Zacznę może od tego, że lektura tej książki zajęła mi, z przerwami, prawie dwa miesiące. Wymęczył mnie "Imprimatur" okrutnie, ale chcąc się do niego przekonać, ponieważ stanowi początek większego cyklu, dobrnąłem do końca.
Ludzi, którzy posiedli jakąś wiedzę można podzielić na dwie grupy: takich, którzy nawet najbardziej nośny temat potrafią zajeździć, bo nie mają daru opowiadania oraz takich, którzy mówiąc o najgorszych nudach na świecie, zostawiają słuchaczy z rozdziawionymi gębusiami w oczekiwaniu na więcej. Dlatego np. wolę oglądać Makłowicza zamiast Pascala :) Niestety dziennikarska para, której wytworem jest opisywana książka, należy to tej pierwszej grupy.
Tym, którzy tematu nie znają, przypominam: "Rzym. Rok 1683. W pewnej gospodzie w tajemniczych okolicznościach zapada na dziwną chorobę jeden z gości. Trucizna czy dżuma? W obawie przed epidemią podróżni zostają poddani kwarantannie. Wtedy okazuje się, że żaden z nich nie jest tym, za kogo się podaje (...)". Zapowiada się ciekawie? Niestety ...
Kardynalnym błędem jest brak umiaru w przytaczaniu szczegółów. Drobiazgowe opisy XVII wiecznych leczniczych mikstur, potraw etc. Ciągłe dygresje, które pozwalają pochwalić się autorom znajomością realiów i ogromem włożonej, w przygotowanie gruntu pod napisanie powieści, pracy. To wszystko zastopowało i tak już ślimaczącą się, szczątkową akcję. Nie byłoby tego zarzutu, gdybym czytał książkę popularnonaukową o barokowym Rzymie, a nie, jak sądziłem, wartki kryminał.
Poza tym konstrukcja mocno kuleje. Wyzwaniem było umieszczenie akcji w zamkniętej gospodzie i to się niestety mści. Postacie włóczą się z kąta w kąt, wygłaszając uczone tyrady*. Część bohaterów pojawia się, nie wiadomo po co, by w pewnym momencie zostać zepchniętą w kąt. Ogólnie miałem wrażenie, że autorzy nie bardzo panują nad stworzonym przez siebie, we wnętrzu Donzella, światkiem.
Nie piszę więcej, bo dwa powyższe zarzuty jasno pokazują, że po "Secretum" nie sięgnę.
PS. Jeśli miałbym wymienić jakiś plus, to chyba ten, że książka zamyka się zgrabnie i nie ma się wrażenia, że konieczne jest czytanie następnych części.
*czyt. przekazują olbrzymią wiedzę autorów
Moją opinię znasz :) Chciałam zrobić odnośnik, ale nie umiem :(. Wydaje mi się, że Imprimatur jest raczej powieścią historyczną niż kryminałem. Tak przynajmniej ja ją odczytuję. Jest co prawda zbrodnia, ale o podtekście historyczno-politycznym. Jak widać każda książka znajdzie zarówno zwolenników,jak i przeciwników. Mnie się podobała i to z tych samych względów, dla których ciebie nudziła, czy nużyła. A czy jest dobra - tego nie umiem ocenić, na pewno nie arcydzieło, ale też nie książka z tzw. niższej półki. Dziękuję za wizytę u mnie i komentarz z odesłaniem. Dobrze, aby zainteresowani mogli poznać różne opinie i wyrobi sobie własną.
OdpowiedzUsuń