czwartek, 17 grudnia 2009

"Awantury na tle powszechnego ciążenia" Tomasz Lem


„Posiadanie sławnego ojca nie jest chyba ani szczególnym przekleństwem, ani też błogosławieństwem, w każdym razie ja nie doświadczyłem żadnej z tych skrajności. I nie mówię tutaj o Lemie - ojcu, który, jak każdy ojciec, czasami w życiu nieco przeszkadzał, a czasami pomagał – tylko o Lemie - pisarzu, o Lemie - ikonie”
Przeczytałem "Awantury na tle powszechnego ciążenia" i w pierwszym odruchu chciałem napisać: "Co to?, Jak to?". Szereg obszernych fragmentów z prowadzonej przez Stanisława Lema korespondencji, sporo fotografii z rodzinnego archiwum i w tym wszystkim tekst Autora, który wydaje się w całej reszcie tonąć. Dobrze jednak się stało, że brakło czasu na pisanie "na gorąco", bo dzięki temu mogłem zobaczyć, że słowa które wyszły spod pióra syna największego polskiego pisarza sf, są doskonałą spoiną dla całej reszty prezentowanego w książce materiału.
To bardzo ciepła książka o człowieku, na dźwięk nazwiska którego wszyscy marszczą czoła, chrząkają i mówią: "Lem! Hmm, no tak, tak. Lem!". Tymczasem pan Tomasz delikatnie zdejmuje ojca z piedestału i stawia przed nami zwykłego człowieka. Łasucha ukrywającego słodycze przed rodziną i wyrzucającego za szafę papierki z, po kryjomu jedzonych, czekoladek. Faceta, który pędząc z rodziną mercedesem, po zachodniej autostradzie, sprawdza co się stanie, gdy wyciągnie kluczyk ze stacyjki. Ojca, który, jak to ojciec, zrzędzi że syn nie spełnia pokładanych w nim nadziei, ale jednocześnie stymuluje jego rozwój i staje, jeśli trzeba, w jego obronie. Człowieka odrobinę zagubionego, na swój sposób oderwanego od rzeczywistości, ale jednocześnie inteligenta pełnego pasji i ciekawości świata.
Miła to była lektura, a ja z przyjemnością gościłem w, pełnym książek i znamienitych gości, domu państwa Lemów, w którym stuk maszyny pisarskiej ojca, zastępował małemu Tomkowi budzik.

3 komentarze:

  1. Książka z listy "trzeba mieć".
    A na bramie domu w Krakowie wciąż widnieje, choć wyblakłe "Stanisław Lem". Fotkę zrobiłam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Agnes Czy ja wiem? Dla fanów, jako uzupełnienie posiadanej o Mistrzu wiedzy, może tak, ale dla mnie, laika sf, to raczej tak... niekoniecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, że się podobało :-) Zdecydowanie książka, którą warto mieć i wracać do niej czasami. Szalenie mi się podobało to zdjęcie w gabinecie, z kilkuletnim Tomkiem na kolanach na tle całej masy książek. Patrzyłam urzeczona :-)

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."