"Jak tata pokazał mi wszechświat", to niewątpliwie pozycja do czytania we dwójkę. Tyle tylko, że optykę zmienia jednemu z czytających. Konkretnie - rodzicowi. I to ze szczególnym, jak głosi tytuł, uwzględnieniem tatusiów. Ambitnych tatusiów.
Ulf Stark w, z pozoru prostej, historyjce wyjaśnia, że przekazywanie potomkom wielkich prawd, należy zacząć od spraw małych. Bo to wiadomo, że absolut, że kosmos, że wszechświat. Ale dla kilkulatka wszechświat to ślimak i trawa, a nie ogrom nieba nad głową. I o tym trzeba pamiętać, gdy pomagamy dzieciom w poznawaniu.
Ta trochę przewrotna książeczka, ze świetnymi, kredkowymi ilustracjami Evy Eriksson, uciera nosa dorosłym. Nosa, który zadarty w górę, poniewczasie wyczuwa psią kupę, w którą przez nieuwagę był wdepnął, jego, zajęty wielkimi sprawami, właściciel. A to ta kupa właśnie, przyklejona do buta taty Ulfa, i dodatkowo skwitowana szpetnym słowem, wzbudza największą wesołość małego słuchacza. Bo takie błahostki cieszą dzieci. I nic tego nie zmieni.
Książka pokazuje spojrzenie na świat oczami dziecka, zachwycającego się zwykłymi rzeczami. Takimi, których dorośli z podium swej dorosłości przestali już zauważać i które przestały ich cieszyć.
Warto przeczytać.
A to jakaś skandynawska literatura?
OdpowiedzUsuńWidać, że spodobała ci się książka :)
Skandynawowie piszą świetne książki dla dzieci i, jak widać na przykładzie "Jak tata ...", nie tylko dla nich :) Zresztą dzieciństwo z Lindgren o czymś świadczy.
OdpowiedzUsuńPokazuje świat, o którym często zapominamy...ocieramy się o niego i nie zauważamy...To naprawdę cenna lektura:)
OdpowiedzUsuń