Miałem nie pisać, bo inni napiszą, no ale kurczę muszę, bo się uduszę. I niech tam złe języki gadają, że chłop w średnim wieku, a ekscytuje się jak przedwojenna pensjonarka pierwszym trzymaniem za rękę. Trudno. Nawet jeżeli to nie pierwsze, a bodajże piąte i nie trzymanie za rękę, a wydeptywanie targowych ścieżek.
Wyruszyliśmy całą czwórką, bo Starszy napalony na kupno książek Brandona Mulla i spotkanie z panią Agnieszką Stelmaszyk, a Młodszy z nadzieją na skompletowanie Calvina i Hobbesa. My skromnie z dwiema dychami odłożonymi na nową Flawię.
Nie będę Was zanudzał pisaniem o nieprzebranych tłumach, wąskich przejściach i problemach z komunikacją w obrębie stolików z celebrytami lub sławami. Ten wpis ma być bowiem wpisem pełnym radości i wspomnienia takich pierdół nie są mi w stanie odebrać tych uskrzydlających. Bo ja się proszę Szanownego Państwa na 19. MTK w Krakowie poczułem. I to właśnie historią o tym jak się poczułem, będę zanudzał.
Poczułem się więc dumnym ojcem, gdy moje starsze, dziesięcioletnie dziecko ze swadą prowadziło rozmowę z panią ze stoiska Egmontu i za swój czytelniczy zapał zostało wynagrodzone książką. Serce mi rosło, kiedy przy podpisywaniu najnowszej części "Kronik Archeo" mój syn nie ograniczył się do oczekiwania na wpis, ale indagował autorkę o plany na przyszłość. Z uśmiechem na ustach patrzyłem jak obydwaj panowie stoją przy stoisku Buki skupieni i zasłuchani w audioksiążkę o Marii Skłodowskiej - Curie (nabyliśmy). Nie żałowałem pieniędzy, nawet jeśli chodziło o encyklopedię postaci ze Spider-Mana, bo wiem, że będzie w ciągłym użytku podobnie jak ta marvelowska. Z otwartą buzią, razem z chłopakami wpatrywaliśmy się w pop-upa "Star Wars" i razem prawie zapłakaliśmy, gdy pan z wydawnictwa znakOmite!, podał nam jego cenę. Na otarcie łez kupiliśmy dwa tomy "Merlina", przy którym wszyscy trzej chichraliśmy się dzisiejszego ranka.
Poczułem się kimś wyjątkowym, kiedy na stoisku Dwóch Sióstr, najpierw zostałem uhonorowany przez pełną energii Kasię, a potem stojąc z jedną ze zdobyczy w kolejce po autograf do Piotra Sochy ... No właśnie. Kiedy podeszła do mnie uśmiechnięta pani i potwierdziła, że jestem tym Bazylem od bloga, w hałasie panującym w hali umknął mi początek jej wypowiedzi i usłyszałem tylko "... bardzo lubię". Spytałem więc czy chodzi o wydawnictwo przy którym stoimy. Pani Jadwiga Jędryas, powtórzyła, że chodzi o moją pisaninę, a wydawnictwo też lubi, bo jest współtwórczynią. Taka mała fopa z mojej strony. Niemniej jednak od tej pory moja wypięta pierś roztrącała zwiedzających jak lodołamacz, a Starszy, obdarowany przez panią Jadwigę książką, patrzył na tatkę z niejakim podziwem.
Poczułem się jak u siebie, kiedy wjechałem z rodziną do Smakołyków i zobaczyłem dziki tabun blogerów książkowych i brodatego faceta, który na środku lokalu tańczył zumbę z pięcioma książkami w uniesionych rękach. Troszkę się wystraszyłem, że to jakiś rodzaj otrzęsin dla nowo przybyłych, ale szybko się okazało, że to tylko (a w zasadzie aż, bo roboty było mnóstwo) Janek z Tramwaju nr 4 losuje dary od wydawnictw. No, a potem miśki i rąk uściski i ulga, że ci wszyscy ludzie, których znam z sieci poza nią też są super. Bo czasem nawet parę wymienionych w locie zdań może to potwierdzić. A zdania wymieniano z: Agnes, Moją Pasieką, Beznadziejnie Zacofanym w Lekturze (dzięki za żurawinówkę!), Ktryą, Wiejską Nauczycielką, Agnieszką Taterą, Ałtorką, Sardegną i towarzyszącymi im, równie fantastycznymi, połówkami.
Tak, ten wpis jest sponsorowany! Sponsorowany przez mój wielki entuzjazm i podkarmiane z wielu stron ego. A jeśli ktoś myśli, że przez gifty, to cóż, niech myśli. Zawsze uważałem, że powinno się dzielić rzeczami, które się nam podobają. Więc się podzieliłem, a jeśli o czymś, bądź kimś zapomniałem - wybaczcie.
PS. Zdjęć brak, bo się tak zemocjonowałem, że zapomniałem robić :D
Aaa, wiedziałam, że nie powinnam tego klikać, wiedziałam. Niech będzie przeklęty fejsbuczek, który mnie na takie manowce zwiódł!
OdpowiedzUsuńAle skoro już weszłam i się pogrążyłam po raz kolejny w nieutulonym żalu, to pogratuluję synów i powiem, że rozumiem doskonale ten rodzaj dumy, bo też mi się zdarza i ogólnie to coś nam się chyba jako rodzicom udało :)
Myślę, że choć jako ojciec czasem zawodzę i to na wielu frontach, to jednak to ja czytanie zaszczepiłem i pielęgnowałem i mogę być dumny z rezultatu. Oczywiście w troszczeniu się i podsycaniu czytelniczego ogienka dzielnie pomagał mi Kitek :D
UsuńPS. Wielka szkoda, że nie mogłem poznać osobiście :(
W sumie tez mało fotografowałam, bo zachowywałam się jak totalny wariat, który pierwszy raz widzi tyle książek.
OdpowiedzUsuńJa dodatkowo pilnowałem narybku, żeby nie podzielić losu babć co i raz wywoływanych przez megafon po odbiór zaginionych wnucząt :P I trochę żałuję braku zdjęć, bo w sumie kto mi w to wszystko uwierzy na słowo :)
UsuńPS. To może wieczorem wrzucę choć nabytki :)
Żałuję tego, że warunki były niesprzyjające i nie dało się porządniej pogadać. A jeżynówkę za tydzień należy spróbować, ewent. dosłodzić i odłożyć na pół roku :) A synów masz fajnych :)
OdpowiedzUsuńMoże to i lepiej, bo ja jestem straszna japa i jak się nakręcę , to paszcza mi się nie zamyka. Zanudziłbym Was na śmierć :P Jeżynówkę będę w tym tygodniu butelkował. Ty masz fajną Żonę, z czego wnoszę, że córki takoż. A chłopaki były śnięte i stąd to dobre wrażenie :)
UsuńPonieważ jestem małomówny, to by się wyrównało :) I kurcze też nie mam ani pół zdjęcia na dowód, że Cię poznałem. Chociaż świadkowie zostają :) Synowie podobni do Kitka i dzielnie trwali na posterunku :)
UsuńPodpisuję się obydwoma rękoma, że Małżonka ZWL fajna bardzo (nie mówiąc o tym, że śliczna) - wprawdzie słów zaledwie parę udało nam się zamienić, ale ogromnie sympatyczne wrażenie swą osobą czyni. :)
UsuńBardzo żałuję, że nie udało mi się Bazyla osobiście poznać :( W Smakołykach istotnie krócej przebywałam, niż zaplanowane było. Trochę mnie (i moją odpadającą łepetynę) Kraków przerósł...
@ZwL - Pamięć ludzka marną jest, a zdjęcie, to by było zdjęcie. Dopiero parę kilometrów za Krakowem wpadłem na tę myśl :) Starszy jeszcze dawał radę, ale Młodszego strasznie rozmarzyła gorąca czekolada :D
Usuń@Aine - Potwierdzam! Ja do Smakołyków dotarłem już w czasie kryzysu krzesłowego, bo jeszcze po drodze zaliczaliśmy wizyty rodzinne :) Ale ostrzymy ząbki na Warszawę w 2016 :D
No owszem, ja po podliczeniu mam zdjęć aż 14, z czego połowa z panelu z Martą, towarzyskich żadnych, niestety.
UsuńJa mam dwa, ale ich artyzm jest tak wysokiej próby, że nie śmiem ich publikować :P I zero towarzyskich :(
UsuńMoże się jakieś dobre dusze podzielą, bo masa osób fotografowała wszystko dokoła.
UsuńNo to bardzo, bardzo liczę na tę Warszawę 2016! Jeśli udostępnią płytę stadionu, naprawdę będzie gdzie pogadać i odetchnąć.
UsuńJedynym minusem tego planu jest konieczność poruszania się samochodem po stolicy. Ja jestem kościółkowy kierowca i może mnie to z deka przerosnąć. No, ale zobaczymy, bo te przestrzenie, o których piszesz, kuszą. Kraków jednak ciągle stoi zapchanymi alejkami :(
UsuńBez przesady, w porównaniu z warunkami krakowskimi, gdzie nawet ulice nie są podpisane, to Warszawa nie sprawia problemów. A zawsze można porzucić samochód pod dowolnym hipermarketem i pojechać metrem :)
UsuńTyle że w Krakowie wjeżdżam za rogatki i zostawiam samochód u rodziny na oku. A trasę za rogatki mam już w miarę obcykaną :) Warszawy nie znam w ząb. Ostatnim razem byłem z wycieczką, więc drogą się nie przejmowałem. A na Mazury jadąc, miałem pilota w poprzedzającym aucie :) Opcja z hipermarketem niezła, ale będzie chyba wersja z noclegiem, więc nie wiem czy po powrocie zastałbym mojego wiekowego peża na miejscu :D
UsuńWszystko jest dla ludzi. A wóz możesz zaparkować pod miejscem noclegu. Nie mnóż trudności :)
UsuńMądrala, z Żoną, kierowcą - szatanem, na stanie :P
UsuńPuść żonę za kierownicę :) A moja żona powie Ci to samo, tylko dosadniej i z przykładami.
UsuńChcesz zrobić z Narodowego Koloseum? :P Nawet dosadne przykłady nie zmienią faktu, że ja się prowadzenia samochodu po stolicy lękam :)
UsuńPrzekieruję Cię na moją małżonkę, ona Ci powie: "Nie lękajcie się" :D
UsuńTu małżonka. Szatanem? Szatanem? Jestę kwiatę lotosu na tafli. No dajże panie spokój. Warszawa to kierowcowy pikuś, opracuję Ci taką trasę, że hej ha :) Łodzi to bym się bała, Kraków nie jest kierowco-friendly, ale Warszaaaawa? :)
UsuńI dziękuję bardzo za powyższe miłe słowa (nie te o szatanie :P) :)
UsuńPrzez trasę, że hej ha, to ja rozumiem wynajęcie profesjonalnego kierowcy w liberii (wersja na bogato) albo pociąg i dyganie komunikacja miejską (wersja econo). W wersji ze mną za kółkiem, to raczej tylko hahaha :)
UsuńNazwanie połówką w moich stronach uważa się za komplement prima sort. Szczególnie w niektórych kręgach :P
UsuńPrzepilotuję, serio :) Jestę miszczę tras ze skrętami bezkolizyjnymi :) Zastanowię się, czy wolę być połówką czy szatanem ;) Szatan lepiej konweniuje z czarownicą :D
UsuńAle duchowa ma rację. Po Warszawie całkiem nieźle się jeździ. W porównaniu z takim na przykład Bytomiem składającym się prawie wyłącznie z ulic jednokierunkowych... ;|)
UsuńSię zobaczy. ostatecznie rozbijemy namiot nad Wisłą i będziemy dochodzić pieszo :P
UsuńNo przecież ja się zapłaczę! W zeszłym roku tylko się minęliśmy, a w tym roku tak się niefortunnie mi w życiu poukładało, ze musiałam zostać we Wrocławiu :((((. Mam nadzieję, że uda się wyciągnąć Cię do Warszawy w maju :)
OdpowiedzUsuńAga Tatera wystosowała zaproszenie materacykowe, a i młodzież rodzinna, w stolicy stacjonująca, mówiła ostatnio, żeby wpaść, więc ... Kusi to, że na Stadionie ponoć idzie spokojnie pogwarzyć :) Damy radę!
Usuń:D I multitapy mamy niezłe :)
UsuńTo było poniżej pasa :P Multitapy blisko stadionu, dodajmy.
UsuńUuu, to widzę mus będzie wziąć książeczkę do nabożeństwa :P A co na kranach?? :)
UsuńW zeszłym roku był grany cydr gruszkowy na przykład :D
UsuńKitek się ucieszy. Ja nie gustuję :) Ale jakaś IPA też się pewnie znajdzie :D
UsuńJa ekscytuję się jak obłąkana zbliżającym się Salonem Ciekawych Książek w Łodzi (moje miasto) i odkładam gotówkę na - wstyd się przyznać - wyłącznie literaturę dzieciową. No, nie mogę się opanować, jak widzę wszystkie te obrazki :D A mój narybek jeszcze maleńki, córka latek 2,5 literaturę sobie ceni, ale jakby miała wyłącznie serię o Kici Koci, to też by była szczęśliwa... A synek 2,5 miesiąca, jeszcze mogę w całości decydować za niego, co mu się spodoba ;)
OdpowiedzUsuńAle dlaczego wstyd się przyznać? Ja tam inwestuję wyłącznie w dziecięcą. A że narybek malutki, tym lepiej. Zdążysz zgromadzić i przerobić :) Ja już część książek, które mi się na Targach spodobały, musiałem odpuścić, bo jak proponowałem zakup, to zwracały się w moją stronę dwie pary oczu, z których bił niemy wyrzut: "Nie jesteśmy już maluszkami!!!" :P
UsuńJakbym rzuciła chociaż jednym ambitnym tytułem dla dorosłych, brzmiałoby to lepiej ;) Ale biblioteki mi wystarczają. A jak widzę piękne ilustracje w tych dziecinnych, to wpadam w amok i muszę mieć na własność. Ja nie wiem, co zrobię, jak mi dzieciaki wyrosną z tych książek, chyba sobie następne urodzę, hehe...
UsuńA nie, wróć, teraz dopiero załapałam - nowa Flawia! Flawię muszę mieć na własność, czyli pozycja dorosła też jest, ufff ;)
UsuńYkhym, jakby to ... Flawia to tak średnio jednak dla dorosłych, to raczej specyficzne YA jest :) Ale wypożyczysz sobie "Finneganów tren" i wyjdzie na zero :P A nowe książki dla dzieci coraz fajniejsze są, choć i tym z głębokiej przeszłości niczego nie brakowało, o czym świadczy spora liczba wznowień i reprintów :)
UsuńPardą, że się wetnę, ale jednak Flawię to chętniej dorośli chyba czytają. Moja Starsza, orzekła, co prawda dopiero po 4 tomie, że to nudziarstwo.
UsuńTo po prostu symptomatyczne dla tego gatunku czytelnika. Mój Starszy też tak wyrokował o całym, przeczytanym w parę chwil, cyklu (innym niż Flawia) :) Co do meritum, to z tego co pamiętam w kolejce do Bradleya czułem się trochę głupio otoczony, jednak, nastolatkami. Dorosłych widać było w naszym zakątku blogosferium, stąd pewnie Twoje wrażenie :P
UsuńByć może, szczególnie że nie musiałem wystawać w kolejkach i nie mam rozglądu :)
UsuńZałamałeś mnie, wierzyłam, że Flawia jest raczej dla dorosłego czytelnika. A jeszcze sobie nową część Jeżycjady zamówiłam - nic innego, tylko starcze zdziecinnienie mnie dopadło...
UsuńJa czytam książki dla dzieci i to nie dzieciom, a sobie a muzom i wcale się tego nie wstydzę. Mówię stanowcze "nie" szufladkowaniu literatury. A "głupi piniondz, bo tonie", bawi w każdym wieku :D
UsuńCud miód wrażenia! Zazdroszczę, zwłaszcza, że osobiście z podobnych książkowych eventów zwykle uciekam w popłochu (wąskie alejki, tłumy ludzi i setki książek, które chciałabym kupić - hurtem, od razu). No i, last but not least, gratuluję rozpoznawalności!
OdpowiedzUsuńWyjeżdżając staram się o tym wszystkim, o czym piszesz powyżej, nie myśleć. Z tłumem mam trochę łatwiej, bo wystaję nad (szkoda mi tylko chłopaków), a co do kasy i zakupów, to w tym roku panowie wyruszyli na TK z własnymi zaskórniakami (których oczywiście im brakło i trzeba było posiłkować, ale, kurczę, na książki miałem żałować :) ). Rozpoznawalność wielce połechtała mój wewnętrzny puszek (np. jak stanąłem w drzwiach spotkaniowej sali, a Janek krzyknął, że Bazyl przylazł, to się spłoniłem). :D
UsuńFajnych masz tych chłopaków :)
OdpowiedzUsuńJa mojego Piotrka nie brałam, bo miałam obawy czy wydoli cały dzień w targowych warunkach. A raczej czy ja z nim wydolę, bo synek mój jest przekochany, ale jak go dopadnie zrzędliwość to miewam takie momenty, że gołymi rękami bym zadusiła... Nie wiem po kim to ma, bo mamusia stanowi wzorzec optymizmu ;)
Ale kiedy po powrocie i obejrzeniu tych marnych kilku zdjęć okazało się, że na spotkaniu był chłopak taki jak on, to Piotr wydarł na mnie obietnicę, że w przyszłym roku na pewno go zabiorę...
Fajni, bo widziałaś ich w ogniu walki w losowaniu książkowym, czyli poza fazą zrzędliwości (w której króluje Starszy). To może ta Warszawa? Co prawda młodzież już była na Narodowym, ale z namówieniem ich na wyjazd nie powinno być problemu :D
UsuńPiotrek na Narodowym nie był - w ogóle Warszawę tylko na obrazku... To może być całkiem fajny pomysł - muszę to przedyskutować z moim małżonkiem.
UsuńTak mi przyszło do głowy: a może ten rocznik taki zrzędliwy, bo coś mi świta, że Starszy i mój Młody to równolaty są ;)
Sądząc po doniesieniach z frontu od momarty, to raczej nie jest cecha typowo rocznikowa, a pokoleniowa. Bym rzekł :P
UsuńJa nie pani JJ, żadnego wydawnictwa nie prowadzę, ale Ci powiem, że też lubię tę twoją pisaninę. Nie uchybiając nikomu innemu, ale po raz pierwszy chyba poczułam taki maluśki zawód, że nigdy mnie nie ciągnęło na imprezę, bo napisałeś tak, że aż by się chciało, nawet jeśli z reguły się stroni od tego, o czym nie chcesz pisać :)
OdpowiedzUsuńA ja lubię wszystkich moich czytelników bez względu na piastowane stanowisko :D I choć, tak jak już pisałem wyżej, widzę minusy tej imprezy, to jednak coś mnie co roku przyciąga do Krakowa jak magnes. I co roku wracam z pustą kiesą i uśmiechniętym pyszczychem :D
UsuńZnam to uczucie, tak zawsze wracam z wakacji, dziur budżetowa sięga tam gdzie wzrok nie sięga, a gęba się cieszy, jakby czegoś przybyło a nie ubyło, bo przecież przybyło, mimo, że te ludzkie mrowie, mimo, że ten upał, albo padało, albo .... :) A to miłość właśnie
UsuńNo i mam doła. Zawsze jestem w pracy, jak się coś fajnego dzieje i można się poznać. Czy ktoś mógłby z łaski swojej zdjąć ze mnie tę klątwę???
OdpowiedzUsuńSłaba to pociecha, ale TK w Krakowie o dziwo zawsze udaje mi się odwiedzić, mimo że zazwyczaj w życiu mam z realizacją wcześniej opracowanych planów pod górkę. Włącznie ze Starszym wiezionym na szycie nogi w dniu, w którym miałem być na spotkaniu książkowym :P A jak z Warszawą A.D. 2016?
UsuńMam nadzieję, że będę. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to nie będe miała żadnych zajęć na zaocznych w przyszłym semestrze. Odpukać.
UsuńPuk, puk :D
UsuńCóż... Pozostaje tylko pozazdrościć fajnych spotkań i wielu książek...Ale, ale... W Szczecinie w sobotę był X Kiermasz Książki Przeczytanej. Co prawda kupiłam sobie tylko 4 przeczytane i nie chciane już przez kogoś książki, ale i tak bardzo się cieszę... Jedna z nich to "Gęś, śmierć i tulipan" /Wolf Elbruch/ za całe 10 zł! :-)))))
OdpowiedzUsuńŻeby zrozumieć moc mojej radochy, trzeba widzieć ten stos. Żeby zrozumieć moje rozczarowanie tuż przed wyjściem, trzeba było widzieć dno mojego portfela :P Kurczę, zrobię tę fotkę dziś wieczór! Co do okazji, to pamiętam jak na wyprzedaży w likwidowanej księgarni zakupiłem jakiegoś Calvina i Hobbesa za bodaj 3,50 PLN. Zresztą sobie na pohybel, bo spodobał się Młodszemu (gdy już posiadł sztukę samodzielnego czytania) i teraz gromadzi resztę. W sumie to brakuje mu już tylko tomów 9 i 10, których za ChRL nie idzie nigdzie nabyć :(
UsuńPosiadam, ale nie sprzedam. Mogę ewentualnie pożyczyć, ale tylko na parę lat, trzy, góra cztery.
UsuńJak już przekopię pół internetu i nic nie wskóram w sprawie zakupu, to wtedy zgłoszę się do Ciebie po prośbie :)
UsuńPS. A może ma ktoś jakiś kontakt z komiksowym Egmontem i mógłby spytać czy na dnie magazynu nie mają jakichś zakurzonych egzemplarzy? Kupić chcę nie wysępić :D
Podaj tytuły, proszę, to popytam.
Usuń9. To magiczny świat i 10. Wszędzie leżą skarby :)
UsuńZdjęcie - koniecznie zrób i wrzuć. Podenerwujemy się trochę :-) A co do Calvina i Hobbesa to przyznam ze wstydem, że znam tylko ze słyszenia. Coś czuję, jako matka dwóch synów, że powinnam zainteresować się tym tematem....Wyruszam na łowy - w internet! :-)
OdpowiedzUsuńAż takiej ilości spyży duchowej nie nawieźliśmy, żeby od razu zazdrościć. No i są to rzeczy ogólnie dostępne, a nie żadne białe kruki. Ale radość jest. Młodszy zadowolony, bo ma nową Zosię z Kociej, Starszy nawiózł Mulla i uzupełnił Tintina. My z Kitkiem mamy nową Flawię. Tylko jeden żal, bo nie wróciłem po "W lesie" Emilii. Ale jak piszesz, wyruszę wkrótce na łowy :D
UsuńO mnie zapomniałeś, ale wybaczam, bo strasznie się cieszę, że było nam dane się spotkać :) A i fotkę jedną mam, fajną, chociaż żelazkiem, tfu, telefonem robioną, na losowaniu. :)
OdpowiedzUsuńŻonę masz cudną, a jak zobaczyłam, jacy ci twoi synowie wielcy, szczęka mi opadła, bo zdałam sobie sprawę, ile to już lat blogowo się znamy. Szok. :)
Za to teraz jesteś na pierwszym w miejscu i to w nowym, odświeżonym zdjęciem entree tego wpisu :D Żona właśnie przeczytała komentarz i odeszła z uśmiechem na ustach. No szok, szok :)
UsuńZazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę i jednocześnie bardzo żałuję, że nie mogłam tam być :/
OdpowiedzUsuńOdnoszę wrażenie, że moje życie składa się z imprez, na których chciałbym, a najczęściej nie mogę, być. Zazwyczaj z powodów ekonomicznych (najfajniejsze koncerty) albo życiowych (np. ospa dzieci) :P Ale z Targami jakoś się udaje :)
UsuńJa mam trochę daleko do Krakowa (centrum Polski) i co roku obiecuję sobie, że się w końcu na to wielkie święto mola książkowego wybiorę. Zawsze coś staje na przeszkodzie. Ale może w przyszłym roku... ;-)
UsuńTu się wstępnie silna grupa do Warszawy latem wybiera :)
UsuńWiosną, wiosną! Już niedługo! ;-)
UsuńA do Łodzi ktoś się wybiera? ;-) Pewnie nie, bo centrum bidne Targi ma ;-)
UsuńW Łodzi nie mam HQ, a i miasta nie znam :)
UsuńA mnie tam nie było i znów Bazyla nie zobaczyłam! :( Bazyl jest jak Yeti, słyszałam ale nie widziałam :(
OdpowiedzUsuńNa niektórych zdjęciach jestem rzeczywiście łudząco podobny :P
Usuń