poniedziałek, 6 listopada 2017

"Jak kominiarzy śmierć w proch zmieni" Alan Bradley

>> Uwaga! Nie ręczę, że gdzieś poniżej nie wypsnął się żaden spoiler <<

Stałym bywalcom mojej internetowej chudoby wyjaśniać i przypominać nie muszę, ale zbłąkane duszyczki poinformować gwoli kronikarskiego obowiązku warto, żem fanem, choć nie bezkrytycznym, co się za chwilę pokaże, przygód dwunastoletniej Flawii, od pierwszego tomu jej przygód. Dlatego też miejcie ludkowie baczenie, że mimo iż część ta najsłabszą mi się jawi, to jednak moje upodobanie do bradlejowskiej frazy bielmem mój zwyczajowy krytycyzm zasnuwa i jedynie niewinnie pogrozić autorowi paluszkiem pozwala, miast sprzedać kopa w ... Ale wróćmy do Flawii.

Już po przeczytaniu tekstu Zacofanego w Lekturze, któren to wycwaniwszy się w czytaniu w obcych narzeczach, był książkę przed jej polską premierą przeczytał, wiedziałem że moja miłość do serii zostanie wystawiona na ciężką próbę. I rzeczywiście. Mimo że już na początku pada (a raczej wypada z kominka) trup, mimo że Flawia bawi swoimi wypowiedziami, naszpikowanymi literackimi i nie tylko odnośnikami jak dobry keks bakaliami, mimo że wbrew wszystkiemu, o czym za chwilę, czyta się gładko, to jednak zupełnie nie jest to. Broni się może pierwsza setka stron, każda następna, to już krok w kierunku katastrofy.

Pierwszym poważnym błędem było wyrwanie Flawii z jej naturalnego środowiska. Nie dość, że czytelnik przyzwyczajony do Buckshaw i flawiowego matecznika w postaci laboratorium wuja Tara, musi zostać wprowadzony w nowe dekoracje, co zajmuje autorowi sporo czasu, to dodatkowo tracimy z oczu doskonale wykreowane postacie Doggera i pani Mullet. Na ich miejsce próbuje Bradley powołać jakichś godnych następców, ale jeśli mam być szczery, bezowocnie. Jedynym plusem tej sytuacji jest obserwowanie Flawii w jej atakach tęsknoty za domem, kiedy zrzuca maskę kutego na cztery nogi franta i staje się na krótkie chwile tym kim naprawdę jest - dwunastoletnią dziewczynką, która chce by ktoś ją pokochał, pochwalił i zaaprobował.

Za drugi błąd uważam sposób prowadzenia akcji. Autor nagina rzeczywistość do swoich potrzeb tak strasznie, że teraz już wiem, że to nie blok kartek papieru tak trzeszczał mi w rękach podczas lektury, lecz ona właśnie, ta nagięta rzeczywistość. I choć nie jestem fachowcem w kwestiach prowadzenia żeńskiej pensji, to co zaproponował w tym temacie w "Jak kominiarzy ..." kanadyjski pisarz, woła o pomstę do nieba. Nie pomagają też szczęśliwe zbiegi okoliczności, którymi powieść jest wręcz naszpikowana. Ba, w pewnej chwili główna bohaterka sama dziwi się jak to wszystko się ładnie składa i zastanawia się czy to nie jest czasem dla niej zaaranżowane. I przyznam szczerze, że podczas większej części lektury myślałem, że tak właśnie jest. Niestety, nie było.

No i trzeci błąd. Zakończenie. Brzydko mówiąc: sru, sru i po sprawie. Kilkadziesiąt, dołączonych do rozbudowanego na kilkaset stron wprowadzenia, zdań. Szast i prast czy też, cytując Flawię, żegnaj Gienia. Tak jakby w pewnym momencie autor zorientował się, że natrzaskał te circa 350 stron i przeraził się, że idąc dalej tym tropem wypadnie mu stworzyć kolejne trzysta. Amatorka.

Jednak jak na prawdziwego fana przystało będę siódmego tomu przygód Flawii mimo wszystko bronił. Jest w nim bowiem sporo tej frazy, którą tak lubię. I nawet gdyby to był podręcznik szewstwa dla początkujących, ale nią właśnie napisany, to i tak czytałbym go z uśmiechem na paszczy. Poza tym, to przecież nie wina Flawii, że musiała działać w takich, a nie innych okolicznościach przyrody. Nie obrażajmy więc się na nią i jeśli powstanie ciąg dalszy jej losów (a nie wyobrażam sobie, żeby się tak nie stało), to dajmy jej szansę. Tym bardziej, że wraca w pielesze.

44 komentarze:

  1. A mówiłem, ostrzegałem :) W następnym tomie Flawia trochę odżywa, przynajmniej do domu wraca, chociaż też autor udziwnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zupełnie nie rozumiem po co był ten "skok w bok". Może to jakiś patriotyczny fiks autora? Nie ma mowy o nowej jakości, a w dodatku odsunięte zostało w czasie (jeśli w ogóle jest planowane), wyjaśnienie paru wątków, że je tak roboczo nazwę, brytyjskich. Mam wrażenie, że poszczególne sznurki wysuwają się Bradlejowi z rąk. Może reczywiście pora kończyć? :(

      Usuń
    2. Owszem, powinno się skończyć na poprzednim tomie, kiedy następują ogólne wyjaśnienia. Teraz to już ciąganie za uszy, niestety.

      Usuń
    3. Nie zapominajmy, że to seria dla młodzieży. Na otwarte zakończenia przyjdzie jeszcze czas. A ja chcę poznać mroczne sekrety Doggera i basta! :P Co do autora zaś, to ktoś wyraźnie powiniem mu przypomnieć, że czasem mniej znaczy więcej :)

      Usuń
    4. Mrocznych sekretów Doggera to się już chyba od dawna można domyślać :P Autor chyba leci na ilość, póki seria się sprzedaje. W styczniu kolejny tom i znowu wysupłam dolary na ebooka :D

      Usuń
    5. No, można, ale powtarzam, to seria dla młodzieży. To co jest oczywiste dla nas, dla targetu takie być nie musi :) A seria powoli rozchodzi się w szwach. I mimo mojego zamiłowania do pisania Flawią, nie wiem czy będę kontynuował tę znajomość :( No, może jeszcze jeden tomik. Albo dwa :P

      Usuń
    6. No owszem, dzieci nie czytały Mostu na rzece Kwai i Króla szczurów. Mam nadzieję, że dziewiąty tom będzie ostatnim, bo że okaże się rewelacją, to już nie wierzę.

      Usuń
    7. Nie sądziłem, że kiedyś to powiem, ale zgadzam się, że sienkiewiczowska rada jest tu, w obliczu faktów, jak najbardziej na miejscu :P

      Usuń
  2. Fajnie, że napisałeś, bo przeczytałam niedawno i tak mi jakoś dziwnie z tym przeczytaniem. Bo Flawia, wybaczcie, ale tak bardzo nie pasuje do pensji dziewczęcej, choćby nie wiem, jak tajnej, że łojeżu.
    No płasko jest, no.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podsumowując, Flawia najlepiej pasuje do Buckshaw. A ta cała tajność, to też wiesz, taka sobie i wcale opowieści uroku nie dodawała. To powtarzane raz po raz, że uczennica nie może pytać o inną uczennicę i takie tam. Strasznie sztuczne :(

      Usuń
    2. A jest, kurcze, tyle świetnych książek o pensjach, że tylko garściami czerpać wzorce :(

      Usuń
    3. Miałem przywołać taką "Tajemnicę Abigel" Szabo, ale ponieważ nie czytałem, to się jednak powstrzymałem :P Ale masz rację, to samo miałem w głowie podczas lektury. Bo rozumiem luz jakim cieszyła się w domu, ale, kurczę, taka pensja, to przecież instytucja z zasadami i regulaminami. Tu okazało się, że niby też, ale dotyczą one wszystkich oprócz samej Flawii. Nie kupuję tego :(

      Usuń
    4. A weź przeczytaj Szabo, ciekaw jestem, czy Ci się spodoba.

      Usuń
    5. Proszę mnie tu nie wmanewrowywać w kolejne obietnice, bo potem muszę się wić jak piskorz i tworzyć głupoty na bloga :P No dobrze, kiedyś :D

      Usuń
    6. To może "Piknik pod Wiszącą Skałą"? ;)

      Usuń
    7. Albo "Godzinę pąsowej róży"? :P Tak można w nieskończoność :) Na razie plan jest taki, że po "Imperium ..." będzie jakaś lekka fantastyka lub kryminał, żeby, paradoksalnie, obmyć się z krwi :P

      Usuń
    8. Bazyl, ja Ci tu tylko podsuwam dobre książki :D

      Usuń
    9. No właśnie, zamiast genialnych :P

      Usuń
    10. Bo wiem, że docenisz i nie musisz zaraz mieć nie wiadomo jakich geniuszy. Trzeba czytać też dobre książki.

      Usuń
    11. Jak to było? Każdy alkohol jest bardzo dobry oprócz denaturatu, który jest dobry. Można by się pokusić o trawestację z książkami w rolach głównych. Przy czym zdajesz sobie sprawę, że u mnie ta "dobrość" ma charakter wyłącznie subiektywny? :D

      Usuń
    12. Tanie wino jest dobre, bo jest dobre i tanie :)
      Wiem wiem, ale chyba z grubsza wiem, co jesteś w stanie przeczytać i nie pluć za bardzo :P

      Usuń
    13. Najgorszy bubel, byle tylko w moim guście albo idealnie wpisujący się w aktualny nastrój :) Wracając do meritum, zapomniałem pochwalić tłumacza. Przekład Marka Króla w niczym nie ustępuje wcześniejszym, a karkołomne nieraz metafory Bradleya oddano, o ile mogę oceniać bez znajomości oryginału, całkiem ładnie :)

      Usuń
    14. "Nie ustępuje wcześniejszym" to średni komplement. Polak miał momenty lepsze i gorsze, ale ogolnie był niedopracowany, a druga tłumaczka raczej nie porażała.

      Usuń
    15. O, widzisz! To ja bym chętnie poznał fachową opinię na temat przekładu Kominiarzy. Chyba, że masz zasadę niewypowiadania się w tematach zawodowych? :P

      Usuń
    16. Nie mam. Jestem człowiekiem pozbawionym zasad :P

      Usuń
    17. ROTFL! Czekam zatem :D

      Usuń
    18. Czekaj czekaj, jako i ja czekałem na Twoje wpisy :)

      Usuń
    19. Ja mogę tylko napisać, że parę wyrażeń było zbyt współczesnych jak na czas akcji, ale co ja się tam znam :)
      Nie dość, że bez zasad to jeszcze okrutnik :P

      Usuń
    20. Polak mi się podobał!

      Usuń
    21. Ja się wypowiadam, ale raczej prawem kaduka i opierając się na przeczuciach i zgrzytach, które czasem odczuwam przy lekturze. Czasem korci, żeby zgłębić temat, ale nie ma materiału źródłowego, a kupowanie na amazonie książki, żeby sprawdzić czy ma się rację, to zbyt duża ekstrawagancja. O finansach nie wspomnę :P
      Czekamy zatem na kolegę :D

      Usuń
  3. Nie znam! Totalnie... widać, że ocenianie książki po okładce czasem szkodzi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie się akurat okładki polskich wydań podobają. Lepsze niż stokowe zdjęcia czy inne koszmarki :P A na próbę polecam tom pierwszy. Z tego co pamiętam opinie były dość rozbieżne, więc albo zażre albo będziesz miała sporo czasu na coś innego :D

      Usuń
    2. Tego "czasu" właśnie się obawiam... od wczoraj mam "Ten łokieć się źle zgina" i ciągnie, i ciągnie, a tu rozgrzebane inne 3 książki... Dodałam w każdym razie do "chcę przeczytać" :) Dzięki za polecenie!

      Usuń
    3. My czytelnicy, to mamy naprawdę przerąbane. Nie dość, że dźwigamy krzyż codzienności, to jeszcze stosy i listy książek do przeczytania. I tylko my wiemy, jak mogą ciążyć :P Swoich to nawet tak bardzo nie żałuję, ale mam 3/4 półki książek dla chłopaków, z których Starszy już teoretycznie wyrósł, a Młodszy, jak się nie pośpieszę, pójdzie w jego ślady :(

      Usuń
  4. O rajuśku, to ja dopiero jestem zacofana.Ja Flawii wcale nie znam. Chyba sobie zapiszę na liście "do przeczytania"(coraz dłuższa ta moja lista)

    Przepraszam,wcześniejszy wpis musiałam usunąć z powodu strasznego błedu,niestety nie da się komentarzy edytować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę się nadziwić, że akurat ten wpis spowodował, że już druga osoba deklaruje chcęć poznania Flawii :) Widocznie muszę częściej marudzić, bo najwyraźniej jest to o wiele lepsza zachęta do lektury niż pochwalne pienia :P
      Też zrozumieć nie mogę czemu programiści G nie mogą ogarnąć tak prostej, a zarazem niezwykle pomocnej funkcjonalności, jak edycja komentarzy :(

      Usuń
  5. Już siódmy!??? A ja nawet nie zaczęłam pierwszego! Tak dużo nowości, a tak mało czasu. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja upływ czasu mierzę między innymi na podstawie próśb o zakup kolejnych tomów ulubionych serii Starszego. I nie wiem, czy po prostu wydawcy młodzieżowego fantasy uwijają się szybciej, czy też Staruszek tak zapiernicza :P

      Usuń
  6. No ja się zgadzam, niestety. Mnie to już w szóstym zgrzytnęło tajną organizacją, wolałabym bez. Niemniej też mi się to dobrze czyta, swojsko i przyjaźnie, więc przymykam oko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to już jest. Człowiek się przywiąże, a potem usprawiedliwia niedociągnięcia. Ale dobrze mi z tym. Tym bardziej, że najnowsza Flawia mimo potknięć fabularnych jest wciąż lekturą, którą czyta się w dwa dni. A nieczęsto mi się to ostatnio zdarza. Taka zachłanność na czytanie :P

      Usuń
  7. Bardzo ciekawy artykuł. Jestem pod wielkim wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."