Dawno, dawno temu, bynajmniej nie w odległej galaktyce, ale w nowohuckim, nieistniejącym już zresztą, kinie "Świt", obejrzałem "Powrót Jedi". Tak, tak, swoją przygodę z Sagą rozpocząłem troszeczkę od pupska strony, ale był koniec lat 80-tych, a ja, pochodząc z małej wioski, z dobrodziejstw kina mogłem korzystać jedynie w czasie wakacyjnych eskapad do chrzestnej. Później było lepiej, bo, o ile dobrze pamiętam, "Imperium ..." oglądałem już w pobliskim miasteczku. W końcu przyszło Nowe, a wraz z nim szał magnetowidowy, dzięki któremu wreszcie można było oddać się X Muzie w domowym zaciszu, korzystając z przebogatej, choć nie zawsze pierwszej jakości, kolekcji filmów z kaset VHS, dystrybuowanych przeróżnymi sposobami.
Tak więc, choć nie jestem fanem, który ma w domu ołtarzyk ze zdjęciem Lucasa, potrafię zrozumieć jakie znaczenie dla dzisiejszej kinematografii miało powstanie "Gwiezdnych wojen". Poza tym pierwsze części międzygwiezdnej opowieści, która w międzyczasie rozrosła się do 6 filmów, przywołują, jak widać, wiele wspomnień. Dlatego też postanowiłem zapoznać się z najnowszym przedsięwzięciem osadzonym w realiach GW, czyli animacją, o której mowa w tytule.
"I jak?", zapytacie. Do luftu. Fabuła i zaprezentowana intryga, cieniutkie jak barszczyk wigilijny. Animacja ograniczona praktycznie do scen walk, czyli latających, laserowych, "promyczków" i wymachiwania neonówkami. Poza tym standard: Dooku - wredny, droidy - głupie, Jedi - górą, Jabba - śmierdzi, klony - podobne.
Żeby się nie rozwodzić, podsumuję w dwóch słowach. Odcinanie kuponów. I to na poziomie, który być może zachwyci 6-latka, ale prawdziwego fana, a i zwykłego, starszego widza, wprawi w zakłopotanie i pozostawi z pytaniem: "WTF?".
PS. W międzyczasie dowiedziałem się, że "Star Wars: The Clone Wars", to pilot do serialu TV, którym, w niedzielne ranki, raczy nas TVP. Próbowałem oglądać z Bartim jeden odcinek. Źli napadli dobrych -> dużo strzelania z laserów -> dobrzy wygrywają. Młody powiedział pas, a ja razem z nim :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."