poniedziałek, 11 maja 2015

"Brühl" Józef Ignacy Kraszewski

Moja wiedza historyczna dewaluuje się w zastraszającym tempie. Tym szybszym, im bardziej dotyczy okresów historii ojczystej, które niespecjalnie mnie interesowały już w czasach nauki. Rządy saskie to właśnie jeden z nich i przyznać ze wstydem należy, że wyjście poza: "Za króla Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa!", byłoby dla mnie sporym wyzwaniem. Całe szczęście czytane przeze mnie wydanie "Brühla" obfitowało w wielość przypisów, a pomocny Internet raczył wprowadzić mnie w ogólną sytuację rządów Augusta II zwanego "Mocnym" oraz jego następcy Augusta III, bo to właśnie za ich panowania rozgrywa się akcja powieści J. I. Kraszewskiego i pewna, nawet niewielka doza wiedzy na ten temat pomoże w lepszym zrozumieniu treści. Choć właściwie i bez niej (dozy wiedzy, nie treści), też w sumie można się obyć i cieszyć lekturą, bo JIK napisał dość uniwersalną powieść o żądzy władzy i bezpardonowych zagrywkach służących do jej zdobycia. Niektórzy mogą się w niej nawet dopatrzeć znaków naszych czasów. Bo czyż nie dziwnie znajomo pobrzmiewa na przykład taki dialog:

"(...) – Dlatego w sprawie tej akcyzy i podatków, Hennicke, tyś mi potrzebny, nieodzownie, koniecznie. Król potrzebuje pieniędzy, a kraj jest wyczerpany: stękają, jęczą, skarżą się. 
– Kto by ich tam słuchał – odparł zimno Hennicke. – Oni nigdy nie będą kontenci, oni wiecznie piszczeć muszą; dusić ich trzeba jak cytrynę, żeby sok wydali. 
– Ale czym i jak? 
– E, e! Znajdziemy środki... 
– Skarżyć się będą. 
– Komu? – rozśmiał się Hennicke (...)".

Przyznaję, że początek historii Henryka Brühla, późniejszego premier - ministra na dworze Augusta III, nie porwał mnie szczególnie. Paź z wiecznie przylepionym do ust przymilnym uśmieszkiem działał mi na nerwy, a o jego działaniach zmierzających do pozyskania coraz to i nowych synekur, czytałem z niesmakiem. W pewnym jednak momencie złapałem się na tym, że to dworskie lawirowanie, te tajemnice, konszachty, układy i układziki, zaczynają mnie wciągać, ba, fascynować i od pewnego momentu z zapałem pochłaniałem kolejne strony, by dowiedzieć się, jak też to wszystko się skończy.

Widać, że Kraszewski, który podczas przymusowego pobytu w Dreźnie przekopał się był przez tamtejsze archiwa, pisze o rzeczach, o których ma dużą wiedzę. Konflikt dwóch dworskich kamaryli przedstawiony jest nad wyraz "soczyście", a perfidia zagrań Brühla opisana tak, że ząbki aż zgrzytają. Do tego nad wyraz celna charakterystyka monarchy i jego otoczenia powodują, że człowiek ze smutkiem kiwa głową nad marionetkowym królem, którego strzelanie do zwierza i palenie fajeczki bardziej pochłaniały niż kwestie rządzenia. Władca absolutnie nie mający ni jaj, ni kręgosłupa. I znów wracamy do współczesności.

Na zakończenie parę cytatów, które każdy może sobie dopasować jak mu wygodnie. Bo w końcu czasy saskie mamy już za sobą, ale Augustów, zdaje się na pęczki.

"Karmiono Augusta wszystkim, co tylko mu smakować mogło, ale go wzięto w opiekę najściślejszą. Było mu z tym zupełnie dobrze, bo oprócz dogodzenia nałogom swym nie potrzebował nic."

"Pewnego poranku Brühl wszedł z papierami do króla. Nic przykrzejszego królowi być nie mogło nad widok papierów i perspektywa rozmawiania o intrygach. Najmniejsze słowo sprowadzało chmury i ziewanie.
Brühl skracał też przykrą pracę, dając gotowe rzeczy do podpisu. Zasiadał August do stolika i nie rzuciwszy nawet okiem na akta, kładł na nich jakby odbity z pomocą jakiej machiny podpis, zawsze jednakowy, czysty, wyraźny, majestatyczny i spokojny." 

"(...) – Znalazły się w papierach rzeczy, korespondencje, ogromnie obwiniające niewdzięcznego sługę Waszej Królewskiej Mości; nadużycia, deficyt w kasie.
Król chrząknął mocno. 
– Ale ja mam pieniądze jeszcze, Brühlu? – zapytał żywo." 

Bo przecież od wieków chodzi o to, że kasa musi się zgadzać. A Kraszewskiego czytać warto. Dla w miarę możliwości wiernie odwzorowanej epoki, dla postaci, z których te drugo-, a nawet trzecioplanowe zapadają w pamięć (Sułkowski, Frania, nawet Fröhlich). I niech nie zrażą Was archaizmy, łacińskie i włoskie wtręty czy odrobinę dziwna składnia. Polecam. Nawet tym, których polityka nie interesuje.



27 komentarzy:

  1. To teraz kolega wkleja tekst na zakurzony blog Projektu Kraszewski :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam dostępu. Są już inne, lepsze. Jest 200/200 więc normę wykonano. Słowem - nie chce mi się :P

      Usuń
    2. Mam tam chyba jeszcze uprawnienia, to mógłbym Cię wrzucić gościnnie, ale skoro nie chce Ci się :P

      Usuń
    3. Już taki ze mnie leniwy drań. Kontynuować "Hrabiną ...", czy odczekać nieco? Właściwie to nie "kontynuować", bo Brühl późniejszy. A może coś z innej beczki?

      Usuń
    4. Weź coś lekkiego, Pułkownikównę na ten przykład :D

      Usuń
    5. Jakżeż dwuznaczną jest Twoja propozycja. Będę miał na względzie jej literacki wydźwięk :P

      Usuń
    6. Pozostaje wyłącznie literatura, o prawdziwą pułkownikównę coraz trudniej :P

      Usuń
    7. O lekkich nie wspominając :P

      Usuń
    8. Nie chce się - toż to Augustem tu zalatuje:). To może za jakiś czas, bo szkoda byłoby takiego tekstu nie zagonić do JIK-owej zagrody?

      Usuń
    9. To może później, jak już nie będzie podejrzenia, że to komentarz polityczny :P

      Usuń
    10. Augustynizm dopadł nas wszystkich, sądząc po poprzedniej (i oby nie dzisiejszej) frekwencji.
      Fantastycznie okropne cytaty wybrałeś, meh.

      Usuń
    11. A dziękować, dziękować. Szczęściem miałem kolorowe karteczki i wynotowałem, bo inaczej skleroza i kaput, jak to się już wielokroć zdarzało :P Aż żal tylu fajnych, zmarnowanych cytatów :(

      Usuń
  2. Mnie te powieści saskie JIK do tej pory zupełnie nie zachęcały, ale ta kariera Nikodema Dyzmy na dworze saskim wydaje się być nawet ujmująca. Przy czym właściwie rzadko się zdarzają starsze powieści historyczne, w których główny bohater byłby "tym złym", a przy okazji nie byłby idiotą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kłóciłbym się o fortunność porównania Brühla do Dyzmy. Pierwszy pokazywał światu fałszywą twarz i to pozwalało mu sięgać po zaszczyty i tytuły, drugi, prawdziwą, a otoczenie brało to za dobrą monetę i ekscentryzm. Przynajmniej ja to tak widzę. Sięgnąłbym po "Hrabinę Cosel", ale tam ponoć mnogość opisów bali itp., więc się waham :D

      Usuń
    2. Z tym Nikodemem to wyszłam głównie przez skojarzenie "szybka kariera u steru władzy" ;). A z "Hrabiną..." nie doradzę, sama jeszcze nie czytałam, ale bale dla mnie brzmią dość zachęcająco. Mniej melodramat w klasycznych dekoracjach ;).

      Usuń
    3. Nikodem walił na odlew, a Brühl wbijał dworski odpowiednik szpileczek voodoo. Wydaje mi się, że jednak kariera tego drugiego, to wiele więcej niuansów. Polityka, religia, mariaże. Bale jakoś nieszczególnie mnie pociągają, więc może jednak ... "Stara baśń"?

      Usuń
    4. "Stara baśń" -- czytane dawno temu, ale zapamiętane jako dobre bardzo :). Ach, i zapomniałam dodać, że ujął mnie bardzo ten zacytowany fragment pięknym wołaczem "Brühlu".

      Usuń
    5. Na temat Hrabiny na JIK -owej stronie chyba większość pozytywnych opinii, to chyba tylko ja marudziłam, że postacie papierowe i jakieś nudnawe, że król apollińskiej urody, a hrabina dumna, dumna, i jeszcze bardziej dumna. Mnie powieść nie zachwyciła.

      Usuń
    6. Zatem, drogie panie, 1:0 dla "Starej ..." :)

      Usuń
  3. Ja tu tylko wpadłem na chwilę napisać, że „Brühl” faktycznie początkowo nie wciąga, ale jak już wciągnie... dobra książka no, zacna lektura – choć przecież nie lektura (może temu zacna?). Też polecam, to chciałem napisać, o.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Gdzieś tak do jednej trzeciej bez problemu "przekładałem" "Brühla" czytaniem komiksów, oglądaniem "Teorii wielkiego podrywu" czy graniem w "Halo 2". A potem, jak już sytuacja się zagęściła, brałem książkę ze sobą zawsze wtedy, gdy wiedziałem, że będzie czas poczytać :) A scena kiedy August spiskuje, świetna :)

      Usuń
  4. Ja nie w temacie, ale: BAZYL! Na maila byś odpisał do jasnej Anielki! No. Na Targach się widzimy? Telefon jakiś podaj mi na maila albo coś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mag, ja Cię bardzo przepraszam, ale Kitek ściągnął Twojego maila na kompa domowego, zanim go przeczytałem. Wyprawiam zaraz dzieci do Morfeusza i odpisuję :)

      Usuń
  5. Widzę Kraszewskiego i myślę sobie "Nie, nie, nie Kraszewski. Nie. Absolutnie nie. Nienienie".
    Ale Stara baśń jest fajna, możesz czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale, że co? Nie pasuje do mnie? Nie pasuje Tobie? "Stara baśń" będzie musiała poczekać, bo od czerwca idę w literackie siano i mam zamiar wyniść z rzeczy choć trochę ambitnych na rzecz horrorów, thrillerów i innych takich :)

      Usuń
    2. Mnie nie pasuje. Nie wiem, za stary on jest dla mnie czy co?

      Usuń
    3. Ale z iloma ciekawymi, nieużywanymi już słowami można obcować :)

      Usuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."