czwartek, 12 grudnia 2013

"O czym szumi las?" Paweł Wakuła

Powszechnie wiadomo, że cysorz to ma klawe życie. A leśniczy? Wydawać by się mogło, że też. Cóż to?! Wstać, ubrać się, po lesie pochodzić, grzybów nazbierać, na sarenki popatrzeć? Co prawda kawę i jajecznicę trzeba zrobić samemu, a i w salonowca pograć się nie da (bo niby z kim, z dzikiem?), ale ogólnie, nieźle. Świeże powietrze i dzika przyroda. Żyć nie umierać! Cóż ...

O tym znaczącym "cóż" z wielokropkiem miał okazję przekonać się nowo mianowany lokator leśniczówki Klechdy zlokalizowanej w Dolinie Bagiennej Trawy. Nie to, że oczekiwał laby, bo też i trudno byłoby się tego spodziewać po świeżo upieczonym absolwencie, któremu w głowie wciąż tylko zalesienia, ochrona ppoż. i drzewostanu przed szkodnikami, dbanie o faunę i florę, plan wycinek i cała reszta składająca się na, jak okazuje się z lektury, wcale nielekką pracę w lesie, ale ... No właśnie, ale. 

Bo na studiach leśniczego Piątka nie uczyli jak postępować z dziwożonami, żabonami, płanetnikami, utopcami czy też marudnym niedźwiedziem brutalnym (tak, tak, to nie literówka i oczy Was nie mylą - brutalnym), a tu się okazuje, że las który poprzedni gospodarz przekazuje mu wraz z kilkoma radami weterana, pełen jest takiego bajkowego towarzystwa. Na dokładkę okolicę terroryzuje wcale nie bajkowy kłusownik Kindziuk. W skrócie - zamiast sielanki jest niezły bigos. A tu jeszcze planujący emerycki wypad do tropików poprzednik Piątka odbiera od niego przyrzeczenie, że ten zadba o Dolinę, upupi miłośnika nielegalnej dziczyzny i wytropi oraz uwieczni na zdjęciu mityczne zwierzę zwane sześcioptakiem, które ponoć zamieszkuje teren leśnictwa.
"O czym szumi las?", to fantastyczna lektura, która w na pozór lekki, humorystyczny sposób przekazuje wcale pokaźny ładunek wiedzy na temat leśnictwa i praw rządzących współczesną gospodarka leśną. Czytając o, w większości wielce zabawnych, perypetiach leśniczego Piątka dowiadujemy się mimochodem w jaki sposób zwalcza się szkodniki groźne dla drzew (przy okazji dowiadując się, jak te małe bestie się nazywają, bo Piątek jako przekleństw używa ich nazw) czy też jakim zagrożeniem, nie tylko dla zwierząt, jest kłusownictwo. Poznamy fachową terminologię myśliwską (przy czym myśliwi są w książce przedstawieni w niezbyt korzystnym świetle) i dowiemy się co to wnyki czy samopał.

Bawiąc uczy, ucząc bawi. Komunał? Być może, ale w tym przypadku idealnie określający zawartość. I niech to wskaźnica modrzewianeczka, pewnie zapomniałem jeszcze o wielu rzeczach napisać, ale to już sobie poodkrywajcie sami. Bo warto.

EDIT: Na brudnicę nieparkę! Rzeczywiście zapomniałem (a nie pisałem!), o rzeczy niezmiernie istotnej. Ilustracje! Autor jest absolwentem malarstwa, ale całe szczęście nie poszedł w dętą powagę i artyzm, a w humorystyczną odmianę ilustratorstwa. Jaka to? Okładka prawdę Wam powie. Mnie się taka odmiana bardzo podoba, a rysunki pana Pawła znam już z Angory.

PS. Dla porównania teksty: z Półeczki z książkami i od Wiejskiej Nauczycielki.

25 komentarzy:

  1. Naprzeciwko mnie całą ulica leśników, ale ani jednej dziwożony pod opieką nie mają. Słabo :( Za to fajne terenówki tam stoją :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mają, nie mają. Pewnie się kryją ze znajomością. Przyznaj szczerze, że jakby który o dziwożonie czy płanetniku wspomniał, to zaproponowałbyś drzemkę albo poprosiłbyś o to samo do palenia :P

      Usuń
    2. Pewnie tak :P Chociaż oni w większości to biurokraci, plany piszą, raporty, a nie w puszczy borsuki liczą :)

      Usuń
    3. Teraz, panie, to wszędzie biurokracja! Nie omija ona również Klechd, bo: "(...)Piątek westchnął ciężko i zabrał się do pracy. Na zmianę przygryzając język i ołówek, analizował plany wyrębów i użytkowania przedrębnego, czyli pozyskiwania drewna związanego z pielęgnacją lasu. Zadanie nie należało do łatwych, wszędzie pełno było terenów podmokłych, rozległych torfowisk, młak, oczek wodnych i starorzeczy – a do tego ścięte drzewa trzeba było jakoś z lasu wywieźć."

      Usuń
    4. Autor, znaczy się, lekcje odrobił i zapoznał się z szarą leśniczą codziennością :)

      Usuń
    5. Ta jest! Czy raczej: Darz bór! W każdym razie merytorycznie książka raczej nie szwankuje. Ale zastrzegam, ja nie siła fachowa :D

      Usuń
  2. O, kornik! Jakie to fajne! ;-D
    Przypomniał mi się tak trochę a propos Gajowy Marucha!
    Jak Elwica podrośnie - poczytamy i o leśnikach. Tymczasem w kółko "wałkujemy" Kota Filemona. Chyba w końcu notkę o tym napiszę, bo już n-ty raz czytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam temat powtórek, a ZwL to chyba nawet zgłębił go dogłębnie, z tym że on już, na szczęście, nie paszczą. Pomóc może okazanie dziecięciu licznych alternatyw, tyle że nie zawsze jest jak :D A "O czym szumi ..." polecamy. Zbitek słów "niedźwiedź brutalny Leon" ilekroć czytany, tylekroć wzbudzał śmiech publiczności :)

      Usuń
    2. No jak nie paszczą, jak paszczą, bo Młodsza jeszcze niegramotna i jednego Franklina możemy i trzy razy pod rząd mordować :(

      Usuń
    3. Racja, racja. Przepraszam. Zafiksowałem się na Starszej młócącej w kółko rzeczy już znane :D A ą i ę Franklin potrafi dać w kość za którymś podejściem. Jak i Martynki :P

      Usuń
    4. Wszystko potrafi, poza Mamoko :P A wczoraj trafiło na Kopciuszka Januszewskiej, a to na dodatek dłuuugie :(

      Usuń
  3. Myśmy też o gajowym Piątku czytali (drugą część również) - dla miejskich dzieci to chyba trochę kosmos, ale u mojego małego wieśniaka pełen zachwyt wzbudziła.
    Co więcej pan mąż w Zakładzie Usług Leśnych pracuje, więc dziecię z tematem leśnym całkiem nieźle obeznane jest, z okolicznymi leśniczymi sprzyjaźnione i obiecuje, że też leśniczym będzie.
    Tu dzielimy się naszymi przemyśleniami co do Piątka i spółki:
    http://anek7.blogspot.com/2013/09/czytanki-do-poduszki.html
    http://anek7.blogspot.com/2013/09/pan-lesniczy-piatek-po-raz-kolejny.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee, to Wy obcykani w tematyce :) Ale chyba wprowadzenie elementu fantastycznego podniosło trochę atrakcyjność lektury? Mąż tam pewnie o dziwożonach spotkanych w lesie ani się zająknie :P

      Usuń
    2. Z elementu damskiego (o którym małżonek wspomina) to po lasach tylko praktykantki się snują, ale one jakoś w większości nie wzbudzają jego wielkiego zachwytu - zdarzyła się raz klientka, która w klapkach nadzorowała zrąb i panowie z piłami ją z miejsca pracy pogonili, bo nie wiedzieli czy mają pilnować roboty czy Dziuni, coby sobie nóżki nie złamała na jakimś wykrocie...

      Ulubieńcem mojego Piotrka jest niewątpliwie Leon, ale innych mieszkańców lasu też polubił. I kiedy jesienią na grzybach byliśmy to za żabonami nad strumykiem się rozglądał;)

      Usuń
    3. W szpilkach na Giewont, w klapkach na wyrąb. Znamy, znamy. A co do ulubieńców, to nadmienię tylko, że mamy w domu pluszaka szopa pracza i już wiadomo, że oprócz Leona, co wiadome samo przez się, the winnerem is ... :D

      Usuń
  4. Na razie nie mam jak przeczytać Twojego posta, ale polecam życzliwej uwadze rozważenie możliwości poprawienia literówki w tytule posta:) Chyba, że ten las ma szymieć... I'll be back!:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym lesie dzieją się takie rzeczy, że i szymieć pewnie potrafi :P. PS. Zapewne myślałem jak raz o Szymku :D

      Usuń
  5. Oj za dużo tych ciekawych książek się robi do przeczytania :-))) Lista długa, a tu jeszcze muszę do niej dopisać "O czym szumi las". No niech Cię Bazylu huba! ;-)))) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na kwietniczka czterokropkowego! Żeby narzekać na urodzaj czytelniczy i wybór olbrzymi? No chyba, że chcesz na własność, to rozumiem. Ale jeśli tak, to kiedy jak nie w porze prezentowej, gdy rozum śpi i budzą się demony, portfel pustoszeje, a półki puchną :D

      Usuń
  6. Mam wrażenie, że Ty jako pierwszy spośród recenzujących zwróciłeś moją uwagę na dwa elementy kluczowe dla powodzenia misji pt. "O czym szumi las w momartowym domu". Po pierwsze, brutalny niedźwiedź Leon; po drugie, płanetnice, utopce i dziwożony (ok, to nie trolle i ogry, ale też ujdą). Biorę, natychmiast!
    A jeśli chodzi o ciężkie życie leśnika, to wspomniałabym jeszcze o konieczności chronienia się przed czyhającymi wszędzie kleszczami, wywołującymi chorobę zawodową w postaci boreliozy i jej licznych powikłań, a w następstwie konieczność kontaktowania się m.in. z moją skromną osobą:P Napisali coś o tym?:PP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie biorę odpowiedzialności za niekompatybilność! :) U nas zażarło na tyle, że właśnie dziś wieczór rozpoczynamy "Na tropie sześcioptaka" i to na wyraźną prośbę Starszego. O boreliozie na razie nie było, ale Piątek cały czas zasuwa w czapce (jak wynika z ilustracji), więc może uniknął spotkania z kleszczem. Szkoda, że mnie się ta sztuka nie udała 2 lata temu :(

      Usuń
  7. Płanetnice, utopce i dziwożony? Ktoś tu czytał "Gospodę pod upiorkiem"? :) A może i nie, ale też polecam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawdziłem! Nie znam, ale brzmi obiecująco, bo i Kielce i zamek w Wiśniczu, który miałem nawiedzić tydzień temu, ale Ksawerek poplątał plany :) Zapisane :D

      Usuń
  8. Podejrzewam, że dziwożona to nie to samo co pani leśniczyna, bo gdyby tak, to jednak byłoby z kim w salonowca zagrać..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W salonowca z leśniczyną? No nie wiem. Moim zdaniem ryzyko tego rzędu, co i przy klepaniu niedźwiedzia brutalnego. Albo i wyższe :P

      Usuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."