Rzadko zdarza mi się zazdrościć bliźnim dóbr doczesnych, ale od dawna obiektem moich zawistnych westchnień są talenty, którymi Pan Bócek obdarzył innych, a mnie był ich poskąpił. Chciałbym nie mieć dwóch lewych rąk i umieć tworzyć np. w drewnie, powołując do życia piękne meble. Albo rysować coś więcej niż pokraczne ludziki, które potrafi wyśmiać nawet pięciolatek. Albo śpiewać, ale tak by nie kaleczyć uszu postronnym słuchaczom. O, albo tworzyć rodzinne historie w sposób, w jaki robi to Paweł Beręsewicz! Grrr. Z jednej stronie maestria autora w tej dziedzinie działa mi na nerwy (też tak chcę!), z drugiej rad jestem, że spod jego pióra wychodzą kolejne książki o Ciumkach (i nie tylko), przy których głośnym czytaniu, zawsze paszczęki szczerzy cała moja familia.
Przygodę z wesołą rodzinką rozpoczęliśmy od “Wielkiej Wyprawy”, czyli niejako “z partyzanta”, bo, jak się wkrótce okazało, książka jest środkową częścią cyklu. Ale nic to, bo zwiedzając z sympatyczną czwórką Prowansję, polubiliśmy jej członków na tyle, żeby zechcieć zapoznać się z pozostałymi tomami serii. I choć już za nami cała reszta (i czekamy na więcej), to zarówno ja, jak i Bartek, najmilej chyba wspominać będziemy otwierającą dzieje rodu książeczkę “Co tam u Ciumków?”. To od niej się bowiem tak naprawdę zaczęła się nasza ciumkomania i to do jej fragmentów najchętniej wracamy wieczorami.
Jak by tu zacząć (napisał Bazyl dwa akapity później)? Hmm … Ci z Was, którzy śledzą wpisy z mojej etykiety [Progenitura], niech wyobrażą sobie, że takie zabawne historie z życia opisuje ktoś, kto ma pisarski talent z prawdziwego zdarzenia. Ktoś, kto taką śmiesznotę - miniaturę przerobi na tryskający humorem sytuacyjnym, słownym i każdym innym, rozdział książki, przy którym pęka się ze śmiechu. Ktoś kto jest świetnym obserwatorem życia rodzinnego i umie wyłapać z niego to co najlepsze, najzabawniejsze. Kwintesencję rodzinności. Ktoś … No dobra, Paweł Beręsewicz, którego dalsze dokonania na polu literatury dziecięcej moje zawistne oko będzie pilnie śledzić.
A Wy dajcie sobie szansę posłuchania mądrości wujka od hondy (ulubieniec Bartka), historii przepychanek między rodzeństwem i rozbrajających nieporozumień na linii dzieci - rodzice. O ilustracjach nie wspominam, bo moje zdanie o nich nie zmieniło się od czasu "Wyprawy ...". Jeśli nie zarazicie się ciumkomanią, to ja wysiadam. Zresztą, żebym nie musiał w podsumowaniu nadużywać słów: osom, ekstra, super, hiper. etc. niech z otchłani netu przemówią sami Ciumkowie. O!
Wybacz, ja nie na temat, ale muszę się z Tobą podzielić pewnym odkryciem. Znalazłam pewną fotkę w necie, która normalnie, no jakby nie było, ilustruje pewien obrazek, który utkwił mi w głowie przez Ciebie. A mianowicie "kaszalot nad brzegiem Wisły"- wiesz o czym mówię. :))))
OdpowiedzUsuńhttp://s3.amazonaws.com/data.tumblr.com/tumblr_lg0qq20zoW1qd9j4no1_1280.jpg?AWSAccessKeyId=AKIAJ6IHWSU3BX3X7X3Q&Expires=1302346206&Signature=NYQ%2B%2Fl6dXBsHREPfJMzQqZ70q20%3D
No jak zobaczyłam to zdjęcie, to przypomniałeś mi się właśnie TY! ;)) ha ha ha
Matylda_ab Uwierz mi, w porównaniu ze mną na zdjęciu Bartka, ten facet ma w sobie żenująco niski poziom kaszalotowatości :D
OdpowiedzUsuń"żenująco niski poziom kaszalotowatości"?? No nie uwierzę, że Twój poziom kaszalowatości jest wyższy! :)))) Czyżbyś zakładał podarte i wyciągnięte bokserki i podkoszulek w dziurki modny w latach 80.? :)))))
OdpowiedzUsuńMatylda_ab Chodziło mi bardziej o poziom odsłonięcia brzuszyska. Ok, kończmy te pogwarki, bo prowadzimy je w niewłaściwym miejscu :)
OdpowiedzUsuńA ja nie na temat kaszalotowości - dzięki za odsyłacz na skróty do Ciumków. Po fragmencie wiele sobię obiecuję. Gdy przyczytam z synem - podzielę się, czy "zachwyca czy nie". Mamik
OdpowiedzUsuńJeżeli to takie świetne to spróbuję i zakupię mojemu chrześniakowi
OdpowiedzUsuńbsmietanka A jak Ci podszedł ten fragmencik? Bo jak się nie spodobał, to reszta też nie podejdzie :)
OdpowiedzUsuń