poniedziałek, 29 listopada 2010

"Czefurzy raus!" Goran Vojnović


Od dłuższego czasu zastanawiałem się nad tym, co napisać o książce Gorana Vojnovića. Łażę jak przysłowiowy kot z pęcherzem i myślę, jak tu przelać to co siedzi w środku i jednocześnie nie wyjść przy tym na hipokrytę. Bo książka o czefurach, czyli o imigrantach z byłej Jugosławii zaludniających lubliańskie Fužiny, to w sporej części książka o mnie samym. Tyle tylko, że tym sprzed nastu lat. Tym, któremu pisanie słoweńskiego pisarza strasznie by się podobało. Licealiście, który do oceny “Czefurów …” użyłby słów: w cipę, zajebisty, rozpierdolił mnie, itd., bo to był i, czy chcemy tego czy nie, jest, język współczesnej młodzieży, jak Europa długa i szeroka. I takim właśnie językiem, ustami narratora Marko Đordića, Goran przedstawia nam, z jednej strony beznadzieję, z drugiej jasne strony (zdecydowanie mniej), życia poza nawiasem.

I teraz zgryz. Podobało się temu zbuntowanemu nastolatkowi, którym byłem. Który nie widział dla siebie żadnej przyszłości, a weekendy spędzał na popijaniu “Nadwiślańskiego” i bredzeniu o dupie Maryni z takimi samymi nihilistami jak on sam. Podobało, bo ten siedemnastoletni Bazyl czai o czym opowiada Marko. Ale jest też ten drugi Bazyl, na półmetku (daj Boże!) życia, który ma już swoją małą stabilizację, i którego czefurstwo, nieważne krajowe, czy importowane, po prostu mierzi. I choć rozumie błyskotliwość i ironię obserwacji zawartych w książce, to jednak ma już dość czytania o beznadziei egzystencji. I wysłuchiwania tłumaczeń: to dlatego, że jestem Bośniakiem w Słowenii i ci dupni Słoweńcy dają mi najgorszą robotę, to dlatego, że jestem blokersem i jedyne co potrafię, to dopieprzyć na dysce kolesiowi z sąsiedniej dzielni i tak dalej, i w ten deseń.
I co? Dalej nie wiecie czy warto? No właśnie, ja też nie wiem. Zagubiony życiowo nastolatek, pozostawiony sam sobie przez rodziców, nie czujący się nigdzie u siebie, opowiada nam historię, która mogłaby się dziać na warszawskim czy białostockim osiedlu. To już było, choćby u Masłowskiej, a u Vojnovića nabiera tylko posmaku bałkańskiej egzotyki czy też specyfiki. No i, mimo nawału wulgaryzmów, jest bardziej strawne językowo. Zatem, sami spróbujcie.
PS. A tu profeska, czyli recenzja Jarka. Może dzięki niej będzie Wam łatwiej podjąć decyzję :)

5 komentarzy:

  1. Bazylu - to, co przeżywałeś wcześniej nie jest gorsze, śmieszniejsze, niestosowne etc. Tak jak teraz cieszysz się z małej stabilizacji, tak wtedy odczuwałeś jej brak. Nie trzeba negować odczuć i pragnień z przeszłości nawet jeśli diametralnie się zmieniają. I wtedy i teraz to jesteś Ty. Tak samo jak zmieniający się bohater "Czefurów".
    Dzięki za podlinkowanie mojej recki. Wciąż uważam, że za mało o tej ważnej książce napisano. Polecam!
    Jarek

    OdpowiedzUsuń
  2. Jarku tylko wiesz jak to jest, jak trzydziestoparolatek zaczyna mówić, że "ach, ta dzisiejsza młodzież", podczas gdy jeszcze przed chwilą sam nią był. Może nie aż tak chamską i agresywną jak dzisiejsza, ale swoje na sumieniu mającą. No i jak tu atakować Vojnovića już jako drobnowiosczanin. I czy to w ogóle wypada? :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Młodzież nie jest gorsza czy lepsza niż młodzi kiedyś, jest po prostu inna - bo inne jest życie wokół nas.
    Ale ta książka nie o tym, choć zawsze warto wymienić kilka poglądów :-)
    Jarek

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale jakże to, "nie o tym?". Przecież powojenne problemy narodowe bałkańskiego kotła, odmienność Słowenii (postrzeganie jej przez mieszkańców pozostałych państw jako Eldorado) i brak uwiązania (tu czefur, tam janez) tylko pobrzmiewają w tle (choć wyraźnie) i stanowią wyjście do zastanowienia się czemu młodzież z tych "gorszych" dzielnic jest jaka jest i nie robi nic, by być inna. I to jest istotą "Czefurów ...". Książka opisuje ich świat, ale równie dobrze mogłaby być genezą zachowań młodych mieszkańców z przedmieść Paryża. Tylko wtedy nie napisał by jej Vojnović, a jakiś Malijczyk wegetujący w mieszkanku usytuowanym w bloku zlokalizowanym tamże. Ale to tylko takie moje amatorskie anse :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Wybacz, ale ja ostatnio zgoniony jestem. "Nie o tym", w sensie, nie o porównywaniu młodzieży wczoraj i dziś. "Nie dosłyszałem pytania" jak mówi kabaret :D
    PS. A swój wywód zostawię.

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."