piątek, 25 czerwca 2010

"Trzy wiedźmy" Terry Pratchett


Czy można polubić czarownice? Ponure toto, bezbiuściaste (choć to raczej męski argument na nie), kurzajki na rękach, brodawki na twarzy, zgarbione, w łachmanach, słowem, brzydkie, no i jeszcze ta sowa, czy też kot na ramieniu. Wiecznie spluwają, mamroczą coś pod nosem i przeszywają spojrzeniem, od którego czujemy się jakoś żabio. Jakby się dobrze zastanowić, to stereotypowy obraz czarownicy sprawia, że gdy Jaś z Małgosią wpychają Babę do pieca, człowiek ma ochotę zrobić jednoosobową mexican wave na cześć uwolnienia świata od kolejnej sztuki tego szkaradztwa. Co innego czarodziejki. Dumne amazonki w obcisłym lateksie, wypchanym tu i ówdzie, płomiennorude, sekso..., erm, ale wracając do tematu.
Główne bohaterki "Trzech wiedźm" nie spowodowałyby może mokrego snu u nabuzowanego hormonami nastolatka, ale ja z pewnością chciałbym je móc zaliczyć do grona swych dobrych znajomych. Niania Ogg, Babcia Weatherwax i Magrat Garlick, czyli dwie staruszki i jedna młódka na stażu, cechują się bowiem tak wielkim magnetyzmem, charyzmą i niejednorodnym podejściem do czarownictwa, że nie sposób się z nimi nudzić. W szóstym tomie Świata Dysku mają nielichy orzech do zgryzienia. Oto bowiem prawowity król Lancre zostaje zasztyletowany, a jego miejsce zajmuje okropna książęca para, która głęboko w, użyjmy przenośni obrazującej, wiewiórczej dziupli, ma losy królestwa i jego mieszkańców. Ale gdzieś w świecie żyje syn króla, który może kopnąć despotę w jego autokratyczny zadek, tyle tylko że chwilowo jest to niemożliwe ze względu na jego niemowlęctwo. Czy jednak dla Babci, Niani i Magrat czas stanowi przeszkodę w realizacji celu? No, może dla dwóch ostatnich tak, ale jak się Babcia zaprze, to nie ma zmiłuj.
Już po drugim, brzmiącym: "Błyskawice raz po raz kłuły ziemię, niby niezręczny skrytobójca.", zdaniu, wiedziałem, że nie będzie słabo. I rzeczywiście, mimo że z popluciem ze śmiechu miałem, podczas lektury "Wiedźm", do czynienia tylko raz (scena ze zbieraczkami chrustu i "Laboga!"), to jednak pełna odwołań do Szekspira humoreska zapewniła mi kupę dobrej zabawy. I nie przejmujcie się jeśli nie znacie dzieł dramaturga ze Stratford, bo zupełnie nie przeszkadza to w lekturze. Z drugiej strony, nawet licealna wiedza o nich podnosi poziom zabawy, bo analogiami są "Trzy wiedźmy" naszpikowane. Ot, choćby budowa teatru "Disk". Spytajcie Londyńczyka o Globe Theatre lub, co łatwiej, poczytajcie o nim w Wiki i już skacze Wam do gardła analogia.
Dobra robota panie Pratchett! Pana powieści, to lek na pogodę za oknem i chandrę ogólną. Polecam.

10 komentarzy:

  1. Czyli już jesteś ternięty? Ale ładnie sobie dawkujesz tego autora, po troszku, tak smakuje najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Agnes Świadom następstw syndromu przesytu - dawkuję. Po Christie, od pamiętnego maratonu, o którym już kiedyś chyba pisałem, nie sięgnąłem dotychczas.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tej części jeszcze nie czytałam, ale słyszałam o niej dużo dobrego. Sama skończyłam właśnie rewelacyjne "Ciekawe czasy".

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Popieram, "Trzy Wiedźmy" świetne są :) Widać, że wyszły spod ręki mistrza ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Niezmiernie lubię "Trzy wiedźmy" oraz bohaterki tej książki :) Kiedyś sięgnę po wersję w języku polskim i porównam wrażenia :)

    OdpowiedzUsuń
  6. "Trzy wiedźmy" są bardzo dobre. A piosenka Niani o jeżu... miodzio :)

    "Nawet żyrafę ze stołka jak bieda i tylko jeża...";>

    OdpowiedzUsuń
  7. Aniu Jak zaczynałem pisać ten tekst, to w zamyśle miał się on kończyć słowami tej piosenki. Niestety w tzw. międzyczasie (w czasie pisania) wyleciało mi to z głowy. Dodam, że Niania to moja faworytka, a to ze względu na wrodzoną słabość do piwa, jabłecznika i win musujących oraz, ofkors, piosenkę. I nawet łabędzia białego jak kreda i tylko jeża ... :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Nieee, no ja dziękuję, takie recenzje to ja mogę czytać! Uśmiałam się niemal tak samo jak na recenzowanej książce:) Pozdrawiam.
    mag

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam wszystkie trzy wiedźmy i oczywiście Piosenkę o jeżu, która przez wiele tygodni po lekturze była u mnie w domu śpiewana. Cykl o czarownicach bije się u mnie o pierwszeństwo z cyklem o straży. A Pratchetta też sobie dawkuję, bo czytany ciurkiem przestaje śmieszyć.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja najbardziej lubię te części Świata Dysku z wiedźmami ,,, i Babcię ... z jej głowologią :-)

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."