czwartek, 15 listopada 2012

"Tych cieni oczy znieść nie mogą" Alan Bradley

Siadłem przed klawiaturą i zadumałem się okrutnie, bo cóż ja, biedny żuk, mogę jeszcze napisać na temat mojej nieustającej fascynacji serią o Flawii de Luce? Może, w ramach podnoszenia jakości swoich tekstów, powinienem pokusić się o drobiazgową analizę powieści kryminalnej ze szczególnym uwzględnieniem pozycji, w których akcja dzieje się w odciętych od cywilizacji, na skutek opadów śniegu, miejscach (bo zasypało Buckshaw, oj, zasypało)? Wyjść od czasów prekolumbijskich albo choć od “Tajemnicy Sittaford” Christie, by z impetem wyhamować powiedzmy na “Szczodrych godach” duetu Klüpfel i Kobr. Na Swarożyca, nie! Część drugiego zdania zabrzmiała jak tytuł rozprawy doktorskiej, a ja przecież prosty chłop jestem i dla prostych (Państwo wybaczą*) ludzi piszę. No i Flawii nie mógłbym tego zrobić, bo jakże to, miast zachęcać do lektury, brać się za usypianie. Zatem będzie po staremu.
Wiecie już, że posiadłość de Luców została, na skutek intensywnych opadów atmosferycznych typu śnieg, odcięta od świata. Nie wiecie jednak, że wraz z domownikami, uwięzionych w wielkim gmaszysku zostało gros mieszkańców Bishop’s Lacey. Niewątpliwie interesującym jest fakt, co też, u diaska, ci wszyscy ludzie tam robili. Ano, przyszli obejrzeć przedstawienie, urządzane przez gwiazdy kina. A skąd w Buckshaw gwiazdy kina? Ano, … A weźcież i przeczytajcież!
Oryginalność tego tomu, w stosunku do poprzednich, kończy się na tytule zaczerpniętym z poematu Tennysona. Ale ja też i nie oryginalności w kolejnych książkach pióra Alana Bradleya szukam. Szukam natomiast towarzystwa bystrej miłośniczki chemii, lat naście, której cięty języczek i bardzo trafiający w me gusta ogląd świata, sprawiają, że czyta mi się o jej przygodach wyśmienicie. I choć humor i dowcip zawarte na kartach książki nie są z gatunku tych, które wydobywają z mych wątpi odgłosy przypominające zjadanie prosiaka na żywo, to jednak te uśmieszki, które w trakcie lektury pojawiają się na mej twarzy, mają równie duży wpływ na moje dobre samopoczucie. Ot, na przykład, gdy domorosła detektyw zastanawia się nad stosunkami łączącymi ojca i miejscowego duszpasterza i myśli: “Proboszcz interesował się filatelistyką tylko z uprzejmości, podobnie jak tata niebem, więc łącząca ich więź musiała być zupełnie innego rodzaju”. I inne tego typu szczególiki wprawiające w dobry nastrój.
Kolejna odsłona przygód Flawii, to: nowy trup i nowy trop, a właściwie kilka nowych tropów, które uzupełnią brakujące miejsca w puzzlach składających się na przeszłość naszej bohaterki. Dowiemy się także co nieco o Doggerze i ciotce Felicity, które to persony stają się z tomu na tom coraz bardziej intrygujące. Będzie też dedukcja, wykłady na temat chemii oraz wyjątkowo mrożący krew (i to nie tylko ze względu na miejsce i okoliczności przyrody), finał. Słowem, mniam.
PS. Flawia troszkę straciła w moich oczach, wyrażając się o gościach per “wieśniacy”, ale z drugiej strony rozumiem - wychowanie, więc wybaczam. Zyskał za to i to znacznie, tłumacz, pan Jędrzej Polak, za świetne tłumaczenie w ogóle, a kwestie pani Mullet, w szczególe.

* Nie wiedzieć czemu, ten fragment wpisu przypomniał mi anegdotę, jak to w Spatifie pijany Jan Himilsbach minorowo ryknął: "Inteligencja wypierdalać!". Na co wstał Gustaw Holoubek, skłonił się grzecznie i powiedział: "To ja, proszę państwa, wypierdalam". Więc, jeśli ktoś się poczuł urażony … :P

29 komentarzy:

  1. Ja się właściwie poczułem, ale na złość zostanę i będziesz się ze mną męczył:P Nie ma letko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A bo Ty to zawsze! :P
      Jakoś ostatnio ciągle mi się coś z czymś kojarzy, więc tym razem skojarzył mi się fragment z czytanego właśnie "Bloga ..." ("Blogu ..."???) Artura Andrusa. "Zachwyca mnie wystrój współczesnych lokali gastronomicznych. Ten tekst piszę w kawiarni w centrum Warszawy, a przed oczami mam żurawia wystającego ze ściany. Artysta niechybnie coś tutaj umetaforzył. Przemijanie. Albo rozpacz. Rozpacz przemijania. Dla mnie ta instalacja jest wyłącznie symbolem żurawia, który lecąc przez Warszawę przez przypadek wpadł do środka kawiarni i uderzył w ścianę. Prostak jestem." Mam dokładnie tak samo :D

      Usuń
    2. No co zawsze, co zawsze? :P Żurawia w ścianie też uznaję za ofiarę wypadku lotniczego, a nie symbol. Znaczy też prostak jestem:PP

      Usuń
    3. Czyli? Prostacy wszystkich blogów łączcie się?! :P

      Usuń
    4. Na to wychodzi:PP U mnie też proste lektury, Cafe Pod Minogą i takie tam:)

      Usuń
    5. A ja podczytuję Andrusa i wypożyczyłem sobie drugiego "Rico ..." Steinhöfela. Zatem, nie dość że prostak, to jeszcze zdziecinniały :D

      Usuń
    6. Jeszcze Omegę wypożycz, będziesz miał komplecik:P Ale bez kompleksów, ja dostałem pierwszy tom Kotów Trojanowskiego i trzeci w audiobuku:)

      Usuń
    7. "Omega" już na stanie :) "Kocia" trylogia jest mega (z tym, że pierwsza część bardziej), a już w audiobooku mniód i orziechy arachnidowe. Mistrzu Boberek przechodzi samego siebie, a czytanie własną paszczą jest, po prezentacji dzieciom jego wykonania, nawet w moich nadepniętych słoniową stopą uszach, okropnie żałosne :)

      Usuń
    8. Mistrzu Boberek rządzi, zaiste:) Ja nawet nie będę próbował pierwszej części czytać na głos, starsze same sobie przeczyta.

      Usuń
  2. Ryzykując zeza rozbieżnego omiotłam Twoją recenzję wzrokiem, bo jeszcze tej Flawii nie czytałam i nie chcę się sugerować, ale widzę, że powodów do obaw nie ma, a u nas zbieżne gusta. :) Mam nadzieję, że wreszcie wezmę i przeczytam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam nie kazałem jej długo czekać, bo realizuję czytelniczy plan antychandryczny i była jak znalazł :D

      Usuń
  3. Wybacz Bazylku, ale ja już Ciebie czytam dla samej przyjemności czytania :) Ale po niektóre książki polecane przez Ciebie sięgam, nie powiem, ze nie. Ale tym razem zawołanie: "Na Swarożyca, nie!" zdominowało całą recenzję i moją uwagę :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybaczam. A z tym Swarożycem, to co jest? Że niby dominuje uwagę w sensie "nie czytać", czy jak? Bo jak tak, to zmienię :D

      Usuń
    2. Nieeee :)))) Zazwyczaj ktoś krzyczy: "Na Boga!" ,a Bazylek krzyczy:"Na Swarożyca!" choć to Bóg również :)))) Podoba mnie się :)

      Usuń
    3. W zapasie mam jeszcze "na Dadźboga i Raroga!"0. Nie znaczy to oczywiście, żem propagatorem kultów pogańskich. Choć, oczywiście, jak ktoś jest zwolennikiem, to mnie nic do tego :D

      Usuń
  4. Ha! Ja też tylko omiotłam wzrokiem, bo książka jeszcze przede mną. Ale zamówiona już, zamówienie wysłane, czekam z niecierpliwością. Chociaż właściwie to chyba będę musiała tradycyjnie odstąpić pierwszeństwo siostrze... E, może ją czymś podtruję, żeby nie mogła czytać przez jakiś czas ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcę nic sugerować, ale w najnowszej Flawii jest kilka patentów na wyrażenie siostrzanej "miłości". Hmm, no tak, tylko że musiałabyś najpierw dorwać książkę. Kiepski plan :)

      Usuń
    2. Starsze przejrzę, tam też jest kilka niezłych pomysłów ;)

      Usuń
    3. Pomadka? Będziesz takąż okrutnąż? :D

      Usuń
    4. Pomadek nie używa... Rozważam tusz do rzęs, jakieś niezbyt duże stężenie, nic zabójczego. Ot, żeby jej oczy trochę łzawiły - na tyle, żeby nie mogla czytać ;)

      Usuń
  5. Kupię.
    Proszę naświetlić mi sprawę Boberka, o co chodzi, w oczy mi się rzucił w komentarzach, hm?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mistrzu Boberek, którego wielbię za dubbing króla Juliana (choć nie tylko), jest lektorem czytającym "Kocie ..." pana Trojanowskiego Tomasza. I robi to ... mrrrrau :) Więcej nie zdradzę, przynajmniej na razie, bo nagle nabrałem ochoty, by poświęcić obu panom i ich dokonaniom osobny wpis :D

      Usuń
    2. No ba, Julian rządzi! Czekam więc.
      A, nadmienię, że Boberka cenię od czasu "Rodziny zastępczej", tak wyrazistej postaci ze świecą szukać.

      Usuń
  6. Ależ ja tu lubię zaglądać :) Od razu się człowiekowi micha śmieje a i informacji przydatnych cała masa. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podoba, a powodowanie śmiacia michy jest jednym z głównych celów mojej pisaniny. Choć, oczywiście, nie zawsze :) Pozdrawiam i nieustająco zapraszam :D

      Usuń
  7. A e-book jest? Bo ja, jako inteligencja (a w domu i pianino, i maszyna do pisania staly) z pochodzenia, i tulacz z przeznaczenia, przesiadlam sie na tablet. Tak mi sie dobrze, juz ktorys raz czytalo to co piszesz o Flavii, ze przyszla mi ochota sprobowac. Jestem poczatkujacym e-bookowcem i dzialam po omacku, probuje znalezc miejsce gdzie najlepiej sie zaopatrzac w lekture. Tymczasem korzystam z Merlina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma elektronicznej buki, czym ja się akurat nie martwię, bo lubię mieć w papierze, a Ty się zmartwisz, bo wiadomo. Ja korzystam z wielu platform po prostu łapiąc okazje :)

      Usuń
  8. Pozdrowienia od współfanki Flawii :-) (i przekładów J. Polaka)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękować, dziękować. Wczoraj za Flawię zabrał się Kitek i wieczorem, zasypiając, słyszałem jak się chichrała, więc fanów będzie chyba więcej :)

      Usuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."