czwartek, 14 stycznia 2010

"Czarodzicielstwo" Terry Pratchett


Pamiętacie wakacyjną nudę i szalone pomysły, które zazwyczaj przychodzą wtedy do młodych główek? Ot, takie na przykład wielkie frytowanie, czyli zeżarcie pospołu z kumplem frytek w ilości pół wiadra. Nie mogłem później na nie patrzeć tak, cirka ebałt, z pół roku, a każde przejście koło usytuowanej koło drogi do szkoły budy z tymiż, powodowało odruch wymiotny. Cóż, wygląda na to że zostaję mistrzem wprowadzeń kompletnie od czapy, ale chciałem uzmysłowić, że czasem co za dużo, to niezdrowo.
"Czarodzicielstwo" przeczytałem zaraz po "Eryku", który, jak już wiadomo, mimo swych lichych gabarytów, zapewnił mi sporo dobrej rozrywki. Niestety nie mogę tego samego powiedzieć o kolejnej części Świata Dysku, w której autor powołał do życia Czarodziciela, czyli potężnego maga będącego zarazem źródłem samej magii, próbującego podbić Dysk i przywrócić jej (magii) należną pozycję. W obronie Wszechświata jak zwykle staje Rincewind, wspomagany przez Conenę (córkę Cohena Barbarzyńcy), która pragnie zostać fryzjerką i Nijela Niszczyciela, który "bohaterki" uczy się ze stosownego podręcznika.
Niby wszystko gra, bo nowe postacie uroczo absurdalne, intryga niebanalna, a grepsy typowo pratchettowskie, ale jednak coś jest nie tak. Za dużo Pratchetta w Pratchettcie, a to na skutek uwolnienia olbrzymiej magii, pozwalającej autorowi na wszystko. No bo przecież rzeczywistość się zakrzywia, prawdopodobieństwo pikuje i każdy, nawet największy absurd, można czytelnikowi wcisnąć. Nie kupuję tego i uważam za, delikatnie rzecz ujmując, pójście na łatwiznę. A może to po prostu wspomniany na początku przesyt i za trzy miesiące bardziej by "Czarodzicielstwo" ubawiło? No cóż, przed następnym tomem zrobię z pewnością dłuższą pauzę.

4 komentarze:

  1. Zrobić koniecznie, bo to się z tego właśnie bierze. Każda książka niby inna, ale humor ten sam, gagi podobne i tak dalej... Odczekać!

    OdpowiedzUsuń
  2. ;)...co za dużo to i prosię nie zje. A Pratchett wyjątkowo w smaki przebogaty, choć ja Świat Dysku tak raczej z pobocza poczytywałem, od strony "Kapelusza pełnego nieba" i "Wolnych ciutludzi"
    pozdrawiam srebrnie

    OdpowiedzUsuń
  3. Stawiam na przesyt ;) Pratchetta najlepiej się czyta ze sporymi przerwami między jedną książką a drugą.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdecydowanie robić przerwy. Ja, mimo że bardzo lubię Świat Dysku, nadal nie jestem na bieżąco, właśnie dlatego, że czytam jedną książkę na jakiś czas. Ewentualnie dwie. Wtedy się tęskni i wraca do tego uniwersum z przyjemnością. Z drugiej strony bywają lepsze i gorsze części cyklu. O ile pamiętam "Czarodzicielstwo" też nie podobało mi się aż tak bardzo jak "Eryk".

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."