Ponieważ w mojej WBP planszówki są zgromadzone w Mediatece, to zdarza mi się wychodzić stamtąd dzierżąc w łapkach nie tylko pudełka z grami, ale i książki dla dzieci i młodzieży. Furda, że dzieci wyrosły, sentyment pozostał, a i wydawnictwa nie próżnują i na rynku pojawiają się rzeczy po prostu świetne (wypożyczony jakiś czas temu "Brud" trzymam pod ręką na stoliku nocnym i podczytuję z uciechą po dwa, trzy rozdziały). Tym razem jednak, pod wpływem feblika, zabrałem ze sobą naręcze Kajków i Kokoszów w jubileuszowym wydaniu nazwanym Złotą Kolekcją. Czy lektura pierwszego tomu zawierającego album "Złoty puchar" oraz dodatki w postaci wstępu pióra córki twórcy, Pauliny oraz posłowia Krzysztofa Janicza, w którym poznajemy historię zarówno rysownika jak i jego twórczości, była zawodem, przyjemną podróżą w czasie czy jeszcze czymś innym? Śpieszę wyjaśnić.
Słowiańscy wojowie, którzy wyewoluowali z marynarskich przygód Kajtka i Koka, okazali się być prawie moimi równolatkami. Siłą czasu (są odrobinę starsi) i geografii nie mogłem towarzyszyć im przy narodzinach na łamach "Wieczoru Wybrzeża", ale ponad dekadę później pani kioskarka odkładała do tekturowej teczki kolejne numery "Świata Młodych", bo pewien młody człowiek ciekaw był co też się w dziedzinie księcia Mirmiła wydarzyło. Czytałem zatem przygody gapowatego, ale dysponującego monstrualną krzepą Kokosza, a mych myśli nie zaprzątały dywagacje na temat tego czy wzięła mu się ona na skutek wpadnięcie do kociołka z magicznym wywarem czy też od spożywania swojskiej kaszy z omastą, tylko w dużych ilościach. Zachłannie pochłaniałem opisy kolejnych forteli wymyślanych przez robiącego w tej parze za inteligenta, Kajka. Z uciechą oglądałem małżeńskie awanturki księcia i chodzącej w innej niż ślubny kategorii wagowej, księżnej Lubawy. Słowem, byłem fanem, a na mojej półce piętrzył się stos zeszytów z zawartością wykreowaną umysłem i rękami Janusza Christy. Stos, dodajmy, przez moją skłonność do pożyczania na prawo i lewo, zaginiony w pomroce dziejów.
Tak było przed laty. Teraz do lektury siadł zgorzkniały, pięć krzyżyków dźwigający na grzbiecie cynik i zamiast cieszyć się jak dziecko z powrotu do przeszłości, zaczął szukać dziury w całym. I wymyślać. A to, że go kokoszowe gapiostwo drażni, a to, że go kajkowe przemądrzalstwo denerwuje, a to że złole jacyś niepozbierani, a to, a śmo ... Tymczasem prawda jest taka, że trzeba było do tej lektury podejść mniej analitycznie, a bardziej z sercem na dłoni. Nie dociekać czy seria wzorowała się na komiksach Goscinnego i Uderzo (a pewne kalki w KiK świadczą, że autor znał przygody Galów) i czy jest od nich lepsza czy gorsza. Jest po prostu inna, osadzona w innym, bardziej "moim", kontekście kulturowym i doskonale sobie w nim radząca. Zabawna, choć może nie zawsze w sposób tak wyrafinowany jak chcielibyśmy, ale za to czasem tak trafiający do czytelnika, że ten przez dziesiąt lat używa tekstów z niej pochodzących (choćby: "Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół"). W skrócie, warta ponownego przeczytania, tym bardziej, że wspomniane wyżej dodatki (wstęp i posłowie) rzucają światło na pracę rysownika w czasach PRLu i trudności jakie w tej siermiężnej rzeczywistości musiał pokonać komiks jako gatunek (tfu!, zgniły Zachód), żeby przebić się (choćby przez cenzurę) i dotrzeć do czytelnika.
Żeby jednak choć odrobinę, choć troszeczkę pojątrzyć, to wydaje mi się, że KiK zestarzali się gorzej niż Tytusy. Ale to tylko moja prywatna opinia.
Ależ mirmiłujesz, okrutnie. Jeszcze tylko napisz, żeby Ci orchidee na grobie posadzić :D Oraz bum tralala chlapie fala. Czytałem całkiem niedawno którąś część i nadal mnie bawi, mimo pożyczek od Galów. Za to słowiański klimat typowo polskiego pierdzielniczka ciągle żywy, ta biurokracja, te kwity, te załączniki do załączników...
OdpowiedzUsuńKiedy mam zacząć desperować jak nie teraz? Ciesz się, że nie użyłem słownika brzydkich wyrazów. :P I niby wszystko jest tak jak piszesz, zaś człowiek wiekowy dostrzega inne smaczki niż nastolatek, ale przyznaj, magia już jednak nie ta. Pierdzielniczek zaś był też u Galów, bo w bodaj filmowych "12 pracach" latali jak opętani odsyłani od Annasza do Kajfasza za jakimś świstkiem :)
UsuńZa to widzę, że arsenał tekstów z KiK posiadasz pan również :D
Panie, to była mała próbka jedynie :) Magia już może nie ta, bo ile razy można czytać coś, co zna się na pamięć?
UsuńWidzisz, a u mnie od czasu ostatniej powtórki minął naprawdę szmat czasu i choć sceny wracają, to jednak ich część jakbym widział po raz pierwszy. Natomiast wygrzebałem z pamięci cień tekstu, który Internet raczył był wyostrzyć do właściwej postaci, a który pasuje do Twojej wzmianki o czasach słusznie minionych: "Hegemonie, melduję, że zgodnie z planem mieliśmy budować machinę przez tydzień, zobowiązaliśmy się czas ten skrócić o sto procent, a zobowiązanie przekroczyliśmy o dwieście procent".
UsuńEj, nie znam tego o machinie, oburzające.
UsuńPonoć z "Dnia Śmiechały", do którego jeszcze nie dotarłem. No i trochę mnie pocieszyłeś :P Tak a propos, masz swoje? Bo jeśli będziesz wypożyczał, to weź pod uwagę, że "Szkoła latania" to lektura szkolna i w czasie, kiedy jest przerabiana, każdy egzemplarz jest na wagę złota. Mnie zmuszono do oddania nie pozwalając prolongować :)
UsuńHE HE HE (zaśmiała się bibliotekarka).
UsuńMam chyba lepiej, bo ominął mnie ten komiks za młodu i nic z niczym nie muszę porównywać. Skutek uboczny jest taki, że nie ciągnie.
Jest jednak nadzieja, zawiozłam kiedyś dziecię na GIG i ono tam ten komiks sobie kupiło. Ten, czyli "Szkołę latania", ale wypasiony, jubileuszowy.
Nie lubię tych wezwań do zwrotu, bo wypożyczając czy to plansze czy książki planuję ich używanie wliczając możliwość prolongaty. Do WBP blisko nie mam, więc wcześniejszy zwrot to dla mnie kłopot. Ale i tak plusy przeważają minusy :D
UsuńGdzieś Ty się uchowała bez znajomości kultowych polskich serii komiksowych? :P Teraz masz okazję łatwo nadrobić, bo jest tendencja do wydawania wszystkiego w zbiorówkach. "Szkoła ..." to akurat tom 3, więc jeśli chcesz po kolei musisz poszukać wcześniejszych.
A nawet czwarty, jak tak sprawdzam na stronie Egmontu :)
UsuńPS. Jak dziecko nabyło, to Cię nie kusiło? Że tak zrymuję jak rycerz Wit :)
Nie wiem, jak u ciebie, u mnie prolongować nie można, jak jest kolejka rezerwacji na książkę, co w przypadku lektury to dość zrozumiałe.
UsuńKomiks przeczytałam, oczywiście! Każda kartka rysowana przez innego twórcę :)
To właśnie sytuacje o których piszę. Każda kartka przez kogo innego? Ciągle mówimy o Szkole latania?
UsuńZapomniałem komci zasubskrybować.
OdpowiedzUsuń