Tajemniczy tytuł i egzotyczne nazwisko autorki były czynnikami, które zdecydowały, że "Oko jadeitu" Diane Wei Lang, przepchnęło się w naszej klubowej kolejce na czoło i zostało ("Oko ...", nie czoło), skonsumowane. W sensie czytelniczym, rzecz jasna, nie lecterowskim. Niestety, pozostając przy gastronomicznych porównaniach, okazało się, że potrawa, która ładnie prezentowała się w menu*, jest tak naprawdę, zakamuflowanym odrobiną orientalnych przypraw, fast foodem, na dodatek skomponowanym ze zbyt dużej ilości składników.
Na dobrą sprawę, w książce pani Liang znaleźć coś dla siebie mogliby bardzo odlegli od siebie gustami czytelnicy. Smaczne kąski, na pierwszy rzut oka, są tu i dla miłośników kryminału i dla zwolenników romansu, i dla tych, którzy chcieliby się czegoś dowiedzieć o życiu w stolicy Chin, ba, nawet ci, którzy chcieliby zerknąć w karty historii Państwa Środka, zachęceni zajawką, mogliby się skusić. Zaprawdę powiadam Wam, wszyscy odejdą nienasyceni, bo jak mówi mądrość ludowa, jeśli coś jest do wszystkiego, to jest ... Wiadomo.
Mei, wbrew obowiązującemu w Chinach prawu, jest prywatnym detektywem. Co prawda była kiedyś urzędniczką jednego z ministerstw (i to nie byle jakiego, bo Bezpieczeństwa Publicznego), ale nie mogąc znieść wewnątrzpartyjnych intryg i gierek, odrzucając zaloty szefa, które dawały szansę na karierę i pieniądze oraz mając dość wymagań matki względem własnego życia, postanawia żyć na własny rachunek. Poznajemy ją w chwili, gdy wuj zleca jej śledztwo w sprawie tytułowego antyku, który teoretycznie zniszczony w czasach rewolucji kulturalnej, nagle wypływa na pekińskim czarnym rynku, gdzie handluje się starożytnościami. Ta właśnie sprawa będzie dla autorki pretekstem do "dowiązania" doń sporej ilości wątków.
No właśnie, bo czegóż w tej książce nie ma. Po pierwsze afera kryminalna. W sumie nie wiadomo po co, bo Mei równie dobrze mogłaby być, dajmy na to, kurierem, a opisy walki z korkami byłyby może bardziej porywające od odkrywania losów tytułowego Oka. Z tym, że wtedy ciężej byłoby zahaczyć o kolejne nitki fabuły, czyli echa rewolucji kulturalnej czy rodzinnej tajemnicy związanej z tymi strasznymi czasami. A w kolejce stoją jeszcze: nieszczęśliwa miłość i konflikt z matką (moim zdaniem najlepsza "odnoga").
To nie jest zła książka, ale nasza wspólna opinia jest taka, że autorka próbując złapać zbyt wiele srok za ogon, tak naprawdę po każdym z problemów tylko się prześlizgnęła. Czytaliśmy i czytaliśmy, aż nadszedł koniec, a obiecujące tropy urwały się nagle, pozostawiając nas z niedosytem.
* czyt. blurbie
Na dobrą sprawę, w książce pani Liang znaleźć coś dla siebie mogliby bardzo odlegli od siebie gustami czytelnicy. Smaczne kąski, na pierwszy rzut oka, są tu i dla miłośników kryminału i dla zwolenników romansu, i dla tych, którzy chcieliby się czegoś dowiedzieć o życiu w stolicy Chin, ba, nawet ci, którzy chcieliby zerknąć w karty historii Państwa Środka, zachęceni zajawką, mogliby się skusić. Zaprawdę powiadam Wam, wszyscy odejdą nienasyceni, bo jak mówi mądrość ludowa, jeśli coś jest do wszystkiego, to jest ... Wiadomo.
Mei, wbrew obowiązującemu w Chinach prawu, jest prywatnym detektywem. Co prawda była kiedyś urzędniczką jednego z ministerstw (i to nie byle jakiego, bo Bezpieczeństwa Publicznego), ale nie mogąc znieść wewnątrzpartyjnych intryg i gierek, odrzucając zaloty szefa, które dawały szansę na karierę i pieniądze oraz mając dość wymagań matki względem własnego życia, postanawia żyć na własny rachunek. Poznajemy ją w chwili, gdy wuj zleca jej śledztwo w sprawie tytułowego antyku, który teoretycznie zniszczony w czasach rewolucji kulturalnej, nagle wypływa na pekińskim czarnym rynku, gdzie handluje się starożytnościami. Ta właśnie sprawa będzie dla autorki pretekstem do "dowiązania" doń sporej ilości wątków.
No właśnie, bo czegóż w tej książce nie ma. Po pierwsze afera kryminalna. W sumie nie wiadomo po co, bo Mei równie dobrze mogłaby być, dajmy na to, kurierem, a opisy walki z korkami byłyby może bardziej porywające od odkrywania losów tytułowego Oka. Z tym, że wtedy ciężej byłoby zahaczyć o kolejne nitki fabuły, czyli echa rewolucji kulturalnej czy rodzinnej tajemnicy związanej z tymi strasznymi czasami. A w kolejce stoją jeszcze: nieszczęśliwa miłość i konflikt z matką (moim zdaniem najlepsza "odnoga").
To nie jest zła książka, ale nasza wspólna opinia jest taka, że autorka próbując złapać zbyt wiele srok za ogon, tak naprawdę po każdym z problemów tylko się prześlizgnęła. Czytaliśmy i czytaliśmy, aż nadszedł koniec, a obiecujące tropy urwały się nagle, pozostawiając nas z niedosytem.
* czyt. blurbie
Tak modnego ostatnio dodatku erotyki nie widzę, czyżby autorka zrezygnowała z tak nośnego elementu? :P
OdpowiedzUsuńJeżeli to miałby być kolejny, wybacz dwuznaczność, zaledwie liźnięty, dodatek, to ładnie by się komponował z resztą, natomiast samej książce by raczej nie pomógł. Ja cały czas miałem z tyłu głowy ottowe: "I zasmażka!" :P
UsuńNa drugi raz wybierz coś bardziej krwistego :)
UsuńW tym roku "wykończyliśmy" książki lekkie, a na półce DKKowskiej zostały same moralne niepokoje. Widziałem zdaje się jakąś Picoult i chyba ją zaproponuję, bo Dżerziego mogą dziewczyny nie zdzierżyć :P
UsuńPS. Pisząc "krwistego" nie miałeś na myśli typowego horroru? :D
Nie chodziło o horror. Dałeś się damskiej części klubu zdominować:P Chyba bym wolał moralne niepokoje niż jakieś Jadeity. A o wojnie nic?
UsuńChyba że u Niezabitowskiej w "Składanej wannie", bo tak to chyba nic :D
UsuńU niej chyba nie strzelają, co najwyżej rzucają teczkami z IPN-u:P
UsuńMiał dotrzeć Holewiński, ale nie dotarł na razie. Może to znak, żeby na razie wojny nie tykać? :)
UsuńMoże byście mieli przynajmniej powód do starcia :P
UsuńJak sięgam pamięcią, to mi się przypomina tylko jedna większa utarczka, a i to nic specjalnego. Strasznie zgodna z nas drużyna, aż do przesady. I odrobiny nudy :P
UsuńMusicie jakiegoś nowego dyskutanta ściągnąć. Radykała, księdza proboszcza, miejscową feministkę...
UsuńAlbo chociaż cyklistę :D
UsuńMasona, cyklistę już macie :P
UsuńA czy zamiast masona może być Tyson albo Masaj?
UsuńPS. Jeśli piszesz o mnie, to ze mnie taki cyklista, jak z Tysona Masaj. I stąd pewnie brak pyskówek i rękoczynów :P
Może być nawet Pigmej, byle miał wyraziste poglądy :P
UsuńSugerujesz, że żadne z naszej czwórki nie ma? :P
OdpowiedzUsuńZ oburzenia aż nie trafiłem w wątek :D
UsuńMoże i macie wyraziste, ale co z tego, skoro zgodne?
UsuńSłowem potrzeba nam pieniacza, który nie musi mieć wyrazistych poglądów, ale za to lubi robić wspak. Gdybym był złośliwy, a jestem, powiedziałbym, że trzeba wciągnąć do DKKu Bartka, syna mego starszego :P
UsuńTo wciągnij dziecko, tylko lektury byście musieli zmienić:P
UsuńJakbym zmienił, to znów byłaby lipa, bo lubiłem zarówno HP jak i "Zwiadowców". A tak w ogóle, to wczoraj stargał tego grubaśnego Wilusia i zaordynował głośne czytanie "Poskromienia złośnicy". Całe szczęście odpadł po dwóch scenach :) A najlepszy był komentarz przysłuchującego się z boku Młodszego. "Tato, nic z tego nie zrozumiałem" :D
UsuńO proszę, i jak wiedział, który utwór kazać czytać :) Tylko tam potem są wyrazy i aluzje, to może i lepiej, że odpadł.
UsuńKontrolowałem sytuację i nawet w prologu była wersja z deczka censored :)
UsuńOjciec to ma ciężkie życie :P
UsuńBazylu, padłam:D Jak ja mogłam zastanawiać się dla kogo jest takie wydanie Szekspira, no, jak mogłam!
UsuńPadniesz, jak założymy trupę i trafimy z objazdem do Twojego zacnego grodu :P
UsuńPoszerzywszy właśnie swą wiedzę na temat jadeitu, stwierdziłam że i tak nie miałabym do czego takiego zielonego nosić, więc z góry wiadomo, że nie było sensu tego szukać, nie?:P
OdpowiedzUsuńNie znam autorki, ale może mnogość wątków została pomyślana po to, aby mieć potem o co zahaczać kolejne odcinki? Może więc i o kurierze w korkach będzie, kto tam wie (a w Pekinie to chyba mają spore te korki).
Mnie by do oczu, ale nie noszę biżuterii :) A na podkładkę pod cykl te zabiegi mi nie wyglądały. To było raczej takie wrażenie jak z opowiadaniem, w które zaczynasz się wciągać, a tu bach, bach, bach i pozamiatane :)
UsuńWitaj Bazylu. Nie znam tej książka ale znam jej następną część:) Wrażenia podobne, wątek kryminalny na 3+, za to sporo o kulturze i historii Chin. Gdyby nie to, że jestem ćwierć-sinologiem to pewnie dałabym sobie spokój bo trochę nuuuudno jak na kryminał. Myślę, że pani Wei Liang Diane powinna wydać po prostu dobrą książkę o swoim własnym życiu i Chinach, wszyscy by na tym skorzystali.
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego!!!!
Czyli jednak jest "następna część", jak przewidywała (słusznie) momarta. A z Twoim wnioskiem się zgadzam. Nierozdrabnianie się na wątki poboczne i skupienie na góra dwu istotnych kwestiach z pominięciem wątku kryminalnego, wyszłoby chyba cyklowi (bo jednak ku temu autorka zmierza), na dobre. Bo nawet zakładając, że mój zarzut o urwaniu akcji w zarodku, w obliczu ujawnionych tu faktów traci rację bytu, to i tak przegryzanie się przez kiepski kryminał, żeby poznać życie w Pekinie oczami jego mieszkanki, jest słabe :P
UsuńZupełnie nie na temat ja. W moim pracowym kalendarzu dziś Grzegorza i Bazylego, więc składam najserdeczniejsze życzenia imieninowe ;) a i na Nowy Rok przy okazji. Dobrego czytania! (wiem, że jest po północy i to było wczoraj, ale funkcjonalnie to wciąż jest dzisiaj, nie jutro, więc życzę dziś).
OdpowiedzUsuńBazyl, to co prawda nie imię, ale ksywa, ale mimo wszystko dziękuję :D Prawdzistym solenizantem będę dopiero 19tego. A Twoje życzenia już się spełniają, bo w nowy rok wszedłem z "Republiką złodziei" i to jest naprawdę dobre czytanie :D
UsuńOj tam "prawdziwe imieniny". Ma każdy. A nie każdy może świętować w Bazyla :)
Usuń