upodobaniach seksualnych" w roli głównej. To nie seks bowiem, a właściwie spanking i przynależne mu klepanie się po zadkach, stanowi o sile tej książki. Co zatem spowodowało, że nawet nielubiąca w literaturze tematyki chorób i przemijania Sąsiadka, z przyjemnością przeczytała tę historię o postępującej głuchocie i walce ze starością, toczonej przez głównego bohatera, emerytowanego profesora lingwistyki? Może styl, bo Lodge ma lekkie pióro i z takąż lekkością się go czyta. Może sposób przedstawienia ważnych problemów, które w miarę upływu czasu, czy tego chcemy, czy nie, dotykają nas wszystkich. Może … Ja natomiast, dokładnie wiem dlaczego “Skazani …” podobali mi się bardzo.
Lodge mógł napisać slapstickową komedię o niedosłyszącym starszym panu, który bawiłby nas w kolejnych scenkach - wpadkach, wynikających ze złego zrozumienia usłyszanych tekstów, a ja napisałbym jajcarską notkę o tym, jak to ześmiałem się jak norka z cudzego nieszczęścia. Całe szczęście “Skazani …” to świetnie wyważona historia, w której, owszem, jest miejsce i na takie scenki, ale stanowią one dodatek do opowiadanej historii, a nie jej treść. Zatem dziś będzie poważnie.
Opowieść Desmonda Batesa, trafiła do mnie, bo dotyka rzeczy dla mnie ważnych, o których od pewnego czasu zdarza mi się coraz częściej myśleć. Podobnie jak Des jestem jedynakiem, który, kiedy przyjdzie na to pora, będzie musiał zaopiekować się rodzicem. Jaką przyjąć postawę wobec walki starszej osoby o własną niezależność? Jak pomóc, gdy taka osoba, pełna wiary w swoje siły, pomocy tej odmawia? To tylko dwa z tysiąca pytań, na które ja i bohater książki próbowaliśmy sobie odpowiedzieć.
Ale to nie wszystko, bo Des zmaga się z innymi demonami. Aktywny zawodowo człowiek zostaje w pewnym momencie zredukowany do niedosłyszącego, życiowego zawalidrogi, który uprzykrza życie swej żonie bizneswoman, nie może znaleźć sobie zajęcia i skazany jest na dyskusyjny ostracyzm. Czy ja też taki będę? Ile uda mi się pod koniec wycisnąć pasty z tubki, z napisem “Życie”? Jakie dotkną mnie ułomności i jak sobie z nimi poradzę?
Rozpisałem się, a nie lubię. Nasza trójka poleca. Kitek podchodził dwa razy, ale drugi raz zakończył się totalnym wciągnięciem w lekturę, więc i Wam radzimy, nie dajcie się zniechęcić początkiem. To naprawdę mądra książka, a ja osobiście żałuję, że Lodge jest tak słabo promowany, bo tworzy świetną literaturę.

13 komentarzy:

  1. Lodge do mnie nie przemawia, przemawia do mnie Wikor Zawada:) Znasz "Szukam pana Kalandra"??

    OdpowiedzUsuń
  2. zacofany.w.lekturze Ale dlaczego? Ze względu na tematykę, czy też może umiejscowienie akcji w okolicach kampusu? Bo ja wiem, że nie wszyscy znoszą akademickość nawet jeśli jest ona ubrana w rozczłapane papucie emeryta :) A Zawady znam tylko "Kaktusów" i to znam też jest dużo na wyrost, bo nie pamiętam kompletnie nic. Stąd podróż sentymentalna :D

    OdpowiedzUsuń
  3. No i widzisz, oszukałem Cię:) Bo to nie był Lodge, tylko Malcolm Bradbury, sprawdziłem tytuł:( Zasugerowałem się "powieścią akademicką":P Więc może po Lodge'a sięgnę w takim razie:) A Zawadę polecam po całości, chociaż dialogi mu się trochę zestarzały. "Kaktusy" to jest w ogóle pierwsza część cyklu:)

    OdpowiedzUsuń
  4. zacofany.w.lekturze Polecam, choć siła rażenia może nie być tak wielka. U mnie zadziałał system naczyń połączonych o czym wyraźnie napisałem. Ale inne Lodge też mi się, więc ...
    A o "Kaktusach" pisałem w sensie serii właśnie. Ot, cholerne, internetowe, skróty myślowe :)

    OdpowiedzUsuń
  5. To szczerze polecam resztę książek Zawady, a pana Kalandra szczególnie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Użyję Twoich słów: "“Skazani …” podobali mi się bardzo". Właśnie to lekkie pióro i humor dość mocno przyciąga. Czyta się lekko, choć właściwie wcale o lekkich tematach tu się nie mówi. Nie mogę niestety generalizować, bo jest to jedyna powieść Lodge, którą przeczytałam. Ale ciekawi mnie ta akademickość, o którą jest autor posądzany.

    OdpowiedzUsuń
  7. Aż wstyd przyznać, ale nic nie czytałam tego autora...Mówisz,że warto?

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też pierwszy raz słyszę o tym autorze i bardzo jestem ciekawa, czy naprawdę warto poznać jego twórczość.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie słyszałem o tej książce, ale Twoja recenzja sprawia że nie zapomnę...

    OdpowiedzUsuń
  10. Lodge'a nie znam wcale, ale jak spotkam na bibliotecznej półce nie ominę. Rzeczywiście, problematyka "Skazanych..." jest ważna, dobrze, że "zaistniała" w blogoświecie,nie samymi nowościami człowiek żyje...
    "Kaktusy..." też pamiętam na tej zasadzie, co Ty- że czytałam dawno temu i że fajne ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziwi mnie, że tyle osób nie słyszało o tym autorze. Jest znany z kilkunastu powieści, w tym wielu i dla wielu - świetnych, przede wszystkim: "Gdzie leży granica?" (satyra na zacofanych katolików wierzących w kalendarzyk małżeński). Generalnie, z racji zawodu, akademickość w "Skazanych..." wydaje mi się największą zaletą. Polecam jeszcze: "British Museum w posadach drży ".

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja nie czytałem, ale to nie oznacza że gardze tym autorem. Wynika to z mojej nieznajomości tego autora

    OdpowiedzUsuń
  13. "British Museum w posadach drży" oceniłam na sześć, coś w tym musi być :)

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."