czwartek, 27 września 2012

“Wspomnienia niebieskiego mundurka” Wiktor Teofil Gomulicki

Zaczynam chyba rozumieć kobiety, które stając przed szafą pełną ciuchów wykrzykują ze zgrozą: “Łomatko! W co ja się mam ubrać?!”. Zaczynam, bo sam stanąwszy ostatnio przed regałem pełnym książek stwierdziłem, że, noż kurczę, nie mam czego przeczytać. Leciałem po grzbietach, a w głowie, jak ze starej, gramofonowej płyty, zacięta igła odtwarzała swoje: to nie, to nie, to nie … Potrzebny był plan ratunkowy. Wspomniana na początku, anonimowa kobieta, bierze w takich razach kartę płatniczą i udaje się do przybytku rozpusty zakupowej, czyli centrum handlowego, skąd wychodzi ukontentowana z naręczem ciuchów. Ale, jako że człek ze mnie ambitny, kupno nowej książki, jako rozwiązanie zbyt prozaiczne, odrzuciłem. Postanowiłem za to udowodnić tej grupie ludzi, która narzeka na ceny książek, że poczytać dobre, ba, świetne rzeczy, można całkowicie gratis. Rezultatem tego postanowienia było pobranie ze strony Wolnych Lektur “Wspomnień niebieskiego mundurka” Wiktora Teofila Gomulickiego.
Nawet nie wiecie jaką straszliwą, wewnętrzną walkę stoczyłem ze sobą, żeby w tym tekście nie użyć sformułowania “urocza ramotka”, które zagnieździło mi się w głowie już od pierwszych stron tej wzruszającej opowieści, opisującej szkolne czasy grupki uczniów XIX-wiecznej szkoły powszechnej, działającej w małym, prowincjonalnym miasteczku. Przegrałem. To jest urocza ramotka. Z jednej strony tak strasznie niedzisiejsza, bo kudy tam współczesnym długopisom do gęsich piór, kałamarzy i czernidła. Gdzie napuszczanie na belfrów chrabąszczy, a gdzie zakładanie kosza na głowę i ordynarne wyzwiska? Gdzie wreszcie zwyczaj chodzenia uczniów pod rękę (?) podczas rozmowy, zachwyt poezją, wylewna przyjaźń …? Z drugiej zaś, niemal współczesna w: po kryjomu palonych papierosach, napuszonych młodzieńczych przechwałkach, próbach udowodnienia swojej odwagi głupimi próbami czy niechęci do nauki. Bo pewne rzeczy się przecież nie zmieniają. Sami zobaczcie.

Jeden podczas lekcji usiadł tyłem do nauczyciela. Drugi, znudzony wykładem, przeciąga się i na cały głos ziewa. Trzeci położył głowę na książce i zasnął. Czwarty wytknął dwa palce i z całą szczerością zwierza się nauczycielowi, że „okropnie chce mu się jeść”. Piąty, wywołany do lekcji, wstać nie może, gdyż… urwał mu się guzik od spodni.

Piękna to lektura, zachowująca doskonałe proporcje w opisywaniu spraw poważnych i niezaprzeczalnie komicznych. Dająca możliwość spojrzenia od strony ucznia w system ówczesnej edukacji, ale i przybliżająca stosunki społeczne. Dla mnie jednak, przede wszystkim, pozwalająca poznać grupkę świetnych, pełnych ideałów i energii młodych ludzi, czytanie o przygodach których było prawdziwą przyjemnością. Mógłbym tu jeszcze długo wymieniać sceny, które zapadły mi w pamięć. Tę ze spaniem w trumnie i ze straszeniem ożenkiem, celem zagonienia do nauki. Mógłbym, ale lepiej usłyszeć te historie z “ust” samego Gomulickiego.
I co, można dobrze i za darmo? Można. Jeśli jeszcze dodać, że Wolne Lektury udostępniają tekst w kilku formatach obsługiwanych przez urządzenia mobilne oraz zaopatrzony w ponad 400 przypisów*, to jedynym minusem jaki widzę jest brak rysunków Konstantego Górskiego, o których pan Wiktor wspomina w “Od autora”.

* Na początku wielość przypisów mnie denerwowała, bo większość określeń znałem, ale po zastanowieniu stwierdzam, że o ile ja wiem co to jest np. “poślad”, to dzisiejszy dwudziestolatek już niekoniecznie :)

26 komentarzy:

  1. U mnie Wolne Lektury nie wchodzą w grę (czytniki takoż), bo odczuwam nieprzepartą potrzebę macnięcia i powąchania czytanego tekstu. Ale posiadając własny egzemplarz "Wspomnień..." (z rysunkami, a jakże!) mogę na szczęście tę potrzebę czym prędzej - po raz nie zliczę już który - zaspokoić :)
    Po przeczytaniu przywołanego przez Ciebie cytatu stwierdzam natomiast, że mój Starszy idealnie odnalazłby się w owej klasie. Dziś rano, obudzony i zaciągnięty do szkoły na 8.00, pożegnał się bowiem ze mną stanowczym: "A i tak pójdę spać na lekcji!"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby nie było, że tylko uczniowie na przestrzeni wieków charakteryzują się pewnymi stałymi cechami, fragment o równie niezmiennych mamuśkach:
      Ale są to lekcje tylko z nazwiska. Co chwila coś je przerywa: (...), to matka jednego z „knotów” przybiega zdyszana niosąc chleb z zimną cielęciną, którego „nieboraczek zabrać zapomniał, tak się wyląkł dzwonka — bo toto jeszcze małe, delikatne i nie przywykło”…

      Usuń
    2. O nie, nie, nie! W te numery nie graliśmy i grać nie będziemy! Jak pierwszego dnia zapomniał butów na zmianę, to miał po prostu przykazane kryć się przed woźną; jak nie wziął śniadania, to głodował. Skuteczność na przyszłość - 100%. Ale fakt, osobiście widuję podobne przypadki i w XXI wieku:P
      A - patrząc w dół na komentarze - nie jest to na pewno tylko chłopczyńska lektura!

      Usuń
    3. Ja tylko zwracam uwagę, że historia lubi się powtarzać, a pewne typy ludzkie są powtarzalne. Bez względu na epokę :)

      Usuń
  2. Zeżarło mi komentarz:(( Wspomnienia są rozkoszne, czytałem wielokrotnie i mógłbym przeczytać znów, bo niefrasobliwie zapominam szczegółów:P A przy okazji, zważywszy że ówczesne klasy miały pewnie po 40 uczniów, to i tak te chrząszcze to nie było najgorzej:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko zauważę zapominanie szczegółów, wrócę z przyjemnością. A tak z innej beczki. Wyobrażasz sobie jakiegoś współczesnego ucznia, który oczekuje w deszczu przy drodze, żeby tylko móc ujrzeć z daleka twarz ulubionego twórcy?

      Usuń
    2. Zważywszy, że stałem w kilometrowej kolejce, żeby dostać autograf od Grzegorza Ciechowskiego, to jestem w stanie sobie wyobrazić:P

      Usuń
    3. Ja do Napiórkowskiego z dziecięciem, bo zapatrzone w mistrza gitary.

      Usuń
    4. A ja do pana Wajraka, jak Starszy miał fazę zwierzęcą :)

      Usuń
  3. Problem z wyborem lektury przed własną półką z książkami dopada mnie systematycznie. Teraz też właśnie do przeżywam - krążę, obserwuję, biorę do ręki i nie mogę się zdecydować. Dobór stroju jest łatwiejszy ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się ma 3 pary spodni i małą kupkę t-shirtów, to problemu z ubieraniem nie ma. Biorę to co leży najwyżej. Gorzej z wcale zasobnymi półkami w biblio. Może by tak też brać z góry :)

      Usuń
  4. "Zaczynam, bo sam stanąwszy ostatnio przed regałem pełnym książek stwierdziłem, że, noż kurczę, nie mam czego przeczytać. Leciałem po grzbietach, a w głowie, jak ze starej, gramofonowej płyty, zacięta igła odtwarzała swoje: to nie, to nie, to nie …"

    ha ha, ja mam odwrotny problem: staję przed regałem, a w głowie: to tak, to tak, to jeszcze raz tak...
    Tylko kiedy to wszystko ogarnąć? Człek zbyt łapczywy.
    Też przydałby się plan ratunkowy :)

    A "Wspomnienia niebieskiego mundurka" istotnie cudne są. Przed ich kolejnym i kolejnym rozczytywaniem ratuje mnie jedynie... brak własnego egzemplarza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W drugą stronę też mam :) Ale przy "Wspomnieniach ..." to akurat dopadło mnie wydziwianie i kręcenie nosem na wszystko. Kupno własnego egzemplarza rozważę, bo choć ten na czytniku jest mój, to czasem, podobnie jak momarta, "odczuwam nieprzepartą potrzebę macnięcia i powąchania czytanego tekstu" :)

      Usuń
  5. Lata leżała u mnie w domu ta książka, nigdy się za nią nie zabrałam, bo wydawała mi się taka... chłopczyńska. Ale oddałam swój egzemplarz do osiedlowej biblioteki więc częściowo zmazałam winy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sądząc z powyższych komentarzy, to ona taka do końca "chłopczyńska" nie jest :)

      Usuń
  6. Czytałam ją w podstawówce z wypiekami na twarzy, tak mnie kręciły przygody i inność ówczesnej szkoły. To dzięki niej poznałam słowo "szczotka" w slangu drukarskim. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę zerknąć na "Serce" Amicisa oraz wrócić do szkolnych powieści Niziurskiego :)

      Usuń
  7. A ja dziękuję za namiar na stronkę. Co prawda takich stronek mam wiele i książek pobranych jeszcze więcej, ale już sobie coś upatrzyłam i dodałam do kolekcji. Co do książki - zmilczę- bom nie czytała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strona fajna, tym bardziej, że książki przygotowane w wielu formatach. Ja jeszcze pobuszuję :)

      Usuń
  8. Poślad? To jaieś rolnicze określenie (coś mi się mętnie kojarzy).
    Mundurek zamierzam kiedyś zaliczyć razem z bezgrzesznymi latami, chyba też mi sięprzyda reset od współczesności.
    Kopoty z wyborem lektury też mam. Stąd też moje uzależnienie od stosikowego losowania. Od razu lepiej, jak ktoś mi książkę wybierze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też poślad rolniczo gra. I z kurami.

      Usuń
    2. Iza Monotema ma rację, to gorszej jakości zboże wraz ze śmieciami, sypane dawniej kurkom. Dziś - duży półdupek, bo kurkom sypie się jakieś chemiczne świństwa :(

      Usuń
  9. Mam egzemplarz "Wspomnień" jeszcze od ojca, wydanie z lat chyba 50-tych.
    A na marginesie - szukam spektaklu telewizyjnego zrealizowanego na podstawie tej książki gdzieś w latach 1991-95 kręcono go w moim ogólniaku - a teraz nigdzie go nie mogę znaleźć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiedziałem, że powstał jakiś spektakl, a jedyny jaki znalazłem przy pobieżnym szukaniu, to ten w reżyserii Artura Hofmana.

      Usuń
    2. Też tylko taka informację widzę, ale nigdzie go nie ma, żebym mógł zweryfikować, czy to to. 1996 rok - jest to możliwe, mogli to kręcić w 1994 czy 1995 roku...

      Usuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."