Niby
nie powinno się sądzić książki po okładce, ale to przesąd jakowyś i
totalna głupota, bo gdyby nie magiczna siła przyciągania okładki polskiego wydania “Krabata”
Otfrieda Preusslera, książka nie wylądowałaby w moich łapkach. A szkoda
by było. Bo choć za baśniami nie przepadam, to jednak nasycona
fantastycznymi wydarzeniami historia sieroty z Łużyc, mimo iż posiada
wszystkie denerwujące mnie cechy tego gatunku, jest jednak czymś więcej. Zatem
ukłon w stronę Katarzyny Bajerowicz, bo to jej ręka stworzyła
monochromatyczny, mocno niepokojący i idealnie oddający mroczną
atmosferę historii, obraz, zdobiący front książki wydanej jakiś czas
temu przez Bonę. I szkoda tylko, że tak poskąpiono czytelnikom talentu
pani Kasi w środku wydawnictwa. Rozpisałem się o graficznej stronie
książki, a przecież, choć ważna, nie tylko nią “Krabat” stoi. Siła tkwi
bowiem w opartej na ludowej legendzie, ale opowiedzianej w wersji
Preusslera, historii o dwunastu młynarczykach, będących w mocy wielkiego
czarnoksiężnika.
Dzieje
młodego wagabudny, który słuchając dziwnego głosu ze swych snów
postanawia odnaleźć tajemniczy młyn, by w nim właśnie szukać szczęścia w
życiu, wydawać by się mogły nudnymi. Tym bardziej, że jak już
wspomniałem, jak to w baśniach, postacie czarno - białe, a i bajkowy
cykl powtórzeń może denerwować. Nie zraziło mnie to jednak, bo po
pierwsze, od czasów “Igraszek z diabłem” Drdy, nawiedzone młyny bardzo
lubię (swoją drogą Kabat - Krabat, czy to tylko zbieg okoliczności??),
po drugie książkę na okładce polecał Neil Gaiman, a człowiekowi ufam. I
bardzo słusznie zresztą, bo “Krabat”, to mroczna, jak wylot smoczego
zadka, opowieść o dorastaniu, sile przyjaźni, o walce, jaką prędzej czy
później, musi stoczyć uczeń z mistrzem, o młodzieńczym zauroczeniu, o
życiowych dramatach, których Los nam wszystkim nie szczędzi i … Wiem,
wiem, banały, ale jeśli nie przeczytacie, nie będziecie wiedzieć jak
cholernie smakowicie podane.
Okrrrrrrrropnie
podobała mi się atmosfera grozy, zaszczucia i strachu, która towarzyszy
czytelnikowi od pierwszych stron. Dowodem na jej obecność niech będzie
fakt, że sugerując się resztą twórczości autora (mój błąd), zacząłem
czytać sześciolatkowi, który po kilkunastu stronach drżącym głosem
poprosił o zaprzestanie dalszej lektury. Jest bowiem w tej książce
nieustające napięcie, które nieśmiało i, moim zdaniem, bezskutecznie,
próbują zrównoważyć nieliczne humorystyczne scenki z życia mieszkańców
młyna. Tytuł pierwszego wydania po angielsku “The Satanic Mill” uznałbym
może w trakcie lektury za przesadę, ale po jej zakończeniu …
“Krabat”
to świetna książka i boję się tylko, żeby znów nie zaczęła się dyskusja
o pojawiających się w treści pentagramach itp., która towarzyszyła
Harry’emu. To tylko rekwizyty, a przecież ukoronowaniem opowieści jest
zwycięstwo dobra nad złem. I o to w tym wszystkim chodzi. Polecam!
Okładka rzeczywiście świetna!
OdpowiedzUsuńKsiążkozaur W podlinkowanym portfolio artystki są ilustracje, które nie znalazły się w książce, jak i sama okładka w rozmiarze pozwalającym docenić kunszt ilustratorki :)
OdpowiedzUsuńNo, kurczę, taka ksiunżka dla młodych, ale ciągnie mnie niesamowicie. Masz rację, też bym ją przeczytała już po rzuceniu okiem na okładkę, więcej takich projektów!
OdpowiedzUsuń"Wylot smoczego zadka". Bazylu, pisałem Ci już, że uwielbiam Twoje porównania? :D A poza tym kolejny trafiony-zakrabatowany:P Z czytaniem tego sześciolatkowi to jednak przesadziłeś, biedny mały miś:)
OdpowiedzUsuńkornwalia Biorąc pod uwagę fakt, że grafiki są naprawdę świetne, to jednak żal, że wykorzystano tylko cztery (pełnostronicowe)z nich. A w książce i stary znajdzie dreszczyk emocji :)
OdpowiedzUsuńZWL A to, to mi się akurat skojarzyło z TYM. A z "Krabatem" wyskoczyłem, bo "Mały duszek" się nie przyjął i na zasadzie rozpędu ... Mea culpa. W ogóle, to Starszy średnio przepada za niesamowitościami i taki "Mały Asmodeusz" Starka też zalega. Pewnie w gimnazjum odrobi paranormalami :D
Buahahaha, rysunek świetny:)) Zanim nasze dzieci trafią do gimnazjum, to już paranormale wyjdą z mody, a może i gimnazja też:P
OdpowiedzUsuń"Krabata" przeczytała już mama, tata, który rzadko czyta coś innego niż gazety, a teraz brat zabrał na ferie, tak że odkąd kupiłam, nie mogę się do niego dorwać :)
OdpowiedzUsuńI muszę być czujna, bo jak rodzice zaczynają swoje czytelnicze kluby dyskusyjne, to naprawdę jeszcze cud, że nie zdążyli mi opowiedzieć całej treści i zakończenia. W końcu chciałaby mieć z czytania trochę przyjemności... ;-)
Książki nie czytałam, choć też zwróciłam uwagę na tę przyciągającą okładkę. Widziałam za to (całkowicie przypadkowo i nie mając pojęcia, o co będzie chodzić) niemiecki film na jej podstawie. Nie jest to wiekopomne dzieło, ale jest pięknie zrealizowany i ma w sobie coś, co odróżnia go od najnowszych filmów z pogranicza baśni i fantastyki. Kojarzy mi się z filmami z wczesnych lat 90. :)
OdpowiedzUsuńKojarzy mi się z "Księgą rzeczy utraconych" - czytałeś?
OdpowiedzUsuńMroczna opowieść,powiadasz? Mnie już na sam dźwięk tytułu przechodzą ciarki..brrrr...
OdpowiedzUsuńNiekoniecznie. Może kiedyś.
ZWL Myślisz, że będzie się już można podłączyć do Matrixa przez miniusb?? Swoją drogą ciekawe na co będzie moda. Daj Bóg na retro :D
OdpowiedzUsuńOleńka Tak naprawdę, to dla dorosłego czytelnika nie ma w "Krabacie" zbyt wielu zaskoczeń. Chodzi raczej o klimat i niedopowiedzenia, które były pożywką dla mojej starczej, ale wciąż bujnej, wyobraźni :)
mandżuria Jest jeszcze TO.
Agnes Zapisano w kajeciku :)
Agnesto Ale ten pieruński mróz i wczesny zmierzch tylko dodają smaczku lekturze :) Niemniej, nie naciskam.
Bazylu: życie nas zaskoczy, a USB na pewno wyjdzie do tej pory z użycia:P
OdpowiedzUsuńNie wiem, co tam było, ale rodzice byli zachwyceni. Może właśnie tym klimatem :) Planuję porozmawiać na ten temat bardziej szczegółowo,, kiedy już poznam treść. Może i jest przewidywalna, ale wolę poznać ją z książki, nie z opowieści :o)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ja także mam tę książkę w planach, a teraz skojarzyło mi się, że jeśli Cię młyny kręcą, to polecam "Czarny młyn" Szczygielskiego!
OdpowiedzUsuńpadma Planowałem wspólną lekturę, ale że to kategoria 10+, to chyba zapoznam się wcześniej sam. Bo o samej książce słyszałem :)
OdpowiedzUsuń