poniedziałek, 12 stycznia 2009

"Gdzie jesteś, Amando" Dennis Lehane


Od czasu świetnej "Rzeki tajemnic", pan Lehane plasuje się wysoko na mojej prywatnej liście twórców thrillerów, jak zwykło się nazywać te najbardziej mroczne i krwawe kryminały. No, dreszczowców po prostu. Dlatego też, sięgając po "Gdzie jesteś ...", zdawałem sobie sprawę, że wymagania mam duże i książka może im nie sprostać. A, gdzie tam! Lawirowałem, jak tylko mogłem, unikając obowiązków domowych i o wiele częściej odwiedzając świątynię dumania, byle tylko ..., no, dwie, trzy, karteczki w spokoju przeczytać.
Opisywana książka, to kolejna część cyklu o parze detektywów - Patricku Kenzie i Angeli Gennaro. I ze wstydem przyznać muszę, że mimo iż książki Lehane'a lubię, to kawałki wspomnień, co jakiś czas (na szczęście rzadko), wypływające na powierzchnię, a odnoszące się do poprzednich części, kompletnie nic mi nie mówiły. Ot, przypadłość rozwleczonych w czasie cyklów, w miksie z moją nędzną pamięcią. Całe szczęście sprawa zniknięcia 4-letniej Amandy, wokół której kręci się akcja, jest zamkniętą całością i nieznajomość wcześniejszych przygód nie stanowi przeszkody w lekturze.
Niełatwa to była lektura, dla ojca (z co prawda niewielkim stażem), którym jestem. Zaginięcie małego dziecka, to bowiem rzecz, o której chcąc nie chcąc, co jakiś czas się myśli. I myśl tę odsuwa od siebie jak najdalej, starając jednocześnie zapewnić pociechom maksymalne bezpieczeństwo. Tymczasem autor bezlitośnie opisuje, jakie niewielkie szanse, ma taka mała istotka, w starciu z całym złem tego świata. Na tym jednak nie koniec, bo Lehane ustami bohaterów stawia ważne pytanie o istotę rodzicielstwa i stosunek prawa do niego. Czy lepiej zostawić dziecko zaniedbującej je, ale biologicznej, matce, czy też oddać obcym ludziom, którzy zapewnią dziecku normalny dom? I czy można plunąć na paragrafy, które bronią tej pierwszej opcji?
"Gdzie jesteś ...", to książka wzbudzająca emocje, z naprawdę niejednoznacznie nakreślonymi postaciami i wielką dawką napięcia. Mistrzowsko poprowadzony wątek sensacyjny, wspaniale opisany Boston, a właściwie jego zaułki i speluny oraz coś więcej. Coś, co zmusza do zastanowienia na jakim świecie żyjemy, skoro może się w nim wydarzyć to, co opisano w książce.

PS. Czytając cały czas miałem podskórne wrażenie, że już gdzieś, coś... Okazało się, że wcześniej oglądałem reżyserski debiut Bena Afflecka pod tym samym, co książka, tytułem.

2 komentarze:

  1. Nie wiem czy bym dała radę przeczytać jeśli tak dosłownie opisywane są uczucia dziecka - za bardzo mnie to wzrusza.

    OdpowiedzUsuń
  2. To nie tak. Sytuacja jest opisywana od strony poszukujących, więc brak jest opisów uczuć dziecka. Brak jest w ogóle informacji o Amandzie, oprócz okruchów jakie serwują detektywom najbliżsi. Ale to właśnie ten brak jakiegokolwiek śladu pozwala postawić się w roli rodzica i poczuć tą straszną niepewność i niemoc.

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."