Mimo, że nie lubię kryminałów, to nie ma siły, żeby raz na jakiś czas nie wpadł mi jeden w łapki. Jest to spowodowane moją niesłabnącą nadzieją, że kiedyś się do tego, klasycznego już dziś gatunku, przekonam. Ponieważ czytam je metodą "skubania", czyli po jednej pozycji jednego autora (z nielicznymi wyjątkami), mój wybór padł tym razem na Iana Rankina.
"Black & blue" to 8 część cyklu przygód szkockiego inspektora dochodzeniówki - Rebusa. Nie należy się jednak martwić, bo oprócz kilku bardzo luźnych nawiązań do poprzednich spraw, prowadzonych przez wyżej wymienionego, nic nie psuje lektury. Książka stanowi zamkniętą całość. W sumie to dobrze, zważywszy na sposób wydawania cyklu w naszym ojczystym języku ;)
Ale do rzeczy ... Mam nieodparte wrażenie, że autor nie był przy pisaniu tej książki w najlepszej formie. Fabuła zawiązana zostaje w sposób, który już na kilka mil naprzód pozwala przewidzieć bieg wydarzeń. Bohater zmaga się z problemami, które rozwiązywało tysiące książkowych gliniarzy przed nim i pewnie będzie rozwiązywać tysiące po nim. Słowem - standard.
Pomaga książce lokalny, szkocki koloryt i postać głównego bohatera, do którego przekonały mnie: jego podsumowywanie wydarzeń tytułami kawałków z klasyki rocka oraz słabość do szkockiej, którą osobiście niezbyt toleruję (taka woda "na myszach"), ale doceniam kunszt jej smakowania ;)
Wartka akcja, wrodzony cynizm Rebusa, świat policyjnych układów i układzików oraz ciągła niepewność co do osoby sprawcy sprawiają, że wystawiam "Black & blue" biblioNETkową, "wagonową" czwórę :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."