niedziela, 25 października 2015

19. MTK w Krakowie



Miałem nie pisać, bo inni napiszą, no ale kurczę muszę, bo się uduszę. I niech tam złe języki gadają, że chłop w średnim wieku, a ekscytuje się jak przedwojenna pensjonarka pierwszym trzymaniem za rękę. Trudno. Nawet jeżeli to nie pierwsze, a bodajże piąte i nie trzymanie za rękę, a wydeptywanie targowych ścieżek.

Wyruszyliśmy całą czwórką, bo Starszy napalony na kupno książek Brandona Mulla i spotkanie z panią Agnieszką Stelmaszyk, a Młodszy z nadzieją na skompletowanie Calvina i Hobbesa. My skromnie z dwiema dychami odłożonymi na nową Flawię.

Nie będę Was zanudzał pisaniem o nieprzebranych tłumach, wąskich przejściach i problemach z komunikacją w obrębie stolików z celebrytami lub sławami. Ten wpis ma być bowiem wpisem pełnym radości i wspomnienia takich pierdół nie są mi w stanie odebrać tych uskrzydlających. Bo ja się proszę Szanownego Państwa na 19. MTK w Krakowie poczułem. I to właśnie historią o tym jak się poczułem, będę zanudzał.

Poczułem się więc dumnym ojcem, gdy moje starsze, dziesięcioletnie dziecko ze swadą prowadziło rozmowę z panią ze stoiska Egmontu i za swój czytelniczy zapał zostało wynagrodzone książką. Serce mi rosło, kiedy przy podpisywaniu najnowszej części "Kronik Archeo" mój syn nie ograniczył się do oczekiwania na wpis, ale indagował autorkę o plany na przyszłość. Z uśmiechem na ustach patrzyłem jak obydwaj panowie stoją przy stoisku Buki skupieni i zasłuchani w audioksiążkę o Marii Skłodowskiej - Curie (nabyliśmy). Nie żałowałem pieniędzy, nawet jeśli chodziło o encyklopedię postaci ze Spider-Mana, bo wiem, że będzie w ciągłym użytku podobnie jak ta marvelowska. Z otwartą buzią, razem z chłopakami wpatrywaliśmy się w pop-upa "Star Wars" i razem prawie zapłakaliśmy, gdy pan z wydawnictwa znakOmite!, podał nam jego cenę. Na otarcie łez kupiliśmy dwa tomy "Merlina", przy którym wszyscy trzej chichraliśmy się dzisiejszego ranka.
 

Poczułem się kimś wyjątkowym, kiedy na stoisku Dwóch Sióstr, najpierw zostałem uhonorowany przez pełną energii Kasię, a potem stojąc z jedną ze zdobyczy w kolejce po autograf do Piotra Sochy ... No właśnie. Kiedy podeszła do mnie uśmiechnięta pani i potwierdziła, że jestem tym Bazylem od bloga, w hałasie panującym w hali umknął mi początek jej wypowiedzi i usłyszałem tylko "... bardzo lubię". Spytałem więc czy chodzi o wydawnictwo przy którym stoimy. Pani Jadwiga Jędryas, powtórzyła, że chodzi o moją pisaninę, a wydawnictwo też lubi, bo jest współtwórczynią. Taka mała fopa z mojej strony. Niemniej jednak od tej pory moja wypięta pierś roztrącała zwiedzających jak lodołamacz, a Starszy, obdarowany przez panią Jadwigę książką, patrzył na tatkę z niejakim podziwem.

Poczułem się jak u siebie, kiedy wjechałem z rodziną do Smakołyków i zobaczyłem dziki tabun blogerów książkowych i brodatego faceta, który na środku lokalu tańczył zumbę z pięcioma książkami w uniesionych rękach. Troszkę się wystraszyłem, że to jakiś rodzaj otrzęsin dla nowo przybyłych, ale szybko się okazało, że to tylko (a w zasadzie aż, bo roboty było mnóstwo) Janek z Tramwaju nr 4 losuje dary od wydawnictw. No, a potem miśki i rąk uściski i ulga, że ci wszyscy ludzie, których znam z sieci poza nią też są super. Bo czasem nawet parę wymienionych w locie zdań może to potwierdzić. A zdania wymieniano z: Agnes, Moją Pasieką, Beznadziejnie Zacofanym w Lekturze (dzięki za żurawinówkę!), Ktryą, Wiejską Nauczycielką, Agnieszką Taterą, Ałtorką, Sardegną i towarzyszącymi im, równie fantastycznymi, połówkami.

Tak, ten wpis jest sponsorowany! Sponsorowany przez mój wielki entuzjazm i podkarmiane z wielu stron ego. A jeśli ktoś myśli, że przez gifty, to cóż, niech myśli. Zawsze uważałem, że powinno się dzielić rzeczami, które się nam podobają. Więc się podzieliłem, a jeśli o czymś, bądź kimś zapomniałem - wybaczcie.

PS. Zdjęć brak, bo się tak zemocjonowałem, że zapomniałem robić :D

77 komentarzy:

  1. Aaa, wiedziałam, że nie powinnam tego klikać, wiedziałam. Niech będzie przeklęty fejsbuczek, który mnie na takie manowce zwiódł!
    Ale skoro już weszłam i się pogrążyłam po raz kolejny w nieutulonym żalu, to pogratuluję synów i powiem, że rozumiem doskonale ten rodzaj dumy, bo też mi się zdarza i ogólnie to coś nam się chyba jako rodzicom udało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że choć jako ojciec czasem zawodzę i to na wielu frontach, to jednak to ja czytanie zaszczepiłem i pielęgnowałem i mogę być dumny z rezultatu. Oczywiście w troszczeniu się i podsycaniu czytelniczego ogienka dzielnie pomagał mi Kitek :D
      PS. Wielka szkoda, że nie mogłem poznać osobiście :(

      Usuń
  2. W sumie tez mało fotografowałam, bo zachowywałam się jak totalny wariat, który pierwszy raz widzi tyle książek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dodatkowo pilnowałem narybku, żeby nie podzielić losu babć co i raz wywoływanych przez megafon po odbiór zaginionych wnucząt :P I trochę żałuję braku zdjęć, bo w sumie kto mi w to wszystko uwierzy na słowo :)
      PS. To może wieczorem wrzucę choć nabytki :)

      Usuń
  3. Żałuję tego, że warunki były niesprzyjające i nie dało się porządniej pogadać. A jeżynówkę za tydzień należy spróbować, ewent. dosłodzić i odłożyć na pół roku :) A synów masz fajnych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to i lepiej, bo ja jestem straszna japa i jak się nakręcę , to paszcza mi się nie zamyka. Zanudziłbym Was na śmierć :P Jeżynówkę będę w tym tygodniu butelkował. Ty masz fajną Żonę, z czego wnoszę, że córki takoż. A chłopaki były śnięte i stąd to dobre wrażenie :)

      Usuń
    2. Ponieważ jestem małomówny, to by się wyrównało :) I kurcze też nie mam ani pół zdjęcia na dowód, że Cię poznałem. Chociaż świadkowie zostają :) Synowie podobni do Kitka i dzielnie trwali na posterunku :)

      Usuń
    3. Podpisuję się obydwoma rękoma, że Małżonka ZWL fajna bardzo (nie mówiąc o tym, że śliczna) - wprawdzie słów zaledwie parę udało nam się zamienić, ale ogromnie sympatyczne wrażenie swą osobą czyni. :)

      Bardzo żałuję, że nie udało mi się Bazyla osobiście poznać :( W Smakołykach istotnie krócej przebywałam, niż zaplanowane było. Trochę mnie (i moją odpadającą łepetynę) Kraków przerósł...

      Usuń
    4. @ZwL - Pamięć ludzka marną jest, a zdjęcie, to by było zdjęcie. Dopiero parę kilometrów za Krakowem wpadłem na tę myśl :) Starszy jeszcze dawał radę, ale Młodszego strasznie rozmarzyła gorąca czekolada :D
      @Aine - Potwierdzam! Ja do Smakołyków dotarłem już w czasie kryzysu krzesłowego, bo jeszcze po drodze zaliczaliśmy wizyty rodzinne :) Ale ostrzymy ząbki na Warszawę w 2016 :D

      Usuń
    5. No owszem, ja po podliczeniu mam zdjęć aż 14, z czego połowa z panelu z Martą, towarzyskich żadnych, niestety.

      Usuń
    6. Ja mam dwa, ale ich artyzm jest tak wysokiej próby, że nie śmiem ich publikować :P I zero towarzyskich :(

      Usuń
    7. Może się jakieś dobre dusze podzielą, bo masa osób fotografowała wszystko dokoła.

      Usuń
    8. No to bardzo, bardzo liczę na tę Warszawę 2016! Jeśli udostępnią płytę stadionu, naprawdę będzie gdzie pogadać i odetchnąć.

      Usuń
    9. Jedynym minusem tego planu jest konieczność poruszania się samochodem po stolicy. Ja jestem kościółkowy kierowca i może mnie to z deka przerosnąć. No, ale zobaczymy, bo te przestrzenie, o których piszesz, kuszą. Kraków jednak ciągle stoi zapchanymi alejkami :(

      Usuń
    10. Bez przesady, w porównaniu z warunkami krakowskimi, gdzie nawet ulice nie są podpisane, to Warszawa nie sprawia problemów. A zawsze można porzucić samochód pod dowolnym hipermarketem i pojechać metrem :)

      Usuń
    11. Tyle że w Krakowie wjeżdżam za rogatki i zostawiam samochód u rodziny na oku. A trasę za rogatki mam już w miarę obcykaną :) Warszawy nie znam w ząb. Ostatnim razem byłem z wycieczką, więc drogą się nie przejmowałem. A na Mazury jadąc, miałem pilota w poprzedzającym aucie :) Opcja z hipermarketem niezła, ale będzie chyba wersja z noclegiem, więc nie wiem czy po powrocie zastałbym mojego wiekowego peża na miejscu :D

      Usuń
    12. Wszystko jest dla ludzi. A wóz możesz zaparkować pod miejscem noclegu. Nie mnóż trudności :)

      Usuń
    13. Mądrala, z Żoną, kierowcą - szatanem, na stanie :P

      Usuń
    14. Puść żonę za kierownicę :) A moja żona powie Ci to samo, tylko dosadniej i z przykładami.

      Usuń
    15. Chcesz zrobić z Narodowego Koloseum? :P Nawet dosadne przykłady nie zmienią faktu, że ja się prowadzenia samochodu po stolicy lękam :)

      Usuń
    16. Przekieruję Cię na moją małżonkę, ona Ci powie: "Nie lękajcie się" :D

      Usuń
    17. Tu małżonka. Szatanem? Szatanem? Jestę kwiatę lotosu na tafli. No dajże panie spokój. Warszawa to kierowcowy pikuś, opracuję Ci taką trasę, że hej ha :) Łodzi to bym się bała, Kraków nie jest kierowco-friendly, ale Warszaaaawa? :)

      Usuń
    18. I dziękuję bardzo za powyższe miłe słowa (nie te o szatanie :P) :)

      Usuń
    19. Przez trasę, że hej ha, to ja rozumiem wynajęcie profesjonalnego kierowcy w liberii (wersja na bogato) albo pociąg i dyganie komunikacja miejską (wersja econo). W wersji ze mną za kółkiem, to raczej tylko hahaha :)

      Usuń
    20. Nazwanie połówką w moich stronach uważa się za komplement prima sort. Szczególnie w niektórych kręgach :P

      Usuń
    21. Przepilotuję, serio :) Jestę miszczę tras ze skrętami bezkolizyjnymi :) Zastanowię się, czy wolę być połówką czy szatanem ;) Szatan lepiej konweniuje z czarownicą :D

      Usuń
    22. Ale duchowa ma rację. Po Warszawie całkiem nieźle się jeździ. W porównaniu z takim na przykład Bytomiem składającym się prawie wyłącznie z ulic jednokierunkowych... ;|)

      Usuń
    23. Się zobaczy. ostatecznie rozbijemy namiot nad Wisłą i będziemy dochodzić pieszo :P

      Usuń
  4. No przecież ja się zapłaczę! W zeszłym roku tylko się minęliśmy, a w tym roku tak się niefortunnie mi w życiu poukładało, ze musiałam zostać we Wrocławiu :((((. Mam nadzieję, że uda się wyciągnąć Cię do Warszawy w maju :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga Tatera wystosowała zaproszenie materacykowe, a i młodzież rodzinna, w stolicy stacjonująca, mówiła ostatnio, żeby wpaść, więc ... Kusi to, że na Stadionie ponoć idzie spokojnie pogwarzyć :) Damy radę!

      Usuń
    2. :D I multitapy mamy niezłe :)

      Usuń
    3. To było poniżej pasa :P Multitapy blisko stadionu, dodajmy.

      Usuń
    4. Uuu, to widzę mus będzie wziąć książeczkę do nabożeństwa :P A co na kranach?? :)

      Usuń
    5. W zeszłym roku był grany cydr gruszkowy na przykład :D

      Usuń
    6. Kitek się ucieszy. Ja nie gustuję :) Ale jakaś IPA też się pewnie znajdzie :D

      Usuń
  5. Ja ekscytuję się jak obłąkana zbliżającym się Salonem Ciekawych Książek w Łodzi (moje miasto) i odkładam gotówkę na - wstyd się przyznać - wyłącznie literaturę dzieciową. No, nie mogę się opanować, jak widzę wszystkie te obrazki :D A mój narybek jeszcze maleńki, córka latek 2,5 literaturę sobie ceni, ale jakby miała wyłącznie serię o Kici Koci, to też by była szczęśliwa... A synek 2,5 miesiąca, jeszcze mogę w całości decydować za niego, co mu się spodoba ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale dlaczego wstyd się przyznać? Ja tam inwestuję wyłącznie w dziecięcą. A że narybek malutki, tym lepiej. Zdążysz zgromadzić i przerobić :) Ja już część książek, które mi się na Targach spodobały, musiałem odpuścić, bo jak proponowałem zakup, to zwracały się w moją stronę dwie pary oczu, z których bił niemy wyrzut: "Nie jesteśmy już maluszkami!!!" :P

      Usuń
    2. Jakbym rzuciła chociaż jednym ambitnym tytułem dla dorosłych, brzmiałoby to lepiej ;) Ale biblioteki mi wystarczają. A jak widzę piękne ilustracje w tych dziecinnych, to wpadam w amok i muszę mieć na własność. Ja nie wiem, co zrobię, jak mi dzieciaki wyrosną z tych książek, chyba sobie następne urodzę, hehe...

      Usuń
    3. A nie, wróć, teraz dopiero załapałam - nowa Flawia! Flawię muszę mieć na własność, czyli pozycja dorosła też jest, ufff ;)

      Usuń
    4. Ykhym, jakby to ... Flawia to tak średnio jednak dla dorosłych, to raczej specyficzne YA jest :) Ale wypożyczysz sobie "Finneganów tren" i wyjdzie na zero :P A nowe książki dla dzieci coraz fajniejsze są, choć i tym z głębokiej przeszłości niczego nie brakowało, o czym świadczy spora liczba wznowień i reprintów :)

      Usuń
    5. Pardą, że się wetnę, ale jednak Flawię to chętniej dorośli chyba czytają. Moja Starsza, orzekła, co prawda dopiero po 4 tomie, że to nudziarstwo.

      Usuń
    6. To po prostu symptomatyczne dla tego gatunku czytelnika. Mój Starszy też tak wyrokował o całym, przeczytanym w parę chwil, cyklu (innym niż Flawia) :) Co do meritum, to z tego co pamiętam w kolejce do Bradleya czułem się trochę głupio otoczony, jednak, nastolatkami. Dorosłych widać było w naszym zakątku blogosferium, stąd pewnie Twoje wrażenie :P

      Usuń
    7. Być może, szczególnie że nie musiałem wystawać w kolejkach i nie mam rozglądu :)

      Usuń
    8. Załamałeś mnie, wierzyłam, że Flawia jest raczej dla dorosłego czytelnika. A jeszcze sobie nową część Jeżycjady zamówiłam - nic innego, tylko starcze zdziecinnienie mnie dopadło...

      Usuń
    9. Ja czytam książki dla dzieci i to nie dzieciom, a sobie a muzom i wcale się tego nie wstydzę. Mówię stanowcze "nie" szufladkowaniu literatury. A "głupi piniondz, bo tonie", bawi w każdym wieku :D

      Usuń
  6. Cud miód wrażenia! Zazdroszczę, zwłaszcza, że osobiście z podobnych książkowych eventów zwykle uciekam w popłochu (wąskie alejki, tłumy ludzi i setki książek, które chciałabym kupić - hurtem, od razu). No i, last but not least, gratuluję rozpoznawalności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjeżdżając staram się o tym wszystkim, o czym piszesz powyżej, nie myśleć. Z tłumem mam trochę łatwiej, bo wystaję nad (szkoda mi tylko chłopaków), a co do kasy i zakupów, to w tym roku panowie wyruszyli na TK z własnymi zaskórniakami (których oczywiście im brakło i trzeba było posiłkować, ale, kurczę, na książki miałem żałować :) ). Rozpoznawalność wielce połechtała mój wewnętrzny puszek (np. jak stanąłem w drzwiach spotkaniowej sali, a Janek krzyknął, że Bazyl przylazł, to się spłoniłem). :D

      Usuń
  7. Fajnych masz tych chłopaków :)

    Ja mojego Piotrka nie brałam, bo miałam obawy czy wydoli cały dzień w targowych warunkach. A raczej czy ja z nim wydolę, bo synek mój jest przekochany, ale jak go dopadnie zrzędliwość to miewam takie momenty, że gołymi rękami bym zadusiła... Nie wiem po kim to ma, bo mamusia stanowi wzorzec optymizmu ;)

    Ale kiedy po powrocie i obejrzeniu tych marnych kilku zdjęć okazało się, że na spotkaniu był chłopak taki jak on, to Piotr wydarł na mnie obietnicę, że w przyszłym roku na pewno go zabiorę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajni, bo widziałaś ich w ogniu walki w losowaniu książkowym, czyli poza fazą zrzędliwości (w której króluje Starszy). To może ta Warszawa? Co prawda młodzież już była na Narodowym, ale z namówieniem ich na wyjazd nie powinno być problemu :D

      Usuń
    2. Piotrek na Narodowym nie był - w ogóle Warszawę tylko na obrazku... To może być całkiem fajny pomysł - muszę to przedyskutować z moim małżonkiem.

      Tak mi przyszło do głowy: a może ten rocznik taki zrzędliwy, bo coś mi świta, że Starszy i mój Młody to równolaty są ;)

      Usuń
    3. Sądząc po doniesieniach z frontu od momarty, to raczej nie jest cecha typowo rocznikowa, a pokoleniowa. Bym rzekł :P

      Usuń
  8. Ja nie pani JJ, żadnego wydawnictwa nie prowadzę, ale Ci powiem, że też lubię tę twoją pisaninę. Nie uchybiając nikomu innemu, ale po raz pierwszy chyba poczułam taki maluśki zawód, że nigdy mnie nie ciągnęło na imprezę, bo napisałeś tak, że aż by się chciało, nawet jeśli z reguły się stroni od tego, o czym nie chcesz pisać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja lubię wszystkich moich czytelników bez względu na piastowane stanowisko :D I choć, tak jak już pisałem wyżej, widzę minusy tej imprezy, to jednak coś mnie co roku przyciąga do Krakowa jak magnes. I co roku wracam z pustą kiesą i uśmiechniętym pyszczychem :D

      Usuń
    2. Znam to uczucie, tak zawsze wracam z wakacji, dziur budżetowa sięga tam gdzie wzrok nie sięga, a gęba się cieszy, jakby czegoś przybyło a nie ubyło, bo przecież przybyło, mimo, że te ludzkie mrowie, mimo, że ten upał, albo padało, albo .... :) A to miłość właśnie

      Usuń
  9. No i mam doła. Zawsze jestem w pracy, jak się coś fajnego dzieje i można się poznać. Czy ktoś mógłby z łaski swojej zdjąć ze mnie tę klątwę???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słaba to pociecha, ale TK w Krakowie o dziwo zawsze udaje mi się odwiedzić, mimo że zazwyczaj w życiu mam z realizacją wcześniej opracowanych planów pod górkę. Włącznie ze Starszym wiezionym na szycie nogi w dniu, w którym miałem być na spotkaniu książkowym :P A jak z Warszawą A.D. 2016?

      Usuń
    2. Mam nadzieję, że będę. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to nie będe miała żadnych zajęć na zaocznych w przyszłym semestrze. Odpukać.

      Usuń
  10. Cóż... Pozostaje tylko pozazdrościć fajnych spotkań i wielu książek...Ale, ale... W Szczecinie w sobotę był X Kiermasz Książki Przeczytanej. Co prawda kupiłam sobie tylko 4 przeczytane i nie chciane już przez kogoś książki, ale i tak bardzo się cieszę... Jedna z nich to "Gęś, śmierć i tulipan" /Wolf Elbruch/ za całe 10 zł! :-)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby zrozumieć moc mojej radochy, trzeba widzieć ten stos. Żeby zrozumieć moje rozczarowanie tuż przed wyjściem, trzeba było widzieć dno mojego portfela :P Kurczę, zrobię tę fotkę dziś wieczór! Co do okazji, to pamiętam jak na wyprzedaży w likwidowanej księgarni zakupiłem jakiegoś Calvina i Hobbesa za bodaj 3,50 PLN. Zresztą sobie na pohybel, bo spodobał się Młodszemu (gdy już posiadł sztukę samodzielnego czytania) i teraz gromadzi resztę. W sumie to brakuje mu już tylko tomów 9 i 10, których za ChRL nie idzie nigdzie nabyć :(

      Usuń
    2. Posiadam, ale nie sprzedam. Mogę ewentualnie pożyczyć, ale tylko na parę lat, trzy, góra cztery.

      Usuń
    3. Jak już przekopię pół internetu i nic nie wskóram w sprawie zakupu, to wtedy zgłoszę się do Ciebie po prośbie :)
      PS. A może ma ktoś jakiś kontakt z komiksowym Egmontem i mógłby spytać czy na dnie magazynu nie mają jakichś zakurzonych egzemplarzy? Kupić chcę nie wysępić :D

      Usuń
    4. Podaj tytuły, proszę, to popytam.

      Usuń
  11. Zdjęcie - koniecznie zrób i wrzuć. Podenerwujemy się trochę :-) A co do Calvina i Hobbesa to przyznam ze wstydem, że znam tylko ze słyszenia. Coś czuję, jako matka dwóch synów, że powinnam zainteresować się tym tematem....Wyruszam na łowy - w internet! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż takiej ilości spyży duchowej nie nawieźliśmy, żeby od razu zazdrościć. No i są to rzeczy ogólnie dostępne, a nie żadne białe kruki. Ale radość jest. Młodszy zadowolony, bo ma nową Zosię z Kociej, Starszy nawiózł Mulla i uzupełnił Tintina. My z Kitkiem mamy nową Flawię. Tylko jeden żal, bo nie wróciłem po "W lesie" Emilii. Ale jak piszesz, wyruszę wkrótce na łowy :D

      Usuń
  12. O mnie zapomniałeś, ale wybaczam, bo strasznie się cieszę, że było nam dane się spotkać :) A i fotkę jedną mam, fajną, chociaż żelazkiem, tfu, telefonem robioną, na losowaniu. :)
    Żonę masz cudną, a jak zobaczyłam, jacy ci twoi synowie wielcy, szczęka mi opadła, bo zdałam sobie sprawę, ile to już lat blogowo się znamy. Szok. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za to teraz jesteś na pierwszym w miejscu i to w nowym, odświeżonym zdjęciem entree tego wpisu :D Żona właśnie przeczytała komentarz i odeszła z uśmiechem na ustach. No szok, szok :)

      Usuń
  13. Zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę i jednocześnie bardzo żałuję, że nie mogłam tam być :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odnoszę wrażenie, że moje życie składa się z imprez, na których chciałbym, a najczęściej nie mogę, być. Zazwyczaj z powodów ekonomicznych (najfajniejsze koncerty) albo życiowych (np. ospa dzieci) :P Ale z Targami jakoś się udaje :)

      Usuń
    2. Ja mam trochę daleko do Krakowa (centrum Polski) i co roku obiecuję sobie, że się w końcu na to wielkie święto mola książkowego wybiorę. Zawsze coś staje na przeszkodzie. Ale może w przyszłym roku... ;-)

      Usuń
    3. Tu się wstępnie silna grupa do Warszawy latem wybiera :)

      Usuń
    4. Wiosną, wiosną! Już niedługo! ;-)

      Usuń
    5. A do Łodzi ktoś się wybiera? ;-) Pewnie nie, bo centrum bidne Targi ma ;-)

      Usuń
    6. W Łodzi nie mam HQ, a i miasta nie znam :)

      Usuń
  14. A mnie tam nie było i znów Bazyla nie zobaczyłam! :( Bazyl jest jak Yeti, słyszałam ale nie widziałam :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na niektórych zdjęciach jestem rzeczywiście łudząco podobny :P

      Usuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."