poniedziałek, 2 kwietnia 2012

"Kobiety z Czerwonych Bagien" Grażyna Jeromin - Gałuszka

Stara nadbiebrzańska mądrość mówi, że chodzenie po bagnach wciąga. I coś w tym chyba jest, bo na dzień dobry książka o kobietach z Czerwonych Bagien wciągnęła jedną DKKowiczkę, która, z podkrążonymi po nocnej lekturze oczami, relacjonowała, nazajutrz po zabraniu książki do domu, że nie mogła, no, nie mogła, przestać. Nieopatrznie powiedziałem o tym zjawisku w domu. I sruuu, wessało mi Kitka na dwa dni. Potem była sąsiadka, która też migusiem, a na końcu ja, łamiący obiegowe opinie, że im kto cięższy, tym mocniej go wciąga. Ale czegóż się było spodziewać, w końcu mowa o babińcu, czyli książce reprezentującej szeroko pojętą literaturę kobiecą.
“Kobiety …” są historią kilku pokoleń kobiet niezwykłych. Zwariowanych, idących za głosem serca, nie rozumu, robiących wszystko wbrew temu co ludzie powiedzą i zamieszkujących tytułowe, odludne Czerwone Bagna. A! I silnych. Takich co to nie dadzą sobie w kaszę napluć, a jak trzeba to i serię z “maszynówki” puszczą, i z wiatrówki w nogę strzelą, byle tylko swój, z trudem wypracowany, mir domowy utrzymać. I pewnie te cechy sprawiły, że panie były zachwycone, a ja, jak to nie rozumiejący kobiet samiec, momentami wkurzony, momentami zniesmaczony, a momentami nic nie rozumiejący i klnący w żywy kamień irracjonalne zachowania bohaterek. Co nie znaczy, że ich nielubiący.
No właśnie, bo mimo tego mojego narzekania zgadzam się z dziewczynami, że Czerwone Bagna to miejsce magiczne i przytulne, a jego mieszkanki, choć z pozoru aspołeczne i na bakier z całym światem, wielce sympatyczne. Podobnie jak cała książka, w której, jak to w życiu, śmiech i łzy, tragedia i komedia, wzloty i upadki. Te ostatnie to nawet dosłownie, bo jak nie prapradziadek z dachu, to niemiecki spadochroniarz albo rodzimy motolotniarz spadają w krzaki koło chałupy czarownic z Bagien, jak uroczo nazywają mieszkanki chaty na uboczu, sąsiedzi.
I tu dochodzimy do kwestii chłopskiej w powieści. Bo chłopy są, i owszem, ale jakoś tak marginalnie. Bardziej jako przydatek, niż cel sam w sobie. Po prostu jako nieustające źródło szczęść i nieszczęść kobiecych, są pretekstem do ich ładnego opisywania. I chwała im za to.
Naprawdę sympatyczna pozycja. I gdybym nawet nie znalazł innych pozytywów (a znalazłem), to jest przynajmniej jedna rzecz, dla której warto po “Kobiety …” sięgnąć. To jedna z bohaterek, prawie stuletnia Roza. Jej stoicyzm, dziarskość i cięty język sprawiły, że … Zresztą posłuchajcie sami:
"- A może i babcia sobie łyknie? - zaprosił Rozę.
- Żadna ja dla ciebie babcia - mruknęła pod nosem, dodając bardzo cicho: - Chamie."
Podsumowując - podobało się całej drużynie.

Program realizowany jest we współpracy z Instytutem Książki.

11 komentarzy:

  1. A co tam, zostawię nic nie wnoszący komentarz:

    :-D

    Rozbawił mnie Twój tekst późnym wieczorem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee tam. Twój komentarz, to znak sygnał czapką, że ktoś mnie jeszcze czyta. No i miło się przekonać, że ciągle jestem w stanie rozbawić kobietę :)

      Usuń
  2. Postanowiłam zostać babcią Rozą za jakiś czas ;) A po książkę być może kiedyś sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałbym zostać żywotnym aż do grobowej deski staruszkiem. Jednym z tych, o których czytam czasem w książkach i którzy mi tak strasznie imponują. Niestety, nie łudzę się, że uda mi się ta sztuka :(

      Usuń
    2. No co Ty, uda się, co ma się nie udać? Cięty język masz, poczucie humoru również, a wszystkie Twoje wpisy bardzo "żywotnie" brzmią. Jak Tobie się nie uda, to komu? ;)

      Usuń
    3. Czakowi od fak-tur?? :D

      Usuń
  3. A mnie się w tej powieści najbardziej podobało właśnie to, o czym wspomniałeś, że chłopy są, ale tak jakby ich nie było ;) A kobitki są silne i nie potrzebują pomocy w postaci usłużnie podanego męskiego ramienia, a jak przyjdzie potrzeba to i serię z karabinu puszczą :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby tylko. Opis pielęgnacji Oskara do dziś budzi dreszcz przerażenia, ale i powoduje, że uśmiecham się pod wąsem :)

      Usuń
  4. Ta notka działa jak historie o żarówce: co to się da ją włożyć do ust, ale nie da się samemu wyjąć. człowiek aż ma ochotę spróbować, żeby udowodnić, że JEGO nie wciągniePPP.
    Wesołych Świąt przy okazji:).

    OdpowiedzUsuń
  5. Faceci nie rozumieją kobiet, ich irracjonalnego zachowania. Wiadomo. Vice versa też. :)

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."