czwartek, 28 sierpnia 2008

"Helenka z Krakowa" Hyacinthe Brabant


Jak dowiadujemy się z informacji zamieszczonej na tylnej okładce "Helenka z Krakowa" to jedyna powieść francuskiego profesora (o egzotycznym dość imieniu ) Hyacinthe`a Brabanta. Kim jest zaś tytułowa postać? Otóż jest małżonką autora. Ale po kolei.
Książka jest bardzo ciepłą relacją okresu narzeczeństwa (od poznania do ślubu) przyszłego państwa profesorostwa. Poznajemy w niej postać przyszłej pani profesorowej, a także (jako, że jest on narratorem) samego profesora i jego rodzinę. Wszystkie zaś opisane wydarzenia rozgrywają się w realiach przedwojennej Europy.
W swoim debiucie profesor Brabant urzekł mnie umiejętnością opisania ukochanej osoby w sposób, który całkowicie eliminuje zwykłe w tym przypadku określenia (czyt. truizmy). Sam chciałbym taką umiejętność posiąść, bo zwykle wiecie jak to jest. Yyy... no, bo jest kochana... yyy, bo fajna jest :D. Należą mu się za to brawa, tym bardziej, że tytułowa Helenka jest postacią barwną, nieszablonową i trudną do, o ile tak można to nazwać, ujęcia w słowa.
Poza tym "Helenka z Krakowa" jest ciekawym studium związku ludzi pochodzących z różnych kulturowo, obyczajowo i historycznie krajów, a także problemów jakie taki układ może nieść ze sobą. Dodatkowo bardzo ładnie pokazuje tzw. "przyciąganie przeciwieństw". Ona - "żywe srebro", on z przejętą od ojca zasadą "co ludzie powiedzą" ;).
Wyciągnięta na chybił trafił, przeczytana w 3 dni, podobała mi się. Nie będę jej jednak polecał, gdyż moja opinia może być skażona faktem planowanego wkrótce przeze mnie ożenku* i nie być miarodajna. Po prostu mogłem na "Helenkę ..." patrzeć przez swoisty pryzmat własnej sytuacji ;).

* Jejku! Kiedy to było. A, tak! Pisałem to w styczniu 2004. Śpieszę donieść, że ożenek się udał :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."