wtorek, 18 marca 2014

"Czarny młyn" Marcin Szczygielski

Gdybym chciał się jakoś wpisać w, trwającą już jakiś czas, dyskusję na temat fachowości blogerów książkowych, zacząłbym od osadzenia "Czarnego młyna" w szerszym kontekście. Bo osadzanie w szerszym kontekście, brzmi samo w sobie bardzo profi i daje +10 do wiarygodności. Bo jak kto osadza, znakiem tego się zna. 

Więc (tak wiem, -10 za rozpoczynanie zdania od "więc"), napomknąłbym ogólnie o młynach w literaturze dla dzieci i młodzieży, przywołując dajmy na to: "Krabata" Otfrieda Preusslera, "Czarodziejski młyn" Afanasjewów czy, świetnie przeniesione na deski (sic!) Teatru TV, "Igraszki z diabłem" Drdy. Potem dołożyłbym, ze względu na rodzaj opisywanych zdarzeń, Halem 9000 z "2001: Odysei kosmicznej" Arthura C. Clarke'a czy kingowską "Christine". I co? I poszłoby w świat, że Marcin Szczygielski wziął i skomponował swoją nagrodzoną w 2010 w II. Konkursie Literackim im. Astrid Lindgren powieść z literackich klisz i popkulturalnych motywów. A to by było i dla książki i dla autora krzywdzące, choć jeśliby się bliżej przyjrzeć, nie do końca też nieprawdziwe. Bo sądząc po czytanej wcześniej "Omedze", autor znane sobie rzeczy lubi w utwory wmontowywać. Robi to jednak w sposób, który sprawia, że czytelnik nie ma wrażenia wtórności, ba, to co znane również jemu, sprawia, że w tekście czuje się bardziej swojsko. Przynajmniej ja tak to odbieram.

No dobrze, ale ja tu osadzam, a o czym to, ciągle nie wiadomo. Więc tera po amatorsku, jak z ludową muzyką, czyli "od ucha". Wioska Młyny, to jedna z wielu rozrzuconych po całym kraju popegeerowskich miejscowości - widm. Upadek przędsiębiorstw produkcyjnych (tu kombinatu przetwórczego), wokół których toczyło się życie takich osad i które poprzez zatrudnienie okolicznej ludności na życie dawały, powoduje że chleba trzeba szukać gdzie indziej. Za granicą, na nocnej zmianie w knajpie oddalonej od domu o 80 kilometrów. No, chyba że ma się trochę odłożonego grosza, to lepszego jutra można szukać w bardziej rokujących miejscowościach, porzucając zapomnianą przez Boga i ludzi, odgrodzoną od świata autostradą, liniami wysokiego napięcia i toksycznymi bagniskami dziurę, która z roku na rok wyludnia się coraz bardziej. Rodzice Iwa nie mają, a szukając najlepszego rozwiązania swych problemów, gubią się. Jedno na obczyźnie, a drugie próbując utrzymać się na powierzchni życia i harując ponad siły. Kiedy wydaje się, że już gorzej być nie może, ożywa spalony młyn, który jest częścią kombinatu. I wtedy dopiero wszystko staje na głowie.

Przyznać muszę autorowi, że co jak co, ale nastraszyć potrafi porządnie, bo nawet mnie, starego wyjadacza, co to i o zmutowanych krabach i o indiańskich demonach wywracających ludzi na nice, czytał, przyprawił był o ciarki. Ale sprowadzenie "Czarnego młyna" do roli rozrywkowego straszaka byłoby z mojej strony ciosem poniżej pasa. Jest w tej książce bowiem dużo, dużo więcej. To historia przyjaźni, ale nie takiej od wielkiego dzwonu, ale sprawdzonej w ciężkich warunkach. Takiej co to można ją wypróbować w każdej przysłowiowej biedzie. To opowieść o tolerancji dla inności, którą reprezentuje niepełnosprawna (a może po prostu sprawna w inny sposób), siostra głównego bohatera. To w końcu rzecz o sile dziecięcej miłości, której nie straszne żadne zło, nawet w postaci tak kolosalnej jak przedstawiona w opisywanej książce. Być może nadinterpretuję, ale była to też dla mnie opowieść o tym, jak bardzo technologia nas odczłowieczyła.

W sumie to nie podobały mi się dwie rzeczy. Po pierwsze, zakończenie, ale jak twierdzi Mała czcionka, to pięta achillesowa pana Marcina. Po drugie fakt, że pan Wilkoń zilustrował jedynie okładkę i którąś ze stron tytułowych, bo jak nie przepadam za jego twórczością, to akurat tu pasowałaby mi ona idealnie.

I jeszcze jedno. Jak tylko Starszy troszkę podrośnie, to postaram się żeby "Czarny młyn" wpadł mu "przypadkiem" w ręce.

PS. Jeśli chcecie poznać genezę powstania "Czarnego młyna" zapraszam do Pani Zorro na wywiad z autorem.

24 komentarze:

  1. Ładnie, Panie Kolego, osadziliście i rozwinęliście wątek :) Ja sobie Młyn chowam na cięższe czasy, o przedawkowanie się martwię:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Nie wiem co prawda czy wystarczająco, ale jakby co, to mam jeszcze parę tytułów w zapasie :P Ja po skończeniu "Czarnego młyna" już, już miałem w ręku "Czarownicę ...", ale pomyślałem sobie, że co za dużo ... i wziąłem Adamczyka :)

      Usuń
    2. Mam dodatkowo Niebieskie drzwi i Czarownicę. I Poczet królowych. To jakoś oblecę jeszcze parę miesięcy :)

      Usuń
    3. Co mi przypomina, że mimo ponawianych obietnic, wciąż nie masz PL-Boyów :(

      Usuń
    4. O popacz, faktycznie. To jak mi odeślesz, to może sobie powtóreczkę strzelę, przynajmniej wyjazdu integracyjnego.

      Usuń
    5. Fakt faktem, jedna z lepszych akcji w obydwu częściach :D

      Usuń
    6. Tak jest, mam ochotę na dużą dawkę czegoś letkiego :)

      Usuń
  2. O widzisz, widzisz, ładniej (ode mnie ;D) to opisałeś, podobało mi się. I masz rację, że co jak co, ale przestraszyć to Szczygielski potrafi. Mnie "Czarny młyn" na początku nie zachwycił samą prozą Szczygielskiego, dopiero "Czarownicą piętro niżej" mnie do siebie przekonał :-) Ale od dłuższego czasu obiecuję sobie powtórkę Młyna więc ciekawa jestem, jak odbiorę tę książkę teraz, znając już większość książek autora (co zawdzięczam ZWL rzecz jasna ;P)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liczę, że dostanę kiedyś medal "Zasłużony dla Propagowania Twórczości MSz" :D

      Usuń
    2. @Kasia Bo "Czarny młyn" nie powala jakąś wirtuozerią językową, w zamian zawierając jednak kilka fajnych dla targetu obserwacji. Na przykład zwraca uwagę, że mama, to taki cichy bohater. Nie dostrzegamy tego, gdy mamy ją na co dzień, ale wystarczy, że jej zabraknie ... Ja już w każdym razie zasiałem ziarno, chowając książkę na półkę i mrucząc: "Niezła, niezła", co spotkało się z zainteresowaniem Starszego. Dostanie za rok o ile będzie chciał przeczytać :)
      @ZwL Możemy być z Kasią w kapitule? :P

      Usuń
    3. Bazyl: możecie, tylko żeby mi medal był ładny :P

      Usuń
    4. Też nie pogardzę, więc lepiej już ruszajcie na poszukiwania sponsora :)

      Usuń
    5. Medal, sponsor? ładne rzeczy ;P Tak chciałam skromnie przypomnieć, że dwie pierwsze książki Marcina Szczygielskiego znalazłam bez niczyjej pomocy ;P Także proponuję tylko medal :D

      Usuń
    6. Niemożliwe, to się musiało stać pod moim wpływem, choćby telepatycznym :D

      Usuń
  3. Za powołanie się na Małą Czcionkę masz jeszcze 5 punktów plus. ;)
    A z innej beczki, zaskoczyłeś mnie tym Wilkoniem. Nie miałam pojęcia, że to on zmalował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A już myślałem, że wyszedłem na zero (dla niektórych pewnie i tak :P ), a tu proszę :) A ciemnie, rozlane plamy składające się na tytułowy młyn były tak charakterystyczne, że zerknąłem sobie w metrykę (książki, rzecz jasna, nie swoją) żeby się upewnić. No i wiem :D

      Usuń
    2. Widzisz, a mi jak na okładce czarno na białym nie napiszą, że Wilkoń, to nawet charakterystyczne plamy nie pomogą. :D

      Usuń
  4. Naprawdę czytasz takie dyskusje? O fachowości blogerów? Albo - o zgrozo! - jeszcze w nich uczestniczysz?! Dostrzegam konieczność wyzerowania!:P
    "Czarny młyn" wpada mi co i rusz w oko w bibliotece, ale bronię się, czekając aż Starszy podrośnie. Na razie czeka "Arka czasu".
    A okładka znakomita. I nie wpadłabym sama, że to Wilkoń (to głos w dyskusji na temat fachowości blogerów:P).
    PS. Bardzo ciekawam, jak z męskiego punktu widzenia prezentuje się Adamczyk:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się człowiek szwenda po necie, to i w oko wpadnie. Tym bardziej, że niektórym sen to z oczu spędza i wracają do tematu z zadziwiającą regularnością. Uczestniczyć to nie, bo za mało fachowy jestem :P A zerowanie się zbliża wielkimi krokami, bo już odstawiłem antybiotyk :P
      A z czytaniem się nie krępuj. Ja wypożyczyłem właśnie po to, żeby rozeznać teren i bardzo dobrze, bo uniknąłem być może kilku bezsennych nocy. A może nie, bo w niektórych scenach HP przebija o ile pamiętam CM, a koszmarów po lekturze u Starszego nie odnotowano.
      PS. Nie uprzedzajmy faktów. Jeśli uznam, że nie chce mi się nad książką rozwodzić na blogu, to obiecuję skrobnąć parę słów w komentarzu u Ciebie :)

      Usuń
  5. Co ciekawe okładka w pierwszej wersji była krwisto-czerwona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby cała to nie, ale odrobina demonicznej czerwieni by przełamać tę czerń byłaby super (i w zgodzie z treścią). Ale to tylko moje zdanie, bo kimże ja jestem by poprawiać pomysły uznanego ilustratora :D

      Usuń
  6. Padł wyżej "Poczet królowych polskich" - bardzo, bardzo. Fakt, iż nie dla dzieci. Ale "rodzicielska" lektura wraz z "Arką czasu" - daje ciekawe zestawienie.
    Czytałam "Czarny młyn" dawno, bo 3 lata temu (!) - irytowało mnie promowanie tej książki jako "horroru dla młodocianych". I zdecydowanie nie jest to moja ulubiona książka Szczygielskiego, ale o dziwo - jakoś o niej najgłośniej (ostatnio?).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z dorosłego MS to tylko wspomniane wyżej "PL-Boye", ale powoli dojrzewam do myśli o nabyciu ebooka (choć myślałem raczej o "Farfoclach"). Niemniej zapamiętam sugestię tego zestawienia :)
      Co do "Czarnego ...", to promocja mnie ominęła, ale jak widzisz uczulam, żeby nie traktować książki jako li tylko rozrywkowego straszaka. A czy o niej głośno? Nie wiem, nie śledzę. Mnie wpadła w ręce 1,5 miesiąca temu w biblio :)

      Usuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."