Gdyby stanąć na, dajmy na to, warszawskiej, ruchliwej ulicy i zapytać stu osób: "Z czym kojarzy się Panu/Pani mafia?", odpowiedzi mogłyby z pewnością zaskoczyć nie tylko znawców tematu, ale nawet wiernych widzów "Familiady". Ponieważ ulica stoliczna, mniemam że dość często ankietujący słyszałby o Pruszkowie, czy Wołominie. Marlon Brando też odcisnął piętno na widzach znad Wisły, więc pojawiłby się "Ojciec chrzestny". Jakiś niezadowolony z wysokości swego świadczenia emeryt, mógłby spluwając, rzucić: "Panie, te nasze, tfu, polityki i biznesmeny, to jedna, wielka mafia!". No dobrze, a ile osób powiedziałoby cokolwiek, gdyby pytanie przeredagować na: "Co Pan/Pani wie o camorze?". Cóż... Gdyby jednak przypadkiem pytający trafił na człowieka będącego po lekturze książki Roberto Saviano "Gomorra: Podróż po imperium kamorry", ten mógłby odpowiedzieć: "Sporo.".
Właściwie podtytuł oddaje to, czym ta książka jest. To swoisty bedeker po Neapolu i okolicach, z tym że zamiast gwiazdek autor operuje innymi systemami wartościowania miejsc, które zna od urodzenia. Używa trupów, kul i granatów, by określić które tereny są szczególnie niebezpieczne i bardziej od innych uzależnione od wpływów największej, jak twierdzi Saviano, i najniebezpieczniejszej z grup zorganizowanej przestępczości. I to nie tylko w skali Włoch, ale i świata.
I tak wiedzie nas Roberto po brudnych do granic możliwości ulicach stolicy Kampanii, która dzięki mafii stała się śmietniskiem całych Włoch i pokazuje: tu zlikwidowano "nawróconego", tu dostał przypadkowy przechodzień, tu produkują podróbki D&G, tu kupisz najlepszą kokę, tu zastrzelono dla przykładu matkę członka wrogiego klanu, itd. I rośnie ta opowieść w siłę, a człowiekowi z każdą przeczytaną stroną, włos się coraz bardziej jeży na głowie, a myśl o wczasach nad M. Tyrreńskim szybko z niej ucieka.
Mam tylko jedno "ale". Saviano podlał swoją opowieść sporą dozą słownego odpowiednika słynnego włoskiego machania rękami. Ponieważ pisze o swojej małej ojczyźnie jest w książce, co zrozumiałe, bardzo wiele emocji. Czasem też niestety popadania w patos i iście rejtanowskie zacięcie.
Jeśli jednak wybaczymy pisarzowi skłonność do górnolotności, dyktowanej jak mniemam, dobrem sprawy w imieniu której walczy, to ujrzymy zatrważający obraz południowych Włoch omotanych mackami klanów, które drenują tamtejszych mieszkańców, w imię posiadania większej kasy, która z kolei jest celem do większej władzy. Tylko, zastanawia się na wzór reklamowego wnuczka czytelnik, po co to wszystko, skoro gros bossów nie może się owocami swej "pracy" cieszyć, ukrywając się, częstokroć po kilkanaście lat, przed wymiarem sprawiedliwości lub dożywotnio gnijąc w więzieniach. Jedynym wymiernym rezultatem działalności mafii, jest zatem cierpienie zwykłych ludzi i na nie, oprócz ukazania mechanizmów działania camorry, zwraca uwagę Saviano. Pokazuje, że czas przestać być obojętnym, nawet, jak w jego przykładzie, za cenę zagrożenia życia.
Warto, acz jeżeli ktoś interesuje się zagadnieniami związanymi z przestępczością zorganizowaną, może stwierdzić, że autor prochu nie odkrył. Dla mnie była książka potwierdzeniem, że akceptacja pewnych rzeczy jako niezmiennych oczywistości i przymykanie oczu na niektóre, zastałe od lat sprawy, to nie tylko polska specjalność. I, co z przykrością stwierdzam, często sam w tym procederze uczestniczę.
Coś jednak ci mafiozi muszą z tego mieć, skoro tak się w to bawią...
OdpowiedzUsuńPytanie mam: czy książka odsłania jakieś wielkie tajemnice, za które mafia powinna autora zaciukać? Bo o uszy mi się obiło, że pod ochroną on, z powodu książki właśnie.
Agnes Odsłania mechanizmy i zakres działania camorry, ale jest to, mam wrażenie, dla mieszkańców Neapolu, tajemnica poliszynela. Zaciukanie grozi mu raczej za naplucie we własne gniazdo i wywleczenie niektórych faktów na szersze wody. Swoją drogą gdzieś czytałem, że kolega po fachu autora oskarżył go o plagiat. Zemsta mafii czy prawda, oto jest pytanie. :)
OdpowiedzUsuń