„Postrzyżyny” stanowią pierwsza część znakomitego tryptyku nymburskiego, autorstwa Bohumila Hrabala, którego część drugą pt. "Jaka piękna żałoba", jakiś czas temu opisywałem.
I znów zawitać nam wypadnie do czeskiego browaru, gdzie bryluje Maria (narratorka), piękna pani kierownikowa, która i kiszkę wątrobiankę, do społu z mistrzem masarskim, wymiesi i duży kufel piwa bez krępacji wypije i na komin browarniany, w celu pogwarki, wejdzie. A to tylko nieliczne, z popełnianych przez długowłosą boginkę, faux pas, które doprowadzają jej męża do białej gorączki. Powiecie: "Nieciekawe". "A gówno!" jakby krzyknął stryj Pepin, jedna z najbardziej kolorowych postaci hrabalowskiej prozy i bezdenna studnia, iście szwejkowskich, anegdot i facecji. To bardzo ciekawe.
Na niewiele ponad stu stronach "Postrzyżyn" jest bowiem samo życie, podkolorowane, owszem, ale czy takie nie smakuje w opowieściach najlepiej? Szczególnie jeśli autor ma dar gawędziarza, pięknie włada słowem, a kolorów, używa z umiarem. Zresztą, nie popróbujecie, nie zasmakujecie. A warto!
oj, jak mi się ta książka podobała, aczkolwiek jednej akcji Maryni wybaczyć do dzisiaj nie mogę, nawet pisałam o niej tu:
OdpowiedzUsuńhttp://chiara76.blox.pl/2007/05/Postrzyzyny-Bohumil-Hrabal.html
Hrabal - tak, popieram. :)
OdpowiedzUsuńCześć,
OdpowiedzUsuńjesteś na świeżo z tą książką, więc może jesteś w stanie mi pomóc? Otóż potrzebuję strony [która to strona]lub fragmentu z obcinaniem psu ogona przy jednoczesnym karmieniu go kremówką:)
z góry dziękuję za pomoc
pozdrawiam ciepło
magda
[mail: secondhead@gmail.com]