"Światowy bestseller. Sprzedano 8 milionów egzemplarzy." Jak wydawca daje takie ostrzeżenie na okładce, to do kogo później czytelnik, w ręce którego trafił jeden z tychże egzemplarzy, ma mieć pretensje, że się nie podobało? Wiadomo. Do siebie. Wszak mądrość ludowa o milionach much, prawdziwą jest.
Zaczęło się od tego, że potrzebowałem lektury rozrywkowej. Na bibliotecznej półce wypatrzyłem książkę z oferty nieznanego mi bliżej wydawnictwa, będącą, jak się później okazało, pierwszą częścią kryminalnego cyklu o nadinspektorze Royu Grace.
Paczka młodych mężczyzn, urządza swojemu nieoficjalnemu liderowi, Michaelowi Harrisonowi, wieczór kawalerski. Schlani w trupa kumple, postanawiają odpłacić znanemu z kawalarstwa, kandydatowi na męża, zakopując go w trumnie z butelką whisky, świerszczykiem (gazetą, nie owadem), latarką i rurką, doprowadzającą powietrze przez otwór w wieku. Świetny wic, gdyby nie fakt, że wracający autem do baru pomysłodawcy, giną w kraksie. Tylko jedna osoba wie, gdzie jest Michael, ale w jej interesie nie leży powiadamianie kogokolwiek o tym fakcie. Po Michaelu rozpaczają: przepiękna narzeczona, najlepszy przyjaciel i matka. Do akcji wkracza, znany ze stosowania w śledztwie niebanalnych metod, wspomniany już glina.
Pomysł niezły, cóż z tego, skoro akcja toczy się w z góry wiadomym i zbyt łatwym do przewidzenia kierunku. Czyta się to szybko, ale brak zaskoczeń, dla których sięgam po tego rodzaju literaturę, powodował, że pytałem sam siebie o chęć kontynuacji. Dobrnąłem do końca i wiem, że choć postać Grace'a wzbudziła we mnie cień sympatii, to po kolejną książkę o prowadzonym przez niego śledztwie, nie sięgnę prędko. Wbrew zachwytom kolejnych milionów.
Przypadkiem nie nakręcono filmu o podobnej fabule? Bo mi coś w głowie świta..
OdpowiedzUsuńNie kojarzę, ale gugiel wspomina o choćby "Buried alive", a jest tego pewnie więcej.
OdpowiedzUsuńKurczak lądowy - co za kretyński żarcik.
OdpowiedzUsuńGdybym przeczytała streszczenie w takiej formie, w jakiej je podałeś, na pewno bym sięgnęła po książkę. ;) Bo pomysł jest fajny. Ale będę się wystrzegać!
OdpowiedzUsuńvmr Nie wystrzegaj się, bo być może miałem pieruńskiego farta w zgadywaniu "co dalej". A że książkę czyta się szybko... Własne zdanie jest jednak najbardziej miarodajne :D
OdpowiedzUsuńkurcze... książka jest rewelacyjna jak dla mnie, mocno trzymająca w napięciu... bardzo fajna
OdpowiedzUsuńhttp://thebookisthelifeofourtimes.blogspot.com/ zapraszamy :)
OdpowiedzUsuń